Historycy do dziś
spierają się o to, czy wielka epidemia czarnej śmierci z lat
1348-50 dotknęła mieszkańców królestwa polskiego, czy jednak ich
ominęła? Która z opcji jest bliższa prawdy?
Początek
lat 30. XIV w., Kirgistan lub Junnan. Nieznana wcześniej zaraza
zebrała swoje pierwsze żniwo. Jej rozprzestrzenianiu się na dalsze
tereny sprzyjały mongolskie najazdy a nade wszystko kupcy wędrujący
jedwabnym szlakiem. Do połowy XIV w. Indie miały być wyludnione, a
tereny dzisiejszego Iraku, Syrii i Armenii dosłownie zasłane
trupami. Ośrodkiem, z którego zaraza przedostała się bezpośrednio
do Europy, był Konstantynopol – miasto, w którym krzyżowały się
szlaki handlowe. Tak zaczęła się pierwsza znana pandemia w
dziejach.
Epidemia w Europie
Od 1345 r. mongolskie
wojska na czele z chanem Złotej Ordy, Dżanibekiem, oblegały
twierdzę Kaffa na Krymie. W 1347 r. zaczęła dziesiątkować ich
straszna choroba. Zmarłych towarzyszy wrzucali z użyciem katapult
do wnętrza twierdzy. Oblegani, mimo iż wyrzucali te ciała do
morza, szybko zapadli na tę samą chorobę. Przed zarazą z Kaffy
uciekli na dwunastu galerach genueńscy kupcy. Po drodze, w
październiku 1347 r., zatrzymali się w Mesynie na Sycylii.
Zainfekowani kupcy i żeglarze umierali w strasznych męczarniach.
Relację o tym pozostawił franciszkański
kronikarz Michelle de Piazza Na początku
1348 r. okręty dotarły w końcu do Genui a także do Wenecji i
Pizy. Przerażeni zarazą Włosi w końcu wydalili galery ze swych
terytoriów, ale nic to nie pomogło. Czarna śmierć szalała na
Półwyspie Apenińskim już w najlepsze a genueńskie galery
zaniosły ją dalej, do Marsylii. Stamtąd szybko objęła Francję,
Hiszpanię i Portugalię a w połowie roku również Wielką
Brytanię. W kolejnym roku swe żniwo zbierała już w Niemczech, a w
ciągu następnych dwóch lat nawiedziła Skandynawię i Rosję. W
1350 r. z powrotem zawitała na Krymie.
Ówcześni ludzie nie
mieli pojęcia, jak choroba się rozprzestrzenia, a im bardziej
chcieli od niej uciec, tym szybciej ich dopadała.
|
Niemniej jednak ludność
dotknięta epidemią szukała jej przyczyn. Należeć do nich miało
morowe powietrze, celowe szerzenie choroby przez trędowatych,
Cyganów czy Żydów. Ci ostatni lepiej niż inne społeczności, z
którymi sąsiadowali, dbali o higienę i rzadziej zapadali na czarną
śmierć. Dlatego nie obeszło się bez pogromów tej mniejszości.
Prawda o szerzeniu zarazy leżała jednak gdzie indziej.
Palenie Żydów na stosie za rzekome rozprzestrzenianie dżumy, miniatura z Kroniki Gillesa Li Muisisa z 1350 r.,. Rękopis przechowywany jest w Bibliotece Królewskiej w Belgii (Domena publiczna) |
Naukowcy badając DNA
ofiar czarnej śmierci ze zbiorowych grobów z XIV w. doszli do
wniosku, że odpowiedzialność za nią ponosi bakteria Yersinia
pestis, która żeruje w przedżołąkdu pcheł pasożytujących
na szczurach. To właśnie szczury towarzyszące kupcom na szlaku
jedwabnym jak i na statkach na morskich szlakach handlowych
przyniosły tę bakterię na Bliski Wschód i do Europy. Bakteria
Yersinia pestis sprawiała, że pchły stawały się bardziej
agresywne i chętniej zmieniały żywiciela. Już tylko jedno
ukąszenie mogło spowodować zarażenie chorobą. Jeżeli dodać do
tego niski poziom higieny i zabobonność, to uzyskuje się obraz
łatwego rozprzestrzenia się choroby.
Czy epidemia ominęła
Polskę?
W całym tym ogromie
tragedii istniało kilka terenów w Europie, z którymi czarna śmierć
obeszła się łaskawie. Należały do nich tereny słabo zaludnione
i izolowane: kraj Basków w Pirenejach, okolice Mediolanu, część
terenów w Niderlandach i w Czechach oraz królestwo
polskie. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to uważa się tak dlatego, iż
w rodzimych źródłach pisanych nie ma prawie wzmianek o niej. Jan
Długosz, pisząc swą kronikę sto lat po epidemii, wspomniał że
zaraza morowa spustoszyła Polskę i inne kraje, wskutek czego przy
życiu została 1/4 ludności. Rodzi się pytanie, czy aby na pewno?
Historycy analizujący świętopietrze płacone chociażby w
Małopolsce zwrócili uwagę, że zebrana danina nie różniła się
wysokością sprzed i po epidemii 1348 r. Czy zatem ominęła ona
zupełnie tereny Polski czy miała tak ograniczony zasięg, że nikt
nie zwrócił na nią uwagi?
Zawsze podkreśla się, że
poziom higieny na ziemiach polskich stał na wyższym poziomie niż w
innych rejonach Europy. Jest w tym dużo prawdy, albowiem regularne
korzystanie z łaźni było na porządku dziennym. Ale nie było to
jedynym czynnikiem chroniącym przed chorobą przenoszoną przez
szczury i pchły.
Innym czynnikiem
sprzyjającym nierozprzestrzenianiu się epidemii były kiepskie
drogi. W Polsce, mimo iż krzyżowały się tu ważne szlaki
handlowe, kiepskie drogi nie ułatwiały podróży przez kraj, a
dodając do tego duże odległości pomiędzy miastami, skutecznie do
nich zniechęcały. Poza tym te tereny charakteryzowały się o wiele
mniejszą niż na Zachodzie Europy gęstością zaludnienia. Istniało
wiele mniejszych izolowanych rejonów, jak chociażby Mazowsze.
Mieszkańcy ziem polskich,
inaczej niż mieszkańcy innych części kontynentu, chętnie
hodowali koty. Początek XIV w. był czasem klęski głodu i
nieurodzaju. Myszy i szczury były prawdziwą plagą w niszczeniu
skromnych zapasów żywności, dlatego w przydomowych gospodarstwach
zaczęto chętnie trzymać koty, łowiące niechcianych intruzów.
Przodowali w tym zwłaszcza Żydzi. Na zachodzie zabobonnej Europy w
kotach widziano demoniczne, ulubione zwierzęta czarownic. To
wszystko z pewnością zapobiegało szybkiemu roznoszeniu choroby.
Warto dodać, iż w miastach na zachodzie Europy z miast wypędzano
potencjalnych roznosicieli choroby, czyli ubogich czy bezdomnych nie
zwracając właśnie uwagi na gryzonie będące głównymi jej
roznosicielami.
Historycy spierają się o
to, czy czarna śmierć zupełnie ominęła mieszkańców ziem
polskich. Ta teza jest powtarzana od początku lat 60. ub. wieku. Do
jej upowszechnienia przyczyniła się prof. Elisabeth Carpentier,
która dokonując podsumowania ówczesnego stanu wiedzy o epidemii z
lat 1348-51, opracowała sugestywną mapę, na której kolorem
zielonym, oznaczającym tereny wolne od epidemii, wyróżniła ziemie
polskie i czeskie. Mimo pojawiających się głosów krytyki, jej
ustalenia stały się najpopularniejsze.
Rozprzestrzenianie się dżumy w Europie w latach 1347-1351., Mapa opracowana przez prof. E. Carpentier. Rys. Roger Zenner (źródło: Wikimedia Commons, CC BY-SA 2.0 de) |
Na to, iż epidemia nie
ominęła tych ziem, norweski historyk Ole Benedictow przytacza kilka
dowodów. W Europie w czasie epidemii występowała okresowa nadwyżka
żywności charakteryzująca się spadkiem jej cen oraz wzrostem
wynagrodzeń robotników. Podobne zjawisko wystąpiło w Małopolsce.
Jednak o tym, iż epidemia nie miała tak wielkich rozmiarów jak na
reszcie kontynentu, świadczyć mogą wspomniane wpływy ze
świętopietrza.
Rozprzestrzenianie się pierwszej fali czarnej śmierci w Europie według O. J. Benedictowa, rys. Flappiefh, (CC BY-SA 4.0) |
Rodzimi kronikarze
milczeli na temat epidemii. Długosz pisząc o epidemii w Polsce, korzystał
z relacji awiniońskiego chirurga Gui Chauliac, co obniża znacznie
jego wiarygodność. Czy na tej podstawie można mówić o ominięciu
Polski przez czarną śmierć? W końcu znane są przypadki z
Norwegii i Niderlandów, gdzie nikt nie pisał o wysokiej
śmiertelności w poszczególnych miejscowościach.
Podejmowane badania
dendrochronologiczne wskazują na gwałtowny wzrost zalesienia w
Europie od poł. XIV w. Był to odwrotny trend od postępującego od
X w. wyrębu lasów pod pola uprawne i na rosnące potrzeby
budowlane. Na ziemiach polskich zalesienie wzrosło o ok. 10%, czyli
o wiele mniej niż w innych częściach kontynentu. Byłby to kolejny
dowód na łagodniejszy przebieg epidemii na ziemiach polskich.
Współcześnie historycy
wskazują na różne drogi, którymi czarna dżuma mogła wdzierać
się do królestwa polskiego. Jesienią 1349 r. miała ona pojawić
się w Elblągu i we Fromborku, by na wiosnę roku następnego
wkroczyć do Gdańska. Stamtąd ekspandowała wzdłuż Wisły –
głównego szlaku handlowego w Polsce. Z poszczególnych ośrodków
położonych nad Wisłą dżuma mogła przedostawać się do
mniejszych lokalnych ośrodków handlowych. W 1351 r. odnotowano ją
w Toruniu, a we Frankfurcie nad Odrą w tym samym czasie zbierała
potężne żniwo. Miasto to leżało na ważnym szlaku handlowym
przebiegającym z Niemiec przez Polskę na Ruś. Podobną drogą
dżuma szła też do Polski od południa. Oprócz węgierskich kupców,
przynosili ją wędrowni biczownicy nawołujący do nawrócenia.
Dodatkowo na ziemie polskie przybyło wielu żydowskich imigrantów
uciekających przed prześladowaniami.
Można przyjąć, iż
pierwsza fala dżumy z 1348 r. obeszła się z Polską łagodnie. W
następnych latach nie było już tak różowo. Europę regularnie
nawiedzały kolejne fale dżumy. W 1360 r. i 1371 r. dotknęły one
Polskę. Długosz pisał o wymarciu połowy mieszkańców królestwa,
choć z pewnością przesadził w swych opisach – w końcu
wspomniane badania nad zalesieniem dowodzą, że na tym terenie jego
wzrost nie był aż tak duży i niekoniecznie musi świadczyć to o
wymieraniu całych wsi.
Reasumując: ta epidemia zabiła co trzeciego Europejczyka, nie ominęła też Polski. Pierwsza fala
czarnej śmierci miała tam łagodny przebieg.
Złożyło się nań kilka czynników, które uchroniły ją przed
katastrofą demograficzną. W kolejnych latach było podobnie: nie ominęła mieszkańców tych ziem, ale jednocześnie jej skala nie była tak ogromna jak
na zachodzie kontynentu.
Bibliografia:
1. Dębski M., Polska w czasach zarazy, "Zakazana Historia", 3(78)2020, s. 20-29
2. Kowalczyk Ł., Zielona Wyspa? Czy dżuma naprawdę ominęła Polskę Kazimierza Wielkiego?, "Tytus.edu.pl" z dnia 21 stycznia 2019 r., https://tytus.edu.pl/2019/01/21/zielona-wyspa-czy-dzuma-naprawde-ominela-polske-kazimierza-wielkiego/ (dostęp 23 kwietnia 2020 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz