Żyrardowska apteka przy ul. 1 Maja 50 funkcjonuje nieprzerwanie w jednym miejscu od 140 lat. Meble, pozostające na jej wyposażeniu od 1886 r...

czwartek, 30 lipca 2020

Nieznane jaskinie i tunele krył zamek w Olsztynie k/Częstochowy

Nieznaną jaskinię, złożony system tuneli i szczelin odkryli archeolodzy pod zamkiem w Olsztynie na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Część z nich mogła być wykorzystywana przez ludzi w średniowieczu, a może zdecydowanie wcześniej - wynika z ustaleń.

Zamek w Olsztynie (koło Częstochowy) był jedną z największych tego typu budowli położonych na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Obecnie są to malownicze ruiny z charakterystyczną, częściowo zachowaną, kamienno-ceglaną wieżą.

Zamek w Olsztynie, fot. Ziijon, CC BY 3.0


Twierdza położona jest na różnych poziomach dużego wzniesienia. Na terenie zamku dolnego znajduje się obszerna jaskinia, w której w lipcu br. archeolodzy prowadzą wykopaliska. Z badań z poprzednich lat wynika, że służyła nie tylko jako przyzamkowa, renesansowa spiżarnia. Wcześniej jako schronienie wykorzystywali ją neandertalczycy. O ich pobycie świadczą liczne ślady kamiennych narzędzi, które znaleziono również w tym roku.

"Tuż obok badanej przez nas głównej jaskini, zlokalizowanej w obrębie murów zamkowych - w przedsionku baszty studziennej - natrafiliśmy na szczelinę, która okazała się kolejną dużą jaskinią. Na obecnym etapie eksploracji nie jesteśmy jeszcze w stanie oszacować jej pełnych rozmiarów oraz wieku wszystkich osadów" - powiedział PAP archeolog dr Mikołaj Urbanowski, który kieruje wykopaliskami z ramienia Fundacji Przyroda i Człowiek.

Na razie badacze dokopali się do przedmiotów pochodzących z okresu średniowiecza. Wśród nich jest doskonale zachowany, ornamentowany kafel piecowy z wyobrażeniem konnego rycerza - sokolnika podczas polowania z psami.

"Jest to jeden z bardzo niewielu późnogotyckich kafli płytowych, przedstawiających scenę polowania z sokołem. Z naszej części Europy znanych jest około dwudziestu podobnych zabytków. Okaz z Olsztyna datować należy na drugą połowę wieku XV lub sam początek XVI stulecia" - podkreśla dr Michał Wojenka z Instytutu Archeologii UJ. Badacze przypuszczają, że niżej mogą znajdować się nawarstwienia, w których znajdują się ślady pobytu człowieka ze znacznie wcześniejszych okresów.

W ubiegłym roku archeolodzy natknęli się w innym miejscu wewnątrz jaskini Zamkowej Dolnej na piec metalurgiczny, który funkcjonował w XV w. Wówczas zauważyli, że tuż pod nim znajduje się szczelina skalna, w którą wpadał popiół z pieca i drobne przedmioty. Dlatego badacze postanowili sprawdzić, czy jest to tylko niewielka i płytka nisza, czy też coś więcej.

"Wykonaliśmy serię odwiertów i sondowań endoskopowych. W ten sposób wykryliśmy istnienie pustek skalnych z okazami specyficznych owadów na głębokości ponad 7 metrów pod dnem" - opowiada geolog, dr Andrzej Tyc z Instytutu Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. W tym roku archeolodzy postanowili przeprowadzić tam wykopaliska. Okazało się, że to, co badacze uważali dotychczas za dno jaskini, to w istocie utwardzone osady, które wypełniały kolejne, potężne szczeliny.

Na pomoc naukowcom ruszyła grupa grotołazów pod kierunkiem Krzysztofa Mazika. "Wstępne wyniki są bardzo obiecujące, wskazujące na istnienie rozgałęzionego systemu pustek i szczelin pod dnem znanej wcześniej jaskini. Mogą one prowadzić do nowych, nieznanych jeszcze partii jaskini Zamkowej Dolnej” - podkreśla dr hab. Adrian Marciszak z Zakładu Paleozoologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Naukowcom udało się z nich pozyskać szczątki zwierząt z odległych okresów epoki lodowcowej, a być może nawet starszych. Jednym z takich zwierząt jest potężny niedźwiedź (Ursus deningeri), żyjący w okresie 1,8-0,1 mln lat temu. Jego waga mogła przekraczać nawet pół tony – wskazują naukowcy.

Nieznanych szczelin, albo tuneli wiodących do kolejnych jaskiń może być w rejonie zamku w Olsztynie zdecydowanie więcej - uważa dr Urbanowski. Świadczyć tym mają nowe wyniki badań nieinwazyjnych - elektrooporowych wykonanych pod kierunkiem dr. hab. Marka Kasprzaka z Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego w pobliżu bramy głównej. "Ujawniły one istnienie jeszcze jednej, ogromnej pustki - prawdopodobnie krasowej, choć ewentualności, że jest ona związana z konstrukcją zamku nie można na tym etapie całkowicie wykluczyć" - zastrzega dr Urbanowski.

"Wzgórze zamkowe wymaga dalszych, systematycznych badań i prac restauratorskich. (…) Gigantycznych rozmiarów systemu jaskiń i tuneli pod zamkiem w Olsztynie możemy się tylko domyślać" - kończy.

Źródło: naukawpolsce.pap.pl

środa, 29 lipca 2020

W syberyjskim jeziorze znaleziono szkielet mamuta wraz z więzadłami

Do odkrycia doszło przypadkiem. Lokalni pasterze reniferów z regionu Jamalsko-Nienieckiego przebywający nad jeziorem Pechevalavaton natrafili na jego płyciznach na fragmenty kości. Były wśród nich: czaszka, dolna szczęka, kilka żeber i fragment stopy wraz z ścięgnami.



Rosyjscy naukowcy wydobywający szkielet na miejscu muszą używać specjalistycznego sprzętu, gdyż większość kości znajdują się w mule. Znalezienie kompletnego mamuciego szkieletu należy do rzadkości i badacze mają nadzieję, że tym razem tak będzie.



 Uważa się, że choć mamuty włochate wymarły 10 tys. lat temu,to ich małe populacje najdłużej żyły na Alasce i Syberii.

Jamalsko-Nieniecki Okręg Autonomiczny w Google Maps 

wtorek, 28 lipca 2020

Gen bólu odziedziczyliśmy po neandertalczykach

Nie od dziś wiadomo, że homo sapiens i neandertalczycy się krzyżowali. Ok. 2% DNA w genomie współczesnych ludzi odziedziczone jest właśnie po naszych wymarłych kuzynach, a coraz nowsze metody badań pozwalają na jego lepsze identyfikowanie.



Rekonstrukcja neandertalczyka z 1888 wg Hermanna Schaaffhausena / Domena Publiczna


Genetycy ewolucyjni, Svante Paabo z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Lipsku i Hugo Zeberg z Instytutu Karolinska w Sztokholmie, "wzięli pod lupę" fragmenty kodu DNA neandertalczyków, o których wiadomo było, że odgrywają pewną rolę w odczuwaniu bólu. Odczytali oni sekwencję neandertalskiej wersji genu odpowiedzialnej za tworzenie białka Nav1.7 odpowiedzialnego za większe odczuwanie bólu. Dzięki mutacji gen ten łatwiej się uruchamia, w efekcie czego częściej i dłużej odczuwany jest ból. Mimo iż odziedziczona mutacja rzadko występuje u współczesnych ludzi (u ok. 0,4% populacji), to przypuszcza się iż u neandertalczyków była powszechna.

Mutacja ta była zapewne lepszą adaptacją do życia w nieprzyjaznym środowisku. Pojawiający się ból pozwalał lepiej identyfikować urazy czy unikać niemiłych konsekwencji infekcji zęba.

Bibliografia:

1. How Did Neanderthals Experience Pain?, "Archaeology.com" z 27 lipca 2020 r.,  https://www.archaeology.org/news/8881-200727-neanderthal-genome-pain (dostęp 28 lipca 2020 r.)

2. Sochaczewski J., Genetyczny "spadek" po neandertalczykach wpływa na odczuwanie bólu, "Focus.pl" z dnia 27 lipca 2020 r., https://www.focus.pl/artykul/genetyczny-spadek-po-neandertalczykach-wplywa-na-odczuwanie-bolu (dostęp 28 lipca 2020 r.)

poniedziałek, 27 lipca 2020

Pod dawnym kościołem ewangelickim w Sierakowie odkryto kryptę ze szczątkami Piotra Mikołaja von Gartenberga

W maju tego roku w Sierakowie (woj. wielkopolskie) rozpoczęto prace związane z odbudową zabytkowego kościoła ewangelickiego. Ma w nim powstać Muzeum Rybactwa Śródlądowego. Archeolodzy badający teren inwestycji dokonali ciekawego odkrycia.




Kościół ewangelicki w Sierakowie, stan na koniec lat 90. XX w., fot. Roweromaniak, CC BY-SA 2.5
O tym, że akurat dawny właściciel Sierakowa, Piotr Mikołaj von Gartenberg, mógł zostać pochowany w kościele ewangelickim pozostawało w sferze spekulacji. Albowiem zbór nie posiadał nawet piwnic. Przy okazji prac archeologicznych, prowadzonych przy rozbiórce zniszczonej świątyni, natrafiono na kryptę pogrzebową. Wybudowano ją centralnie przed ołtarzem, jej wymiary wynoszą 175x290 cm.



W czwartek 23 lipca archeolodzy za pomocą kamery wpuszczonej przez odwiert dokonali rozpoznania wnętrza. Krypta nie była naruszona, lecz widać odciśnięty na niej czas. Znajdująca się we wnętrzu trumna jest zapadnięta i przywalona deskami, które pierwotnie służyły jako szalunek stropu. Najprawdopodobniej trumnę złożono od góry, założono ów strop wsparty na wspomnianych deskach. Od wewnątrz nie ma też białej obrzuty na stropie, widocznej na ścianach.

Dalsze badania być może potwierdzą aktualne przypuszczenia.

Dawny zbór w Sierakowie wzniesiono w latach 1783-1785. Od 1945 r. nie pełnił już funkcji sakralnej. Był jednym z dwóch nieprzebudowanych kościołów o konstrukcji szachulcowej w Wielkopolsce. W 2010 r. zawaliła się wieża.

Bibliografia:

1. Sobkowski K., Archeologiczna sensacja pod kościołem w Sierakowie - pod dawnym kościołem ewangelickim odkryto kryptę ze szczątkami, "Głoswielkopolski.pl" z dnia 24 lipca 2020 r., https://gloswielkopolski.pl/archeologiczna-sensacja-pod-kosciolem-w-sierakowie-pod-dawnym-kosciolem-ewangelickim-odkryto-krypte-ze-szczatkami/ar/c1-15095027 (dostęp: 27 lipca 2020 r.)

2. Sobkowski K., W Sierakowie rozpoczęły się prace związane z odbudową zabykowego kościoła ewangelickiego, w którym ma powstać Muzeum Rybactwa Śródlądowego, "Miedzychod.naszemiasto.pl" z dnia 29 maja 2020 r., https://miedzychod.naszemiasto.pl/w-sierakowie-rozpoczely-sie-prace-zwiazane-z-odbudowa/ar/c1-7730117 (dostęp: 27 lipca 2020 r.)


czwartek, 16 lipca 2020

Z biblioteczki historyczki: "Policja granatowa w Generalnym Gubernatorstwie" - T. Domański, E. Majcher-Ociesa (red.) - recenzja


Prezentowana praca stanowi wydane drukiem referaty wygłoszone na konferencji w dniu 6 grudnia 2016 r. "Policja Polska »granatowa« w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939-1945". Każdy z dziewięciu artykułów omawia blaski i cienie okupacyjnej formacji porządkowej, bez jednoznacznego jej gloryfikowania czy potępiania. W czasie, gdy modne jest tzw. "odbrązawianie historii" i obalanie poglądów utrwalonych w okresie PRL-u, jest to ważny głos w kwestii sposobu oceniania tzw. policji granatowej.

T. Domański, E. Majcher-Ociesa (red.),
Policja granatowa w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939-1945,
Kielce-Warszawa 2019, liczba stron 296, oprawa twarda



Byłych przedwojennych policjantów przymuszono do służby w niemieckiej formacji, którą nazwano polską ze względu na narodowość funkcjonariuszy w niej służących. Maciej Korkuć w klarowny sposób omówił historyczne i państwowo-prawne aspekty funkcjonowania wojennej PP, tak odmienne od innych narodowych formacji porządkowych istniejących w państwach kolaborujących z III Rzeszą. Tekst jego autorstwa stanowi znakomity zarys tła dla pozostałych artykułów, pozwala zrozumieć wiele kwestii okupacyjnej rzeczywistości. Policjanci odpowiadając na zarządzenia okupanta i zgłaszając się do służby nie znali jego zamierzeń1. Trzeba o tym pamiętać. Niemcy jesienią i zimą 1939/1940 r. sami nie byliby wstanie opanować rosnącej przestępczości na zajętym przez siebie terenie. Zatem pracowali tak jak przed wojną: dbali o porządek publiczny i zwalczali przestępczość pospolitą. Z czasem dochodziły w coraz większej ilości zadania związane z represjonowaniem ludności polskiej i żydowskiej, tak jak udział w łapankach, ściąganie kontyngentów, ściganie Żydów. To był moment, gdy funcjonariusze PP musieli wybierać między lojalnością między nowymi władzami a służbą na rzecz dobra podbitego społeczeństwa i wierności rządowi RP na emigracji. I nie było to łatwe, gdyż byli narażeni na donosy nawet ze trony kolegów. Pomoc w ukrywaniu Żydów czy działalność w konspiracji niosła za sobą ryzyko narażenia najbliższej rodziny na ciężkie represje z utratą życia włącznie, gdyż stanowiło to przestępstwo w świetle niemieckiego ustawodawstwa okupacyjnego. Z drugiej strony, funkcjonariusze gorliwie wykonujący zarządzenia niemieckie byli osądzani przez podziemne sądy i skazywani na śmierć. Dlatego w ocenie całej formacji należy brać pod uwagę ocenę pojedynczych funkcjonariuszy. Wszystko to składa się na obraz granatowej policji pełny odcieni szarości.
Tekst Marcina Przegiętki ciekawie prezentuje na przykładzie Hansa Koellnera poznawanie organizacji i funkcjonowania przedwojennej Policji Państwowej od środka przez niemieckich policjantów-stażystów, którzy na zasadzie międzynarodowej wymiany zapoznawali się z technikami pracy policji w innych krajach. Koellner po zajęciu terenów państwa polskiego miał decydujący wpływ na zorganizowanie Polnische Polizei.

Ewa Wójcicka i Piotr Rogowski omówili dokumenty dotyczące dziejów PP znajdujące się w zasobach byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce: od rozporządzenia generalnego gubernatora z 17 grudnia 1939 r. o organizacji PP po wykonywanie wyroków śmierci przez rozstrzelanie. W przypadku tych ostatnich władze niemieckie uważały, że polscy funkcjonariusze się do tego nie nadają, co nie oznacza, że sporadycznie ich nie zmuszano do udziału w rostrzeliwaniach. Tym bardziej, że np. w Warszawie nie było kata a tym bardziej gilotyny, co usprawniłoby wykonywanie wyroków śmierci. Gdy w marcu 1944 r. Niemcom udało się już wszystko załatwić, kata Kazimierza Cukierskiego zastrzelili nieznani sprawcy.
Ciekawostką może być, iż od 1942 r. a zwłaszcza od 1944 r. PP i Ukraińską Policję Pomocniczą zaczęto określać w dokumentach jako "nieniemiecką policję" (die nicht deutsche Polizei), co w przyszłości miało ułatwić połączenie obu tych formacji w jedną.

Kolejne artykuły Tomasza Domańskiego oraz Dariusza Palacza poruszają pracę "granatowych" policjantów w powiecie kieleckim i w Opocznie. Tomasz Pączek z kolei omówił funkcjonowanie Polskiej Policji Kryminalnej w dystrykcie lubelskim. PPK była częścią niemieckiej Kripo i wywodziła się z przedwojennej policji śledczej.
Sebastian Piątkowski dokonał porównania propagandowych opinii na temat PP prezentowanych w prasie gadzinowej i konspiracyjnej.

Dwa ostatnie artykuły Daniela Czerwińskiego i Michała Sywuli dotyczą losów byłych funkcjonariuszy PP po wojnie, a służących w nowej Milicji Obywatelskiej na terenie województwa gdańskiego. Obaj autorzy poruszyli kwestie ich rozpracowywania i inwigilowania jako elementu "podejrzanego".

Książkę polecam do lektury wszystkich zainteresowanym tematyką "policji granatowej". Znakomicie ukazuje jej dzieje w poszczególnych częściach kraju, dlatego nie stanowi wyczerpania tematu a jedynie uzupełnienie aktualnego stanu badań. Autorzy bardzo rzeczowo podeszli do tematu, opierając się na bogatych materiałach archiwalnych.


1 Jeżeli policjant się nie zgłosił, prędzej czy później władze niemieckie osobiście przymuszały go do podjęcia służby.