Żyrardowska apteka przy ul. 1 Maja 50 funkcjonuje nieprzerwanie w jednym miejscu od 140 lat. Meble, pozostające na jej wyposażeniu od 1886 r...

poniedziałek, 2 marca 2020

Z biblioteki archeolożki: L. Pyne - "Siedem szkieletów. Historia najsłynniejszych ludzkich skamieniałości"

Spod pióra Lydii Pyne wyszła nie tylko historia tytułowych najsłynniejszych ludzkich skamieniałości. To także historia paleoantropologii w zarysie mająca charakter eseju rozważającego, czy po śmierci można stać się światowej sławy celebrytą.


L. Pyne, Siedem Szkieletów, Historia najsłynniejszych
ludzkich skamieniałości
, Wydawnictwo Copernicus Center Press, Kraków 2019,

liczba stron: 319, oprawa szyto-klejona
Lydia Pyne jest historykiem nauki i kultury materialnej. W polu jej zainteresowań znajduje się paleoantropologia, historia archeologii, literatura faktu. Swoje artykuły publikowała m. in. w "Time", "The Atlantic", "Los Angeles Reviev of Books".

Już od pierwszych stron zauważalny jest subiektywizm autorki. Wskazuje w zarysie, co brała pod uwagę przy wyborze skamielin. Zwróciła uwagę na trzy czynniki, które są niezbędne do zdobycia sławy: zainteresowanie naukowców, mediów i społeczeństwa.

Kolejne rozdziały, opowiadając historię poszczególnych skamieniałości, stanowią jednocześnie omówienie wymienionych wyżej czynników decydujących o zdobyciu przez nie popularności. Na każdy z nich składa się szereg elementów, a im bliżej współczesności, tym jest ich więcej.

L. Pyne omawiając okoliczności odkrycia danego okazu, przytacza też życiorys odkrywcy, stosunek świata nauki do jego badań nad danym okazem a co najważniejsze - zainteresowanie ogółu społeczeństwa, które śledząc doniesienia medialne, żywo angażuje się w interpretację znaleziska, niekiedy kontaktując się bezpośrednio z odkrywcami lub instytucjami naukowymi. Wydawać by się mogło, że na tym koniec, jednak potrzebny jest naprawdę pomyślny splot wydarzeń, by ten scenariusz rzeczywiście się ziścił. Jest bowiem wiele skamielin, ale znanych chyba tylko naukowcom i turystom, którzy przypadkowo zetknęli się z informacją o nich. Co zatem jest potrzebne, by stać się "gwiazdą paleoantropologii"?

Bez wątpienia skamieniałość musi przede wszystkim być unikatowa. Pozwolę sobie wymienić w punktach, czymże ta unikatowość powinna się charakteryzować:
  • posiadać wyjątkowe cechy anatomiczne, jakich dotąd nie miała żadna inna znaleziona wcześniej. W zasadzie prawie wszystkie wymienione w książce L. Pyne skamieniałości je posiadają
  • dobrze zachowanym szkieletem
  • być bliska mitycznemu "brakującemu ogniwu", formą przejściową od gatunku australopiteka do homo. Jednak czy jego znalezienie jest jednak możliwe? Gatunek ludzki ewoluował stopniowo a nie skokowo, być może ogniwo to nie jest uchwytne w szczątkach kopalnych. Chęć jego odnalezienia popchnęła kogoś do dokonania dobrze przygotowanego fałszerstwa, być może zwykłego żartu (żartowniś z pewnością miał przedni ubaw), który w końcu utarł naukowcom nosa, by nie wierzyć we wszystkie sensacyjne odkrycia. W ten sposób człowiek z Piltdown cieszy się do dzisiaj złą sławą na całym świecie, pojawiając się z czasem w popkulturze jako archetyp, np. w serialu Kości.
  • wnoszeniem świeżego powiewu w skamieniałe poglądy paleoantropologów. Dokonała tego mała czaszka dziecka z Taung oraz starzec z La Chapelle. Do czasu obalenia człowieka z Piltdown, naukowcy wywodzący się z Europy czuli się jak pępek świata. Nie dopuszczali myśli, że gatunek ludzki mógł narodzić w gorszej części świata. Ignorowano odkrycie południowo-afrykańskiego dziecka z Taung, człowieka z Jawy czy człowieka pekińskiego. Natomiast starzec z La Chapelle, po blisko 40 latach od odkrycia, zostawszy na nowo przebadany, dał impuls do zmiany poglądów na temat Neandertalczyków (chociaż w popkukturze nadal funkcjonuje jako prymitywny gatunek, a posiadał bez wątpienia wiele cech bliskich współczesnym ludziom). A został przebadany tylko dlatego, że przypadkowo ktoś dostrzegł w nim jego unikatowość, zwłaszcza że dochodziły nowe znaleziska stanowiące materiał porównawczy. To kolejna ważna okoliczność, dla której skamielina torować może sobie drogę do pośmiertnej sławy.
  • posiadaniem imienia nadającego jej osobowość, przybliżające je współczesnym ludziom
  • byciem motorem napędowym turystki. Tak właśnie stało się z Lucy - chyba naj-najsłynniejszą ze wszystkich skamielin. Sama skamielina jest obecnie skarbem narodowym Etiopii, swoistą rozpoznawalną marką spotykaną tam na każdym kroku. Nie była w chwili odkrycia wzorcowym szkieletem, chociaż najkompletniejszym; dotychczas w innych miejscach w Afryce Wschodniej odnajdowano szczątki Australopiteka afarensis. A jednak. To jej, tak jak innym opisywanym przez L. Pyne  odkryciom, towarzyszyła barwna historia (mogła nigdy nie zostać odnaleziona lub mogło to stać się wiele lat później i nikt nie zwróciłby na nią uwagi), znalazła się w centrum zamieszek politycznych, pochodziła z regionu w którym panował głód i tym samym świat zwrócił na tę kwestię uwagę. Otrzymała imię jeszcze zanim ją przebadano i stwierdzono, że jest płci żeńskiej. Była pierwszą skamieliną, dla której nie wykonano rekonstrukcji sylwetki. Jej portret był zupełnie inny: zdjęcie anatomicznie ułożonych kości na czarnym tle. Odtąd wszystkie inne skamieliny "portretuje" się w ten sam sposób.
  • byciem sławnym eksponatem muzealnym... przed Lucy muzea pełne były odlewów skamieniałości, dioram z rekonstrukcją ich sylwetek narzucających publiczności sposób myślenia o nich - zainscenizowane sytuacje pozwalały i nadal pozwalają współczesnym ludziom dostrzec w homininach ludzkie cechy. Tym samym utrwalają w zbiorowej wyobraźni ich obraz. Lucy była pierwszą i jak dotąd jedyną skamieniałością, która odbyła światowe tournee. Lata przygotowań do niego, zabezpieczenie przed uszkodzeniem, a co gorsza przed zniszczeniem, szczątków w czasie ryzykownych podróży spędzały sen z powiek naukowcom. Lucy jako pierwsza skamielina była prezentowana inaczej publiczności niż wszystkie jej poprzedniczki. Osobna, zaciemniona sala przeznaczona na jej prezentację tworzyła atmosferę powagi. Nigdy wcześniej żadnej skamieliny nie eksponowano w ten sposób, a z pewnością towarzysząca jej atmosfera miała decydujący wpływ na zapamiętanie jej przez publiczność na długo.
  • wpisywaniem się w popkulturę. Jeszcze 40 lat temu skamieliny, a raczej rekonstrukcja ich sylwetek, stawały się inspiracją dla pisarzy i filmowców. Bestsellerowe, fabularyzowane dzieła wpływały o wiele bardziej na wyobraźnię większej liczby odbiorców niż muzea czy prasa. U progu XXI w., w jednym czasie do kin wchodził Władca Pierścieni, a na wyspie Flo odkryto jeden z gatunków z rodzaju homo, którego nazwano hobbitem. Znalezisko z miejsca zyskało sławę raczej dzięki nazwie, albowiem Władca nie miał powiązania z homininami. Sytuacja ta uświadamia, jak wielkie zmiany zaszły w paleoantropologii. Wcześniej mijały długie lata, wręcz dekady, aby skamielina została dostrzeżona, teraz wystarczy chwila. Warto dodać, iż w toku badań stwierdzono, iż na wyspie Flo istnieją mity o istotach ebu gogo zamieszkujących lasy indonezyjskie... Hobbity z Flo wymarły ok. 50 tys. lat temu... może te mity mają z nimi związek? Jeżeli tak, to pora na odnalezienie mitycznego Yeti :)
  •  posiadać konto na portalu społecznościowym. Obecnie jest to najszybszy i najskuteczniejszy sposób popularyzowania wiedzy o skamielinach. Wystarczy mieć dostęp do internetu.
Praca L. Pyne ma jedną wielką zaletę. W tle rozważań czynników potrzebnych skamielinom do pośmiertnej sławy, autorka przybliżyła w bardzo przystępny sposób dzieje paleoantropologii począwszy od poł. XIX w. po niemal dzień dzisiejszy. Zbudowane są schematycznie, co zapewnia przejrzystość wykładu. Mimo iż nie podzielono ich na mniejsze podrozdziały, to w tekście wyróżniono graficznie poszczególne części. Czytelnik dzięki temu nie gubi się w gąszczu informacji i przemyśleń autorki. Jest w stanie doskonale zrozumieć przytaczane przez nią argumenty przy każdej wybranej przez siebie skamielinie. Swoje wywody skończyła na najnowszym odkryciu Australopiteka sediby. Jego kariera jeszcze nie jest w pełni ukształtowana. Być może jego konto twitter'owe czy facebook'owe grupy są aktualnie jednymi z czynników, które mogą uczynić go sławnym.

Omawiana książka zawiera wiele ciekawostek o skamielinach. Zagubienia okazów z happy endem, niewyjaśnione zaginienia czy kontrowersje to tylko ich wąskie przykłady. Zwraca uwagę na sposoby badań skamielin. Zauważalne jest, że jeszcze 100 lat temu paleoantropolodzy nie zawsze dokonywali odkryć osobiście. Zwykle pośrednikami byli robotnicy pracujący w kopalniach, zbierający przy okazji skamieliny. Obecnie wykopaliska są systematyczne i nadzorowane. Skamieliny wydobywa się za pomocą precyzyjnych laserów a nie drutami do dziergania. Gipsowe odlewy zastępowane są dokładnymi obrazami 3D.

Po lekturze zauważalne jest, że tytuł jest nieco mylący. Niektóre opisane skamieniałości były tylko niewielkim fragmentem szkieletu, albo zbiorem fragmentów z różnych szkieletów lub kilkoma szkieletami. Niektóre zachowały się dzięki gipsowym odlewom. Chyba jest to jedyna drobna rzecz, do której można się przyczepić.

W zakończeniu widać, iż wybór autorki wcale nie był tak subiektywny, jak pisałam na początku. Stanowił zapewne efekt długich przemyśleń, które - co widać chociażby w przypisach - poparła szeregiem osobiście przeprowadzonych wywiadów z innymi naukowcami.

Wnioski z lektury? Można stać się pośmiertnie celebrytą, i to na długie dziesięciolecia, jeżeli nie stulecia. Musi tylko dojść do splotu wielu sytuacji, które autorka wymieniała snując swe rozważania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz