Kto nie lubi spontanicznych wycieczek, ot tak. Jedzie się w jedno miejsce a po drodze zagląda się w miejsca, które przypadkowo się mija. Stą...

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Pies znalazł skarb średniowiecznych monet

Średniowieczne brakteaty - jednostronne monety - przechowywane w glinianym garnku odnaleziono w okolicach Wałbrzycha na Dolnym Śląsku. Według archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska, nie było od co najmniej stu lat.

Zgłoszenie o znalezisku wpłynęło do wałbrzyskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu 7 kwietnia. Następnego dnia starszy inspektor ds. zabytków archeologicznych, Marek Kowalski, wraz z ekipą archeologów z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego dokonali oględzin zgłoszonych przedmiotów oraz miejsca znalezienia.

Na trop cennych zabytków archeologicznych miał trafić pies o imieniu Kajtuś podczas spaceru ze swoim właścicielem.

„Okazało się, że znalezione przedmioty to średniowieczne brakteaty, które były przechowywane w zniszczonym glinianym garnku. Wstępne oględziny pozwalają określić chronologię znaleziska na pierwszą połowę XIII wieku. Znalezisko jest homogeniczne, jeżeli chodzi o naczynie i monety. Sugeruje to okres, w którym przedmioty zostały ukryte. Wstępna identyfikacja mennic wskazuje na warsztaty Brandenburgii, Saksonii oraz Śląska” – poinformował we wtorkowym komunikacie Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków wskazując, że według wstępnej oceny archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska, nie było od co najmniej stu lat.

Brakteaty ze skarbu kotowickiego przechowywane w Muzeum Archeologicznym we Wrocławiu/ fot. Pnapora/ CC BY S.A 3.0


Jak podano brakteaty wykonane z cienkiej blaszki funkcjonowały jako środki płatnicze w okresie średniowiecza. „Użytkowanie poszczególnych serii menniczych było stosunkowo krótkie. Z danych historycznych wiadomo, że wymiana środka płatniczego w tym okresie następowała nawet 2-3 razy w roku. Ze względu na powyższe, zachowanych monet z tego okresu jest niewiele, ponieważ były one na bieżąco przetapiane i tłoczono w nowe serie. Znalezienie znacznej ilości monet z tego okresu jest więc wyjątkową okolicznością” – podkreślają konserwatorzy.

Nazwa monety wywodzi się z języka łacińskiego od słowa "bractea" - blaszka. Monety te – ze względu na grubość blaszki - mogły być tłoczone tylko jednostronnie na miękkiej podkładce. Stempel odciskano w sposób wypukły na awersie, natomiast rewers był wklęsły jako negatyw. „Sama idea tłoczenia monet z cienkiej blaszki spowodowana była małą dostępnością kruszcu – srebra lub rzadziej złota oraz zasobami mennicy. Monety w tym czasie mogli bić królowie, książęta, biskupi. Ten stan trwał do odkrycia znacznych złóż srebra pod czeską Pragą, gdy zaczęto bić +euro średniowiecznej Europy+ w postaci groszy praskich, które powoli wyparły brakteaty” – wyjaśniono.

Konserwatorzy wskazują, że same brakteaty są wdzięcznym materiałem do studiów mediewistycznych. Dominują na nich przedstawienia antropogeniczne, zoomorficzne, fantastyczne oraz elementy architektury. "+Nasze+ znalezisko jest w zadziwiająco dobrym stanie. Odciski w większości są wyraźne, a same monety mało zniszczone. Z naszej wiedzy wynika, że do tej pory największe zbiory brakteatów znajdują się w Krakowie i Warszawie. Mając na uwadze ilość obecnie znalezionych monet możemy przypuszczać, że mekką mediewistów będzie teraz Wrocław” – zauważa Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków.

Monety czeka teraz opracowanie naukowe, konserwacja i publikacja, co - jak zaznaczono - wymaga pozyskania dotacji w formie grantów naukowych. Dla szerszej publiczności będą więc dostępne dopiero za jakiś czas.

W komunikacie podkreślono, że znalezisko posiada rangę zabytku archeologicznego i jako takie jest własnością Skarbu Państwa – monety nie trafią więc na rynek numizmatyczny, ale będą udostępnione zwiedzającym w muzeum. (PAP)

Tekst pochodzi z serwisu naukawpolsce.pap.pl

środa, 20 kwietnia 2022

Niszczejące zabytkowe kamienice na zapleczu warszawskiego Nowego Światu

Bez wątpienia Nowy Świat jest jedną z najbardziej reprezentacyjnych ulic Warszawy. Od jej wschodniego zaplecza znajdują się dwie kamienice popadające od lat w ruinę i wymagające pilnego remontu.


 Obie oficyny znajdują się przy obecnej ul. Gałczyńskiego 8 i 10. Nie posiadają wartości artystycznej, będąc zwykłą prosta miejska zabudowa, i nie są związane z żadnym wydarzeniem historycznym. A jednak warto by było je zachować dla następnych pokoleń.

Przed 1949 r. stanowiły część zaplecza Nowego Światu, odpowiednio pod numerami 44 i 46. Są unikatowym reliktem dawnej podwórzowej zabudowy posesji, zamkniętych kamienicami frontowymi Nowego Światu. Przypominały one wlot wewnętrznej uliczki obudowanej oficynami mieszkalnymi i obiektami gospodarczymi. Oficyna przy Gałczyńskiego 8 zamykała trójdzielne podwórze przy Nowym Świecie 44 i miała ten sam adres, natomiast oficyna pod 10 zamykała posesję przy Nowym Świecie 46.

Trójpiętrowa oficyna Rydzykowskich przy ul. Gałczyńskiego 8 wybudowana została w końcu XIX w. Zachował się jej oryginalny grzyms koronujący. Nie wiadomo jednak, czy w jej wnętrzu na drewnianej klatce schodowej nadal jest żeliwna balustrata. Albowiem złodzieje-złomiarze wyrwali z muru budynku żeliwną obudowę zdroju.

Czteropiętrowa oficyna Winiarskich przy Gałczyńskiego 10 pochodzi z II-poł. XIX w. Uwagę przykuwają liczne pęknięcia na jej fasadzie.

Oficyny pozostają wyłączone z użytkowania i wyróżniają się na tle zadbanej okolicy. Nie wpisano ich jak dotąd do miejskiego rejestru zabytków, dzięki czemu stołeczny konserwator mógłby podjąć działania zapobiegające ich całkowitemu zniszczeniu.


Opracowano na podstawie:

Sudecki J., Na zapleczu Nowego Światu, "Gazeta Polska codziennie. Dodatek mazowiecki" nr 76(3163) z dnia 20 kwietnia 2022 r., s. 2-3


Fotografię kamienic dodam, jak będę przejazdem w Warszawie.


wtorek, 12 kwietnia 2022

Oficerowie, duchowni i cywile, mężczyźni, kobiety i małoletni - ofiary Zbrodni Katyńskiej

W powszechnej świadomości Zbrodnia Katyńska funkcjonuje jako mord na oficerach Wojska Polskiego dokonanego przez Sowietów na jeńcach wojennych więzionych w Ostaszkowie, Kozielsku, Starobielsku oraz we Lwowie, Równym, Łucku, Tarnopolu, Drohobyczu i Stanisławowie. W ramach tej zbrodni zamordowano również kilka tysięcy cywili, nie oszczędzono kobiet. Jedną nawet aresztowano z 2-letnim synkiem.


Sowieci po ataku na Polskę 17 września 1939 r. przystąpili do systematycznych aresztowań nie tylko wziętych do niewoli jeńców, ale również cywili. W tym drugim przypadku byli doskonale przygotowani - wiedzieli których obywateli uwięzić. Łącznie w rękach Sowietów znalazło się wówczas ok. 250 tys. obywateli państwa polskiego.

Osobne obozy, więzienia i decyzja o eksterminacji

Już 19 września zdecydowano o powołaniu Zarządu do Spraw Jeńców Wojennych i Internowanych przy NKWD i podległej mu sieci obozów i więzień rozlokowanych w obwodach zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi, w których łącznie przebywało 18 tys. wojskowych i 11 tys. cywili. Ludzi, których Sowieci uznali za największych wrogów.

Wobec jeńców i więźniów podejmowano próby indoktrynacji ideologią komunistyczną by zmienić ich orientację na prosowiecką. Leszek Szymowski działania te określił jako przygotowania do "złamania kręgosłupa narodu".1 Chodziło o swoiste unieszkodliwienie (a później wręcz wyeliminowanie) elity państwa, jednostek wybitnych, wykształconych, społeczników o patriotycznych zapatrywaniach, które z pewnością działałyby przeciw nowej narzuconej władzy komunistycznej. Na tym jednak się nie skończyło: więźniom celowo pozwolono na pisanie listów do rodzin - dzięki temu Sowieci uzyskali bazę adresową, będącą podstawą do deportowań 60 tys. osób w głąb ZSRR, jakie przeprowadzano w lutym 1940 r. Wszystko po to, aby możliwie jak najskuteczniej zniszczyć kwiat polskiej inteligencji. 

Prowadzona agitacja wśród więźniów przynosiła wymierne efekty: Sowieci pozyskali tylko niewielką garstkę mundurowych gotowych budować nową sowiecką polskojęzyczną kolonię. Jednocześnie przeprowadzano przesłuchania i rozpatrywano sprawy poszczególnych osób, przykładowo te po 60 roku życia i szeregowych żołnierzy zwalniano do domów, innych skazywano na roboty na Syberii.

Z niewiadomego powodu, a może widząc bezcelowość dotychczasowych działań, Ławrientij Beria 5 marca 1940 r. przedłożył Józefowi Stalinowi dokument, który w swej treści ma wiele niejasności i nieścisłości w kwestii liczb i kategorii więźniów.2 Opisywał w nim, że w obozach dla jeńców wojennych i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi przetrzymywani są polscy oficerowie, członkowie kontrrewolucyjnych partii politycznych, organizacji konspiracyjnych i in., którzy nie poddają się agitacji i oczekują jedynie na zwolnienie, by móc stanąć do walki przeciw ZSRR. Dlatego proponował w trybie przyspieszonym rozpatrywać sprawy 14,7 tys. jeńców i 11 tys. więźniów i zastosować wobec nich najwyższy wymiar kary - rozstrzelanie (czyli bez wzywania oskarżonych, przedstawiania im zarzutów i decyzji o zakończeniu śledztwa).3 Jeszcze tego samego dnia Biuro Polityczne KC WKP(b) przyjęło dokument bez zastrzeżeń. Miesiąc później odbyły się pierwsze transporty jeńców i więźniów, i egzekucje w miejscach kaźni: Katyniu, Charkowie, Kalininie (ob. Twer), Chersoniu, Kijowie, Mińsku...

Oficerowie Wojska Polskiego i funkcjonariusze służb mundurowych

Pierwszą najliczniejszą kategorią więźniów-jeńców, ofiar Zbrodni Katyńskiej, byli oficerowie Wojska Polskiego, również ci z rezerwy powołani do wojska z chwilą ataku Niemiec na Polskę. Dla nich zorganizowano osobne "obozy oficerskie": w Kozielsku i Starobielsku dla ok. 8 tys. wyższych i niższych stopniem żołnierzy Wojska Polskiego i Korpusu Ochrony Pogranicza, w Ostaszkowie zaś umieszczono głównie ok. 6 tys. funkcjonariuszy Policji Państwowej, Straży Granicznej, służby więziennej oraz KOPu. Wojskowi i funkcjonariusze nie osadzeni w obozach przebywali w innych więzieniach wraz z cywilami, pojedyncze osoby przetrzymywano też w więzieniach na terenie ZSRR. Niektóre z nich, uznane za przydatne władzy, ominął los kolegów.

Wszyscy oprócz tego byli ludźmi różnych zawodów: profesorami, adwokatami, pisarzami, lekarzami, przedsiębiorcami, właścicielami ziemskimi. Jednak tylko to, iż nosili polski mundur i nie chcieli pójść na współpracę, przesądzał o ich losie.

Oprócz żołnierzy Wojska Polskiego jeńcami wojennymi byli także policjanci, funkcjonariusze Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza. Przetrzymywano ich głównie w Ostaszkowie.

Zdjęcie wykonane podczas prac ekshumacyjnych w Katyniu w 1943 r. przez delegację Polskiego Czerwonego Krzyża. W historii nie ma drugiej takiej zbrodni, która objęłaby tak duży odsetek kadry oficerskiej jednego państwa.


Cywile

Aresztowania osób cywilnych przez NKWD trwały na terenach zajętych przez Armię Czerwoną do końca 1939 r. Przetrzymywano je w więzieniach we Lwowie, Równym, Łucku, Tarnopolu, Drohobyczu i Stanisławowie.

Dane 3435 ofiar cywilnych znajdują się na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej, pozostałych 3870 mogą znajdować się na jak dotąd nieodnalezionej białoruskiej liście.4 W obu przypadkach nazwy wskazują jedynie na teren popełniania zbrodni jak również mógł łączyć je podobny profil ofiar. Specyfika obu list w porównaniu do list ofiar z Katynia, Chersonia i Kaliningradu wynikała z tego, iż zawierały w głównej mierze dane osób pochodzących bezpośrednio z tych terenów. Nie wszystkie miejsca pochówków są znane.

Chociaż wśród cywili byli lekarze, prawnicy, posłowie, poeci, właściciele ziemscy, sportowcy, kamienicznicy, urzędnicy państwowi i samorządowi o różnej narodowości (polskiej, ukraińskiej, żydowskiej, ormiańskiej czy rosyjskiej), to dla NKWD najważniejszym kryterium, jakim kierowało się przy aresztowaniach, była prowadzona działalność społeczna, przynależność do organizacji paramilitarnych, politycznych tudzież około pierwszo-wojenna działalność niepodległościowa.

Dane osób z ukraińskiej listy katyńskiej nie są w pełni ustalone. Jest to utrudnione tym, że po agresji ZSRR na Polskę do więzień trafiły też osoby pochodzące z centralnej Polski (uciekały przed wojną z Niemcami) jako podejrzane o dywersję czy szpiegostwo a i NKWD nie zawsze precyzyjnie odnotowywało dane aresztowanych osób. 

Kobiety i dzieci

Łącznie w Zbrodni Katyńskiej zamordowano 55 kobiet, jedną w samym Katyniu, 53 w Bykowni, miejsce pochówku 1 pozostaje nieznane, ponieważ nie odkryto wszystkich miejsc zbiorowych mogił.5

W Katyniu, podczas ekshumacji w 1943 r. odkryto szczątki jednej tylko kobiety. Nie ujawniono tego faktu, ale prof. Gerhard Buhtz wywiózł jej czaszkę do Wrocławia do Zakładu Medycyny Sądowej. Po 1945 r. trafiła w ręce prof. Bolesława Piaseckiego, który ukrywał ją przed komunistycznymi służbami. W 2005 r. oficjalnie została zidentyfikowano za pomocą tzw. metody superprojekcji. W ten sposób potwierdzono oficjalnie pobyt kobiety-pilota w obozach w Ostaszkowie a następnie w Kozielsku, o której zachowały się wzmianki w zapiskach ofiar oraz we wspomnieniach nielicznych ocalałych. 

Kobietą tą była Janina Lewandowska, podporucznik pilot, córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego. Do niewoli sowieckiej trafiła jako cywil, być może w okolicach Husiatynia. Nie zdołała ukryć swej prawdziwej tożsamości i trafiła do obozu jenieckiego. Jej los był przesądzony.

Ppor. Janina Lewandowska w stroju pilota

Nazwiska pozostałych 54 kobiet znajdują się na ukraińskiej liście katyńskiej. Zostały aresztowane, ponieważ one również były przed wojną aktywne w życiu społecznym i politycznym. Były urzędniczkami, nauczycielkami, policjantkami, pracownicami służby więziennej, właścicielkami ziemskimi wreszcie żonami oficerów Wojska Polskiego. Inne aresztowano za współpracę z polskimi służbami śledczymi, wywiadem wojskowym czy konspiratorskim ZWZ. Najstarsze z nich reprezentowały rocznik 1881, najmłodsza miała w chwili zatrzymania 17 lat.

Alejka polskiego cmentarza wojennego w Kijowie-Bykowni. W masowych grobach spoczęło tu 3435 polskich obywateli: wojskowych, cywili, w tym 53 kobiety

O jednej z kobiet wiadomo nawet, iż została aresztowana 20 września 1939 r. razem z 2-letnim synkiem. Dziadkom chłopca udało się wydostać go z rąk NKWD. Inne dzieci nie miały tyle szczęścia. 6-letni chłopiec przebywający razem z ojcem w Starobielsku, został wywieziony w maju 1940 r. w nieznanym kierunku.

To nie były odosobnione przypadki.6 Wiele dzieci w wieku nastoletnim podążało śladem ojców, by na miarę swoich możliwości walczyć z wrogiem. Trafiały do niewoli wraz z rozbitymi oddziałami, dlatego że nie istniały odgórne wytyczne co do postępowania w przypadku dzieci.

Z ustalonej grupy 65 dzieci w wieku od 8 do 17 roku życia większość została zwolniona. Mogły zostać odesłane do domów dziecka, jak np. ośmioletni Feliks Mastalerz do domu dziecka w Ostaszkowie. Mimo to los większości z nich pozostaje nieznany.

Warto dodać, iż najmłodszą zidentyfikowaną ofiarą w Miednoje był 18-letni Stanisław Ozimek. Po latach jego kat wspominał jego chłopięcy, młodzieńczy uśmiech.

Duchowni

Osoby stanu duchownego różnych wyznań trafiły po 17 września 1939 r. do NKWD-owskich więzień i obozów dlatego, iż były związane z Wojskiem Polskim od czasu wojny polsko-bolszewickiej. Po zakończeniu działań wojennych pozostali w wojsku pełniąc posługę w parafiach czy szpitalach wojskowych, Policji Państwowej, Straży Granicznej, KOP-ie. Obok nich znaleźli się również ochotnicy i duchowni rezerwy.

Baruh Steinberg jako młody rabin w 1917 r. wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej i pełnił posługę wśród polskich żołnierzy żydowskich. Od 1936 r. był Naczelnym Rabinem Wojska Polskiego. Zamordowany 12 kwietnia 1940 r. w Katyniu

Dla więźniów obecność duchownych była poniekąd pocieszająca - wspólne nabożeństwa i udział w nich bez względu na wyznawaną wiarę podnosił wszystkich na duchu. Odbywały się one w zatłoczonych barakach, w bardzo skromnych warunkach. Duchowni zmuszeni byli prowadzić codzienną posługę na ogół w skrytości. Byli to nie tylko księża rzymskokatoliccy ale również duchowni ewangeliccy, prawosławni, rabini (w tym naczelny rabin WP) i kapłani muzułmańscy.

Spośród 34 wziętych do niewoli duchownych, ocalało tylko dwóch.

***

Wszystkie ofiary łączył podobny życiorys: przynależność do Związku Walki Czynnej, Związku Młodzieży Polskiej "Zet", służba w Legionach Polskich, Legionie Puławskim, walki w obronie Lwowa, powstaniach śląskich i w wielkopolskim; posiadane odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych; wreszcie najważniejsza: działalność społeczna i polityczna.

Zbrodnia Katyńska stanowi dla narodu polskiego bolesne doświadczenie, o którym przez 50 lat nie wolno było mówić. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego przekazano Polsce dokumenty dotyczące tej zbrodni. Był to początek odkrywania okrutnej prawdy. Katyń stał się, obok Piaśnicy, Auschwitz i Palmir, symbolem zagłady polskich elit niepodległościowych.


Przypisy i bibliografia:

1. L. Szymowski, Wielka czystka: sowieckie deportacje w 1939 roku, "Rzeczpospolita" z dnia 12 września 2019 r., https://www.rp.pl/historia/art1134551-wielka-czystka-sowieckie-deportacje-w-1939-roku (dostęp kwietnia 2022 r.).

2 Problematykę tę omówił w artykule S. Kalbarczyk, Mord na więźniach – mniej znana strona Zbrodni Katyńskiej, "Przystanekhistoria.pl" z dnia 22 marca 2020 r., https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/zbrodnia-katynska/64347,Mord-na-wiezniach-mniej-znana-strona-Zbrodni-Katynskiej.html (dostęp 9 kwietnia 2022 r.).

3 Ostatecznie zamordowano łącznie prawie 22 tys. osób.

4 Obie listy omówił W. Wasilewski, Profil ofiar zbrodni katyńskiej, "Przystanekhistoria.pl" z dnia 6 kwietnia 2021 r., https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/wrzesien-1939/80279,Profil-ofiar-zbrodni-katynskiej.html (dostęp 10 kwietnia 2022 r.).

5 R. Piątek, D. Siemińska, Polki – ofiary represji komunistycznych na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej w świetle źródeł archiwalnych i archeologicznych, „Biuletyn Fundacji generał Elżbiety Zawadzkiej”, 27(65)/2015, s. 3-27, https://zawacka.pl/uploads/dokumenty/Biuletyn_2015_Do_Net.pdf (dostęp: 11 kwietnia 2022 r.).

6 E. Kowalska, W cieniu Katynia. Garść refleksji o małoletnich i kobietach ofiarach zbrodni katyńskiej, "Przystanekhistoria.pl z dnia 5 marca 2020 r., https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/63729,W-cieniu-Katynia-Garsc-refleksji-o-maloletnich-i-kobietach-ofiarach-zbrodni-katy.html (dostęp 11 kwietnia 2022 r.); Ich już nie ma, https://katyn.ipn.gov.pl/kat/ludzie/ofiary/12144,Ich-juz-nie-ma.html (dostęp 11 kwietnia 2022 r.).


W tekście wykorzystano zdjęcia z domeny publicznej.


środa, 6 kwietnia 2022

Zaginione notatniki Darwina podrzucono do biblioteki Uniwersytetu Cambridge

W listopadzie 2000 r. dwa notatniki Karola Darwina udostępniono do sfotografowania w tymczasowym studiu fotograficznym znajdującym się w piwnicy biblioteki. W lutym 2001 r. zauważono ich zaginięcie.

Po ponad 20 latach anonimowa osoba podrzuciła je do biblioteki w różowej torbie prezentowej z karteczką "Wesołej Wielkanocy dla bibliotekarzy", oczywiście w miejscu nieobjętym monitoringiem. Chyba komuś było wstyd za tak długie ich przetrzymywanie a i strach przed konsekwencjami też nie był z pewnością nie bez znaczenia.

Fragment notatnika z drzewem życia/ Domena Publiczna

Słynne notatniki Darwin sporządził podczas swej podróży na Galapagos w 1837 r. Zawierały pierwszą, mniej rozbudowaną wersję drzewa życia znaną z jego dzieła O powstawaniu gatunków z 1859 r.

Notatniki będzie można oglądać od lipca na wystawie poświęconej Darwinowi.




wtorek, 5 kwietnia 2022

W pobliżu starożytnego Uruk znaleziono łódź sprzed 4 tys. lat

Niemieccy archeolodzy natrafili na wyjątkowe znalezisko podczas prac wykopaliskowych. Łódź datowana na 2 tys. lat p. n. e. znajdowała się przy dawnym brzegu Eufratu nieopodal starożytnego Uruk.

Uruk było jednym z najstarszych miast w tej części Bliskiego Wschodu. Założony przez Sumerów, był później ważnym miastem państwa babilońskiego. Ciągłość osadnictwa trwała w tym miejscu do ok. VII w. n. e., do mniej więcej podbojów arabskich.

Rekonstrukcja starożytnej łodzi i przystani w sumeryjskim Eridu/ Domena publiczna

Łódź odkryli już w 2018 r. archeolodzy z Niemieckiego Instytutu Archeologicznego. Udokumentowano ją wówczas fotogrametrycznie. Obecnie, wobec konieczności przeprowadzenia wykopalisk ratunkowych, jej szczątki ponownie ujrzały światło dzienne.

Mierząca 7 m długości i 1,4 m szerokości łódź została zbudowana z drewna, trzciny, liści palmowych i uszczelniona bituminem. Zatonęła przy brzegu Eufratu. Dalsze badania i konserwacja zostanie przeprowadzona w Muzeum Iraku w Bagdadzie.


Bibliografia:

4000-year-old boat excavated near the ancient city of Uruk, "Heritagedaily.com" z dnia 4 kwietnia 2022 r., https://www.heritagedaily.com/2022/04/4000-year-old-boat-excavated-near-the-ancient-city-of-uruk/143307?amp (dostęp: 5 kwietnia 2022 r.)

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

300 rekonstruktorów wzięło udział w XV Katyńskim Marszu Cieni

W tegorocznej edycji Katyńskiego Marszu  Cieni wzięło udział ok. 300 rekonstruktorów z całej Polski. Jest to jedno z ważniejszych wydarzeń, w wyjątkowy sposób upamiętniające 22 tys. osób zamordowanych w 1940 r. przez Sowietów.

Katyński Marsz Cieni jest jednym z ważniejszych wydarzeń upamiętniających ofiary Zbrodni Katyńskiej. Biorą w nim udział przede wszystkim rekonstruktorzy, zwłaszcza ci, których krewni znajdują się na liście ofiar a także osoby chętne towarzyszyć maszerującym. Forma ta przyciąga widzów, obcokrajowcy nie "znający tematu" zadają pytania podczas przystanków w Marszu.

O godz. 15 Marsz wyruszył z Muzeum Wojska Polskiego, przez Stare Miasto do Pomnika Poległym i Pomordowanym na Wschodzie. Przez część trasy na jego czele jechał czarny woron - replika samochodu, którym wywożono więźniów na miejsce egzekucji. Podczas każdego postoju akcentowano różne aspekty dotyczące więźniów: stopnie wojskowe, pochodzenie, wyznanie, zawód oraz ich jednoczenie się w obliczu nieznanej przyszłości.

Katyński Marsz Cieni odbywa się w Warszawie nieprzerwanie od 2008 r. Organizowany jest przez Grupę Historyczna "Zgrupowanie Radosław" oraz IPN.

W tym roku wydarzenie miało drugi symboliczny wymiar wobec doniesień o mordowaniu przez Rosjan skrępowanych jeńców strzałem w potylicę podczas aktualnie trwającej wojny.


***

The 14th Katyn March of Shadows is a tribute to circa 22 thousands officers of the Polish Army, Border Protection Corps, State Police and another uniformed services who was murdered  by the Soviets in Katyn and other places in april 1940.

The 14th Katyn March of Shadows was organized by the Historical Reenacment Group "Zgrupowanie Radosław" and Institute of National Remembrance

piątek, 1 kwietnia 2022

Polscy archeolodzy odnaleźli legendarny skarb Templariuszy. Okrzyknięto to największą sensacją archeologiczną XXI w.

Zakon Templariuszy słynął z posiadania niewyobrażalnych bogactw. To one stały się dla nich zgubą.

Zakon Templariuszy utworzono w XII w. podczas krucjat do Ziemi Świętej. Odtąd stopniowo gromadził majątek. Nawet udzielił pożyczki królowi francuskiemu, Filipowi Pięknemu. To był dla Zakonu początek końca. Król bowiem nie miał ochoty spłacać zadłużenia. 
Ostatecznie w 1312 r. doprowadzono do kasacji Zakonu, ale w żadnej z siedzib nie znaleziono żadnych skarbów.

Przez wieki wokół niego narosło wiele legend. Istniały przypuszczenia, że skarb mógł zostać ukryty w Polsce. Niezależne Stowarzyszenie Archeologów Polskich pod kierunkiem wnuka słynnego Pana Samochodzika, dr Tomasza Nienackiego przeanalizowało jeszcze raz XIV-wieczne poszlaki, które doprowadziły ich do małej pomorskiej miejscowości, w której wybudowano kościółek dokładnie rok przed słynną kasacją. Informacja o tym pojawia się we francuskiej kronice anonimowego mnicha, który żył na przełomie XIII i XIV w. Dzięki badaniom georadarem okazało się, że pod świątynia znajdują się zapomniane krypty a nawet tunel.

Tajemniczy tunel, który znajduje się pod kościołem/fot. Marfryd6360


Ze względów bezpieczeństwa archeolodzy nie podają informacji, o które dokładnie miejsce chodzi. Przypuszczają również, że w jednej z dębowych skrzyń może znajdować się Święty Graal.



Skoro, drogi Czytelniku, dotarłeś już do ostatniego akapitu, mam nadzieję, że umiliłam Ci Prima Aprilis tym wpisem. A zdjęcie pochodzi z Wikipedii Commons, udostępniono je na licencji CC0 1.0. Nie podano w opisie, gdzie je wykonano.