Kto nie lubi spontanicznych wycieczek, ot tak. Jedzie się w jedno miejsce a po drodze zagląda się w miejsca, które przypadkowo się mija. Stą...

niedziela, 25 sierpnia 2024

Groty Nagórzyckie - unikalna w Europie kopalnia piasku kwarcowego

Kto nie lubi spontanicznych wycieczek, ot tak. Jedzie się w jedno miejsce a po drodze zagląda się w miejsca, które przypadkowo się mija. Stąd wzięła się moja dzisiejsza "polecajka" Grot Nagórzyckich.

Oczywiście zapomniałam zrobić zdjęcie z zewnątrz, więc posiłkuję się Wikipedią. Widok na wejścia do Grot od strony lasu/ fot. Michał Dereka /CC SA 4.0

Groty Nagórzyckie swą historią sięgają XVIII w., gdy w tym miejscu istniała wieś Nagórzyce. Okoliczni mieszkańcy wydobywali tu piasek, którym wysypywali klepiska chat, obejścia, chodniki czy też każdorazowo uprzątnięte groby. Ze względu na specyficzną strukturę - zawierał idealnie okrągłe ziarenka - nie nadawał się do celów budowlanych, bo niezbyt dobrze wiązał zaprawę murarską. Nagórzyczanie sprzedawali piasek także mieszkańcom pobliskiego Tomaszowa, często za ziemniaczane obierki. Stąd wzięło się powiedzenie, funkcjonujące jeszcze w 20- leciu międzywojennym w tej okolicy, "nie ma piasku za łupiny" na określenie mało opłacalnej transakcji.

Prawdziwy rozkwit Nagórzyc nadszedł w XIX w. Tutejszy piasek składał się bowiem w 80% z przezroczystego kwarcu, co docenili hutnicy szkła. Jego jakość porównywano do słynnego w Europie piasku saksońskiego. Piasek w coraz większych ilościach transportowano do Piotrkowa, Warszawy, Częstochowy i Rudnik.

Widok na jedną z sal i widoczne dalej korytarze. Zauważalne jest na każdym kroku amatorskie drążenie tuneli

Wartym podkreślenia jest, że nigdy w tej kopalni nie pracowali profesjonalni górnicy. Prace odbywały się amatorsko. Nie budowano żadnych zabezpieczeń korytarzy i sal, które mogły się zawalić. Ten stan rzeczy trwał do początku XX w., kiedy to nieopatrznie podcięto jedną z kolumn podtrzymującą strop komory, która się zawaliła. Zginął wtedy Jan Jabrzyk (według relacji Teresy Serwy z domu Jabrzyk). Władze carskie zakazały wówczas dalszego wydobycia z podziemnych jam. Kontynuowano je w związku z tym metodą odkrywkową do początku lat 20., kiedy to na drugim brzegu Pilicy otworzono nowoczesną kopalnię "Biała Góra".


Późniejsze lata upływały na próbach stworzenia z Grot atrakcji turystycznej.  Były w końcu jednym z nielicznych unikatów w Europie. Próbowano nawet stworzyć w nich węgierską winiarnię. Jednocześnie postępowała ich degradacja.
Ostatecznie w latach 2010-12 poczyniono prace mające na celu ich właściwe zabezpieczenie i udostępnienie dla turystów.

Ciekawostki:
  • Na początku XX w. porównywano je nawet do Postojnskiej Jamy w Adelsbergu na Słowacji pod względem urody.
  • Groty składają się z wielu korytarzy, zaułków i sal. Każda z nich ma swoją nazwę. Największa jest Sala królewska o wymiarach 30x25x3 m.
  • Do pracy w kopalni wykorzystywano konie. Każdego nowego konia, zanim przyzwyczaił się do warunków pracy pod ziemią, pojono alkoholem aby łatwiej było go okiełznać
  • Z Grotami powiązano legendę o zbóju Madeju







 

sobota, 24 sierpnia 2024

Piknik z Czterema pancernymi w Godowie

W dniu dzisiejszym miałam okazję zajrzeć na małą imprezę w klimatach filmowo-historyczno-rekonstrukcyjnych. Tematem przewodnim był serial Czterej pancerni i pies. 

Wydarzenie odbywało się pod hasłem "Filmowe Plenery z Franciszkiem Pieczką". Można było zobaczyć przede wszystkim słynny czołg "102" (czy raczej czołg, który go udawał). Spośród wszystkich prezentowanych drugi wojennych pojazdów ten był oczywiście najbardziej oblegany i ciężko było zrobić zdjęcie bez osób trzecich w tle. Na mojej fotografii jest kamerzysta, który odłożył sobie na nim kamerę, dla wygody.


Poza tym można było obejrzeć dioramy grup rekonstrukcyjnych o następującej tematyce: szpital polowy, zmotoryzowana piechota, wojna w Afganistanie.



Dodatkową atrakcją były: strzelnica, prezentacja lokalnych potraw przez okoliczne koła gospodyń czy tresura psów. Miłośnicy serialu Czterej pancerni i pies mogli także wysłuchać prelekcji Marka Łazarza na jego temat.

Dla każdego odwiedzającego wydarzenie czekała przepyszna wojskowa grochówka podawana prosto z kuchni polowej.
Gwoździem programu była inscenizacja walk z czasów II wojny światowej, jednak ze względu na 30-stopiowy upał już na nią nie czekałam. Widziałam jedynie przygotowania do niej.

Chętni mogli także wziąć udział w biegu i marszu nordic walking o puchar Honoraty i Gustlika.




niedziela, 28 lipca 2024

Petrovice - jeden z punktów na polsko-czeskiej trasie rowerowej

Mała czeska miejscowość przy samiutkiej granicy z Polską. Nie ma tu nic nadzwyczajnego. Przebiega przez nią jedna z tras rowerowych. Dlatego ktoś może przypadkiem tu trafić.


Pierwsza wzmianka o Petrovicach pojawiła się już w 1305 r. w dokumencie biskupa Henryka Vrbna. Nazwa pochodzi albo od herbu z kluczami św. Piotra albo od imienia nieznanego zalożyciela/właściciela wsi.

Petrovice należą do historycznego obszaru Śląska Cieszyńskiego.

W samej miejscowości nie ma zbyt wiele atrakcji. Jednak krótko je przedstawię.


Pamiątkowy krzyż. Znajduje się co prawda po polskiej stronie granicy, ale kilka kroków od pieszego przejścia granicznego w Skrbeńsku



Kościół św. Marcina z 1789 r., wybudowany na miejscu wcześniejszej drewnianej świątyni z 1496 r. Pierwszy drewniany kościół, który wzniesiono tu ok. 1335 r., spłonął w 1490 r. W latach ok. 1585-1654 świątynia ta była luterańska.


Zameczek
Wokół jest piękny park, idealny na krótkie spacery



wtorek, 16 lipca 2024

Zegar na Zamku Królewskim w Warszawie będzie udostępniony dla zwiedzających

Przed przypadającą 19 lipca 50. rocznicą odbudowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie będzie on odświeżony i udostępniony zwiedzającym - mówi PAP konserwator zamkowego zegara Bartłomiej Górski. Dodaje, że z czasem planowana jest jego renowacja.


Zegar znajduje się na Wieży Zygmuntowskiej Zamku Królewskiego w Warszawie, zwanej też Wieżą Zegarową. Na każdej z czterech tarcz, skierowanych na cztery różne strony świata, widnieją wizerunki słońca z twarzami wyrażającymi różne emocje - smutek, obojętność, uśmiech i wesołość. Na pokrycie elementów tarcz i wskazówek zegara zużyto ok. 14 kg czystego złota. Na sam mechanizm zegara przeznaczono dwa spore pomieszczenia.

Zegar na Wieży Zygmuntowskiej Zamku Królewskiego w Warszawie/ fot. Władysław Meller/ CC BY-SA 4.0

W rozmowie z PAP Bartłomiej Górski, mistrz zegarmistrzostwa, od 2018 r. konserwator zamkowego zegara, przypomniał, że pierwszy zegar na Zamku Królewskim w Warszawie powstał w 1622 r. i był dziełem warszawskiego zegarmistrza Jana Suleja. "Niestety, nie zachowały się żadne dokumenty, jakiego typu był to mechanizm, jak był wykonany" - zaznaczył.


Płonąca Wieża Zygmuntowska na Zamku Królewskim w Warszawie podczas bombardowania miasta 17 września 1939 r./ fot. domena publiczna


17 września 1939 r. podczas pożaru zegar na wieży zamkowej został poważnie uszkodzony. Jego wskazówki zatrzymały się na godzinie 11.15 i w tym położeniu pozostawały aż do całkowitego zniszczenia Zamku przez hitlerowców w 1944 r. O tej godzinie zegar rozpoczął swoją pracę 19 lipca 1974 r., podczas uroczystości zakończenia pierwszego etapu odbudowy zamku, czyli oddania bryły w stanie surowym - mówił Górski.


Wyjaśnił, że z zegara ocalało tylko kilka elementów - "jedna z przekładni wskazań, komplet wskazówek i jedno słońce (z tarczy zegara - PAP)". "Niestety, z mechanizmu nie zostało nic. Trzeba było próbować coś zbudować, co nie było prostą sprawą, bo w tamtych czasach w Polsce nie budowano takich zegarów. Stąd też powstał zespół odbudowy zegara, który starał się wykonać mechanizm, który tutaj spełni swoją funkcję" - powiedział Bartłomiej Górski.

W czasie odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie nowy zegar wieżowy wykonano w czynie społecznym. Z informacji przekazanych przez Zamek Królewski wynika, że jego mechanizm i wystrój zewnętrzny stworzyli członkowie zespołu Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników m.st. Warszawy, pracujący pod kierunkiem mistrzów zegarmistrzowskich: Władysława Zaleskiego i Eugeniusza Wójcika. Konstruktorem mechanizmu zegara był ojciec Bartłomieja Górskiego, mgr inż. Marek Górski – absolwent Wydziału Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej, polecony przez prof. dr. hab. inż. Zdzisława Mrugalskiego z tego wydziału.

"Tata był jedynym projektantem oraz współkonstruktorem zegara. (...) Zaraz po studiach dostał możliwość zaprojektowania całego mechanizmu. Nie wiedział jak to robić, ale miał wiedzę zegarmistrzowską. Jego tata oraz mama byli zegarmistrzami" - opowiadał Bartłomiej Górski.

Zwrócił uwagę, że w tamtych latach w przemyśle zegarowym "bardzo mocno wchodziła technologia kwarcowa - dużo dokładniejsza, mniej zawodna, na tamte czasy nowoczesna". "Ale zdecydowano, że w takim obiekcie musi być zegar tzw. prawdziwy, klasyczny, z duszą, czyli zegar mechaniczny" - wskazał opiekun zegara. Zwrócił uwagę, że w zamkowym zegarze "zastosowane są pewne rozwiązania, które poprawiają jego dokładność, ale sam zegar, jego odmierzanie czasu, jest mechaniczny, nie kwarcowy. W tamtym czasie - jak mówił - wiele osób wspierało nowoczesną technologię, "dużo dokładniejszą, mniej zawodną". "Ale gwarantuję, że tamten zegar nie byłby w takim stanie po 50 latach" - podkreślił.

Jak podaje w archiwalnej informacji portal "Zegarki i pasje", którą przywołuje na swojej stronie Zamek Królewski, w sprawie wyboru koncepcji zegara dyskutowano podczas zebrania z udziałem m.in. profesora Jana Zachwatowicza – przewodniczącego Komisji Architektoniczno-Konserwacyjnej przy Obywatelskim Komitecie Odbudowy Zamku Królewskiego. Ostatecznie zdecydowano, że konstrukcja nowego zegara będzie oparta na tradycyjnej – mechanicznej zasadzie działania, a źródłem dźwięku będą dzwony. Jednym z argumentów, który wzięto pod uwagę, było to, że zegar mechaniczny będą w stanie wykonać zegarmistrze warszawscy, przy wsparciu specjalistów z Politechniki Warszawskiej i osób związanych z przemysłem maszynowym.

Na pytanie, jak często zegar na zamkowej wieży wymaga naprawy czy konserwacji, Bartłomiej Górski przyznał, że mechanizm wymaga stałej opieki, "jak każde urządzenie ciągłej pracy". Jak mówił, odkąd on zajmuje się zegarem, "miał jedną awarię, która spowodowała wyłączenie sekcji bicia", ponieważ pękła jedna z osi. W ciągu doby usterka została naprawiona.

Nawiązując do przypadającej 19 lipca br. rocznicy odbudowy zegara, Bartłomiej Górski powiedział: "na 50-lecie zegar będzie miał bardzo dużo gości i chciałbym, żeby był w możliwie najładniejszym stanie wizualnym - odświeżymy go". Zapowiedział też, że później "planujemy pełną renowację oraz dorobienie do niego zabudowy, żeby był już jednym z eksponatów - chodzącym, działającym". I podał ciekawostkę - zegar był pierwszym ukończonym urządzeniem, które w pełni działało w 1974 r. w odbudowywanym zamku.

Zamek Królewski na swojej stronie internetowej podaje, że projekt rekonstrukcji wystroju zewnętrznego zegara, czyli tarcz i wskazówek, opracował zespół pracowników Instytutu Przemysłu Budowlanego Politechniki Warszawskiej pod kierunkiem prof. mgr. inż. arch. Stanisława Marzyńskiego. Dzwony zegarowe, do wybijania godzin i kwadransów, wykonał w Węgrowie ludwisarz Antoni Kruszewski z synami. Pracami związanymi z wykonaniem i montażem mechanizmu zegara oraz zainstalowaniem go na wieży zamkowej kierował mistrz zegarmistrzowski Władysław Zaleski, a wykonaniem tarcz zegarowych – zegarmistrz Jan Stefanek. Całość prac nadzorował prof. Zdzisław Mrugalski.

W grudniu 1975 r. Mrugalski oraz Zaleski zobowiązali się do 25-letniej opieki i konserwacji zegara zamkowego. W styczniu 2001 r. funkcję tę przejął Marek Górski, konstruktor i wykonawca wielu innych mechanicznych zegarów - m.in. na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie, w kościele p.w. Świętego Józefa na Kahlenbergu pod Wiedniem, na Kolegiacie w Łowiczu, w budynku poczty w Dąbrowie Górniczej, Ratuszu w Piasecznie czy mechanizmu zegara kwiatowego przy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.


Jedna z tarcz zegara/ fot. Michał Górski/
CC BY-SA 3.0


Jak podaje Mrugalski w książce "Zegar na wieży Zamku Królewskiego w Warszawie", kwadratowe tarcze, których boki mają długość 282 cm, wykonane są z kilkunastu arkuszy blachy miedzianej połączonych ze sobą i zamocowanych na szkieletach ze stali nierdzewnej. Cyfry i rozetki dekoracyjne oraz obramowujące je okręgi wykonane są również z miedzi i pokryte warstwą złota. "W środkowej części tarcz umieszczone są wizerunki słońca - również pozłocone, przy czym na każdej z tarcz mają one +twarze+ o różnych wyrazach: smutek, obojętność, uśmiech i wesołość. Wskazówki, których całkowite długości wynoszą: godzinowa - 174 cm, a minutowa - 205 cm, wykonano z prętów miedzianych, a ich końcówki są również pokryte warstwą złota" - czytamy.

Na pokrycie elementów tarcz i wskazówek zegara zużyto ok. 14 kg czystego złota, które nieodpłatnie dostarczyła Mennica Państwowa w Warszawie.(PAP)


Materiał wideo dostępny jest na https://wideo.pap.pl/videos/74484/ oraz w wersji surowej do edycji na https://wideo.pap.pl/videos/74487/


Autorka: Dorota Kazimierczak


Źródło: naukawpolsce.pl

niedziela, 16 czerwca 2024

Podsumowanie marcowych badań archeologicznych na Westerplatte

W trakcie prac przeprowadzonych przez saperów na terenie półwyspu Westerplatte w Gdańsku odkryto 49 przedmiotów niebezpiecznych i ponad 180 historycznych artefaktów. Od 2016 roku odnaleziono ponad 4700 niebezpiecznych przedmiotów, w tym 3 bomby lotnicze.

Muzeum II Wojny Światowej poinformowało o efektach prac przeprowadzonych przez saperów pod nadzorem archeologicznym na terenie półwyspu Westerplatte. W okresie od 19 do 29 marca br. odkryto 49 przedmiotów niebezpiecznych, które przekazano do neutralizacji, oraz ponad 180 historycznych artefaktów.


Pomnik na Westerplatte (fot. Virtual-Pano/ CC BY-SA 4.0)


Tegoroczne prace były prowadzone w czterech miejscach: na torowisku przy ulicy Sucharskiego, na zalesionym terenie przy parkingu oraz działkach wzdłuż falochronu i za falochronem do bulwaru.

Oczyszczanie terenu mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa zarówno pracownikom muzeum, jak i turystom odwiedzającym Westerplatte rozpoczęto w 2016 r. i kontynuowano w latach następnych. Prace saperskie realizowali żołnierze z 43. Batalionu Saperów Marynarki Wojennej, Kompania Saperów Batalionu Inżynieryjnego z 2 Pułku Saperów z Kazunia Nowego oraz specjaliści z prywatnych firm.

"Do dzisiaj specjaliści spenetrowali obszar o powierzchni ponad 13,5 ha, czego rezultatem było znalezienie ponad 4,7 tys. niebezpiecznych przedmiotów, w tym 3 bomb lotniczych, z których jedna, o wadze 500 kg, znajdowała się zaledwie 30 cm pod powierzchnią gruntu" - przekazał kierownik Działu Archeologicznego Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku Filip Kuczma.

Dodał, że wśród innych zneutralizowanych przedmiotów było prawie 200 pocisków artyleryjskich (kalibru od 20 mm do 210 mm), granaty moździerzowe i ręczne, zapalniki oraz elementy amunicji strzeleckiej.

Ponadto w trakcie wykonywanych równolegle poszukiwań zabytków znaleziono niemalże 3,8 tys. przedmiotów związanych kontekstowo z historią Westerplatte od XVIII w. po czasy powojenne, m.in. kule armatnie i pociski muszkietowe będące świadectwem starć z czasów walk o sukcesje polską i z okresu napoleońskiego; monety, naczynia, ozdobne kafle piecowe powstałe i używane w okresie działania kurortu oraz liczne artefakty pochodzące z okresu funkcjonowania i obrony Składnicy, takie jak elementy umundurowania i uzbrojenia, części infrastruktury kolejowej czy ołowiane plomby zabezpieczające obiekty WST.

Na terenie Westerplatte od lat prowadzone są badania archeologiczne. W trakcie 10. etapu badań archeolodzy odkryli m.in. relikty Willi Podoficerskiej, Mikołajewa i ponad 3,7 tys. artefaktów.

W 2019 r. w trakcie badań odnaleziono mogiły 9 polskich żołnierzy. Część z nich zginęła w zbombardowanej 2 września 1939 r. przez Luftwaffe wartowni nr 5, pozostali polegli w innych częściach półwyspu. Współpraca Muzeum II Wojny Światowej z Pomorskim Uniwersytetem Medycznym w Szczecinie oraz z pionem śledczym Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku zaowocowała genetyczną identyfikacją 7 osób.

W 2022 r. zorganizowano uroczystości pogrzebowe, w trakcie których obrońcy WST spoczęli na nowym cmentarzu Żołnierz Wojska Polskiego wybudowanym na Westerplatte.(PAP)


Źródło: naukawpolsce.pap.pl

Wspólny grób Huna i "Europejczyka" z Czulic z czasów Wędrówki Ludów

Polacy odkryli w Czulicach (powiat krakowski) grób dwójki dzieci z czasów Wędrówek Ludów. Odkrycie dostarcza cennych informacji o relacjach między Hunami a lokalną ludnością w V w. n.e. Zastanawiamy się, w jaki sposób doszło do spotkania tych dwóch chłopców – powiedziała PAP dr Anita Szczepanek, jedna z autorek badania.

Szczegółowe wyniki badania grobu, w którym oprócz szkieletów dzieci znaleziono też szczątki psa, kota i wrony, zostały opisane w Journal of Archeological Science Reports.

Dr Anita Szczepanek z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN powiedziała PAP, że pochówek jest szczególny nie tylko ze względu na to, że to pierwszy taki grób z dziećmi odkryty w Polsce (w Chorwacji i Niemczech takie groby były już znajdywane), ale również dlatego, że dzieci różnią się od siebie etnicznie.

„Opracowanie tego grobu to rodzaj bioarcheologicznego śledztwa. Próbujemy dokonać rekonstrukcji tego, co się stało. Mamy dwójkę dzieci w wieku 8-9 lat, czyli rówieśników. Hun – chłopiec ze zdeformowaną czaszką jest położony anatomicznie. Wyposażony w złoty kolczyk, żelazny nóż, srebrne sprzączki do pasa i gliniane naczynie. O takim wyposażeniu mówimy «wyposażenie w zaświaty»” – wyjaśniła naukowczyni.

Dodała, że „drugi chłopiec jest Europejczykiem, spoczywa nieanatomicznie i był ułożony na brzuchu – co rodzi szereg pytań. Widać wyraźnie, że po jakimś czasie jego głowa została przeniesiona w okolice nóg. Ktoś chciał, żeby oboje byli zwróceni głowami w jedną stronę. Wiemy, że tego przesunięcia nie mogło dokonać zwierzę ryjące”.

Badaczka przyznała, że widok takiego grobu pobudza wyobraźnię naukowców, którzy nie poprzestają na zwykłym ustaleniu dat, ale chcą się dowiedzieć jak najwięcej o spoczywających tam ludziach i okolicznościach, w jakich zostali tam pochowani.

„Część zębów tego chłopca - Europejczyka - została w miejscu pierwotnego ułożenia głowy. Jego kości są też wyjątkowo gładkie, co nasuwa skojarzenia z poddaniem ich obróbce cieplnej – np. gotowaniu. Biorąc pod uwagę różne zwyczaje w tamtym czasie, nie budzi to naszego zaskoczenia. Ale może chciano też w ten sposób zabezpieczyć szczątki przed rozkładem?” – powiedziała Szczepanek.

Jednocześnie na uwagę zasługuje fakt, że grób pochodzi z 395–418 r. n.e., a to był czas, kiedy na terenie Polski zwłoki palono na stosie. To złamanie zwyczaju kulturowego rodzi przypuszczenia badaczy, że Europejczyk mógł być złożony w ofierze.

„Nie możemy też wykluczyć, że to zbieg okoliczności albo wręcz konieczność sprawiły, że ten chłopiec został złożony właśnie w tym grobie. Może też pełnił jakąś wyższą funkcję w hierarchii swojej społeczności, np. był synem lokalnego przywódcy” – dodała.

Dzięki tomografii komputerowej i rekonstrukcji 3D badaczom udało się ustalić wyjątkowo dużo szczegółów na temat Huna.

„Hun ma zdeformowaną czaszkę. Ta deformacja nie była neutralna dla zdrowia chłopca. Wiemy, że dziecko miało problem ze zwiększonym ciśnieniem śródczaszkowym. Dostrzegliśmy też zmiany kostne w stropach oczodołów, które świadczą o tym, że przeszedł choroby wieku dziecięcego. Z medycznego punktu widzenia był więc słabym chłopcem” – stwierdziła Szczepanek.

Jednocześnie analiza kości obojga dzieci wykazała, że dobrze się odżywiały. W ich diecie było dużo białka zwierzęcego.

„Chłopcy byli przygotowywani do jakiejś roli w społeczeństwie. Nie wiemy, z czego wynikała deformacja czaszki. Ona być może świadczyła o przynależności do elity. Czyli mógł to być pewien wzorzec urody osiągnięty sztuczną deformacją. Np. przez zakładanie skórzanych opasek na głowę. Na kościach nie widać takich zmian, które świadczyłyby o częstym wykonywaniu jakiś czynności, np. strzelaniu z łuku, bo chłopcy są za młodzi. Ale wiemy z różnych przekazów, że mali chłopcy bardzo wcześnie uczyli się strzelać z łuku” – tłumaczyła Szczepanek.

Badaczka przyznała, że scenariuszy pochowania chłopców w jednym miejscu może być kilka.

„Idzie za tym jakiś przekaz, który chcemy rozszyfrować. Jak żyły te społeczności pradziejowe, w jakie interakcje wchodziły między sobą” – powiedziała.

Naukowcy nie wiedzą, jak silne były relacje między społecznością huńską a europejską na terenach Polski w V w. O Hunach badacze mówią, że zapoczątkowali proces silnych przemian, ruchów ludności, które doprowadziły do upadku Imperium Rzymskiego – „zapoczątkowali kocioł etniczny”.

„Co my wiemy o Hunach? Pierwsze skojarzenia dotyczą najazdu i okrucieństwa. Hun to potwór. To się oczywiście bierze z przekazów antycznych, gdzie podkreślany był budzący grozę wygląd Hunów. My się teraz zastanawiamy, jak to wyglądało na terenach Polski. Być może Hunowie w dość łagodny sposób weszli do naszej społeczności, bo nasze tereny nie były zajęte przez Cesarstwo Rzymskie. Ludy koczownicze albo niszczą wszystko i w sposób grabieżczy podchodzą do terenu, na który wchodzą albo zaczynają myśleć o współpracy z lokalną społecznością. Łącznie z szukaniem partnerki spośród podbitego ludu” – powiedziała Szczepanek.

Naukowcy pobrali i zsekwencjonowali geny ze szkieletów zmarłych i porównali z dostępnym materiałem genetycznym. Geny zostały zdeponowane w bazie genetycznej i będą porównywane z kolejnymi materiałami pozyskanymi z innych grobów na terenie Europy.

Obecnie trwa analiza mikrobiologiczna szczątków psa. „Interesują nas choroby odzwierzęce tamtego okresu. Chcemy się dowiedzieć, czy te zwierzęta były nosicielami jakiś patogenów przenoszonych następnie na ludzi” – powiedziała Szczepanek.(PAP)


Źródło: naukawpolsce pap.pl

środa, 15 maja 2024

"Cieszyński Wawel" w Kończycach Małych

Zamek w Kończycach Małych jest jednym z trzech nad rzeką Piotrówką. Można oczywiście odwiedzić wszystkie jednego dnia lub każdy osobno w różnym czasie.


"Cieszyński Wawel"

Kończyce Małe lokowane były najprawdopodobniej pod koniec XIII w. na prawie niemieckim. Zresztą pierwszymi jej mieszkańcami była ludność niemiecka. Natomiast pierwsza wzmianka o nich pochodzi z 1305 r.

Symbolem miejscowości jest zamek nazywany "Cieszyńskim Wawelem" ze względu na arkadowy dziedziniec. Wzniesiono go w XV w. z inicjatywy rodu Golasowskich w miejscu istniejącego tu drewnianego dworu.
W 1538 r. został zakupiony przez ród Czelów h. Kościesza z Czechowic.
Z inicjatywy Piotra Czelo i jego małżonki Katarzyny z Sedlnickich został przebudowany w stylu renesansowym. Stał się wówczas budowlą czworoboczną z wewnętrznym arkadowym kwadratowym dziedzińcem. 1657 r. zamek przeszedł na własność Pełków h. Pogonia. W XVIII w. dokonali jego kolejnej przebudowy. Zniknęła wtedy fosa otaczająca zamek oraz rozebrano most zwodzony.
W latach 1837-1945 pozostawał własnością chłopskiej rodziny Folwarcznych, która dorobiła się majątku na dostawach dla wojska w czasie wojen napoleońskich.
Po II wojnie przeszedł na własność skarbu państwa.
Od tego czasu był remontowany dwukrotnie, najpierw w latach 1956-57 i 1993-1995. Obecnie pozostaje w zarządzie Gminy Zebrzydowice.

Widok na jezioro, nad którym położony jest zamek. W tle widoczna wieża kościoła pw. Narodzenia NMP z 1713 r., który od 1999 r. jest jednocześnie Sanktuarium Matki Boskiej Kończyckiej.

Zabytkowy cmentarz przy kościele

Ciekawostką jest, iż w Kończycach Małych poległ i został pochowany Cezary Haller - brat słynnego generała Józefa Hallera. Stało się to  26 stycznia 1919 r. podczas starcia polskiego oddziału z trzema czechosłowackimi pułkami. W tamtym czasie trwała tzw. wojna siedmiodniowa o tereny Śląska Cieszyńskiego.


Atrakcje i zalety:

  • Zabytki architektury obronnej - "Cieszyński Wawel", a w nim izba regionalna
  • Zabytki architektury sakralnej, w tym drewnianej w okolicy
  • Trasy rowerowe:

a) żółta nr 259, od Kaczyc przez Kończyce W. i M. do Kaczyc (19,5 km)
b) zielona nr 13, od Rybnika przez Jastrzębie Zdrój do Ustronia (82 km)
c) Szlak Zamków nad Piotrówką, od Kończyc Wielkich przez Marklowice, Skrbeńsko do Gołkowic (25 km)


Wady:
  • nieczynna na zamku gospoda, zresztą w najbliższej okolicy brak jest lokalów gastronomicznych
  • wizyta w izbie regionalnej możliwa po wcześniejszym umówieniu, raczej w tygodniu niż w weekend. Trzeba szukać informacji w internecie
  • niby na zamku jest hotel, ale brak jest informacji o możliwości rezerwacji noclegu i cennika

wtorek, 16 kwietnia 2024

Czeskie zamki z polskim akcentem

Bravantice to mała miejscowość położona ok. 20 km od Ostrawy. Czy warto ją odwiedzić?


Pogoda na wypady rowerowe zaczęła dopisywać. Rozpoczęłam więc sezon od zwyczajnej przejażdżki. Bravantice były miejscowością, w której miałam jedynie zrobić krótki odpoczynek i po prostu zawrócić. Przypadkiem odboczyłam w małą uliczkę. Moim oczom ukazały się dwa niszczejące pałace.

To, co daje się zauważyć, to pierwotny obronny charakter tego miejsca. Mimo iż teren jest uporządkowany i wygląda na zadbany, to zewnętrzny wygląd pałaców jest co najmniej opłakany. Sypiące się tynki, zawłaszcza przy gruncie, są efektem wieloletnich zaniedbań i braku zabezpieczenia przed wilgocią. Albowiem dotychczasowi, prywatni właściciele, nie byli zainteresowani ich remontem.

Stary Zamek renesansowy wzniesiono w miejscu pierwotnej twierdzy wodnej. Do dziś jest otoczony częściowo fosą i wałem na którym znajdowały się niegdyś rondle będące elementami fortyfikacji.

Przedstawię krótko dzieje Bravantic (Brabantic) (od niemieckiego imienia Bravant - "ludzie Bravanty"). Po raz pierwszy ich niemiecka nazwa - Brabantsdorf ("ludzie Brabancji") - pojawiła się w 1370 r.

Ciekawostką jest, że w roku  1478 Bravantice stały się własnością polskiego szlachcica Jana z Chobřan i pozostawały w rękach jego potomków do roku 1602. To właśnie oni ok. poł. XVI w. rozbudowali tzw. Stary Zamek, wzmiankowany po raz pierwszy w 1570 r.

W latach 1651-1722 wieś należała do rodu Bruntálskich z Vrbna, którzy przebudowali zamek w stylu barokowym, dobudowali zachodnie skrzydło a wewnętrzny dziedziniec wzbogacili z czasem o arkady na parterze i na piętrze.

Kolejnymi właścicielami Bravantic byli do 1797 r. Řeplínscy z Berečka.


Tzw. Nowy Zamek

Wieś przeszła następnie na krótko w ręce rodu Larischów-Mönnichów. Oni przerobili ogród wokół zamku w modnym wówczas stylu angielskim. W 1815 r. wybudowali tzw. Nowy Zamek według projektu Johanna Antona Englischa. Pełnił on funkcje urzędowe, po przeniesieniu do Bravantic zarządu ich majątku. Poza tym w latach 1829-30 wyremontowali dach i elewację Starego Zamku nadając mu cechy stylu empire.


Przejezdna sień w Nowym Zamku

Pozostałości kamiennego mostu, który uległ zniszczeniu podczas powodzi w 1997 r.

Później, w 1835 r., Bravantice stały się własnością Blücherów z Wahlstatt i pozostawały nią do nacjonalizacji majątku w 1945 r. Po II wojnie światowej niemiecką dotąd wieś stopniowo zaczęła zasiedlać ludność czeska. Same zamki natomiast zmieniały od tego czasu kilkukrotnie właścicieli. W ostatnich latach popadały w coraz większą ruinę.




Łuk stojący przed Starym Zamkiem, mimo iż grozi katastrofą budowlaną, nie jest odpowiednio zabezpieczony.

Teren w 2021 r. został zakupiony przez gminę, więc miejmy nadzieję, iż budowle niebawem przejdą gruntowny remont. Planowane jest utworzenie tu mieszkań socjalnych, biblioteki, świetlicy czy siedzibą miejscowych stowarzyszeń. Teren ma być swego rodzaju centrum kulturowym. Już teraz organizowane są tu różne wydarzenia; istnieje także możliwość również weekendowego oprowadzania po zamkowych wnętrzach, oczywiście po wcześniejszym umówieniu.


Tak tylko wygrzewam się w wiosennym słońcu

Widok na zamki i pozostałości wałów obronnych

Kościół pw św. Walentego z 1632 r.


Budynek szkoły podstawowej, wzniesiony w 1780 r.


Kapliczka

Jeden z przydrożnych krzyży w Bravanticach. Ten pochodzi z 1894 r.


środa, 27 marca 2024

Sowjetische Ehrenmal in der Schönholzer Heide

Jest to jeden z dwóch cmentarzy radzieckich w Berlinie mających formę pomnika. Stanowi standardowy przykład sztuki socrealizmu.


Pomnik-cmentarz wzniesiono w okresie od maja 1947 r. do listopada 1949 r. Spoczęło na nim 13 800 żołnierzy poległych w czasie operacji berlińskiej w 1945 r. Jego centralnym punktem jest krypta z pomnikiem Matki-Ojczyzny opłakującej poległego żołnierza. 



Odwiedzając to miejsce zobaczyłam to, czego nigdy wcześniej nie widziałam na żadnym cmentarzu w Polsce. Otóż poza tym iż jest to zwyczajny cel spacerów, to nawet spotkać tu można osoby uprawiające jogging. Ach te różnice kulturowe.



Przedwojennych łóżeczek dziecięcych czar

Współcześnie każdy, kto oczekuje narodzin dziecka, przygotowuje dla niego odpowiednio wyposażony pokój lub kącik. Łóżeczko stanowi najważniejszy element całej układanki. A jak radzono sobie z tym przed stu laty?


Tytuł wpisu jest troszkę przewrotny. Gdy natrafiłam na przedwojenny artykuł o łóżeczkach dziecięcych, to nie tyle byłam oczarowana co rozbawiona.

Gdy nie zadbano o sprawienie łóżeczka zawczasu, przygotowywano zaimprowizowane miejsce do spania dla niemowlaka z mebli, które były w domu.

Szuflada komody w roli łóżeczka

Krzesła z podłokietnikami dobrze mogły sprawdzać się jako łóżeczko przynajmniej n początku

Obecnie chyba nikt nie kombinuje z przystosowaniem mebli dla potrzeb maluszka. Osobiście nie wyobrażam sobie, że szuflada z współcześnie wyprodukowanych mebli nadawałaby się do tego celu.

Ale również dzisiaj zdarza się, że przez pierwsze tygodnie maleństwo śpi w wózku.


Co by o wózkach nie mówić, idealnie nadawały się też do bujania.

Kołyska idealna do bujania, uważana już przed wojną za przeżytek. Czy słusznie?

Standardowym elementem wyprawki było metalowe łóżeczko. Dzięki dobrze dobranej wielkości mogło służyć nawet kilka lat. W żłobkach były stałym elementem wyposażenia, jak również w szpitalach. 

Popularne były metalowe łóżeczka - służyć mogły dziecku przez kilka lat



Łóżeczka z lekkich materiałów, np. z wyplatane z wikliny, świetnie sprawdzały się na zewnątrz. Niekiedy też, zwłaszcza na wsiach, wykonywano prowizoryczne łóżeczka złożone z patyków. Wykorzystywano je np. podczas prac polowych.



Bibliografia:

"Młoda Matka". Pismo poświęcone zdrowiu i wychowaniu dziecka do lat 7-miu, R. 7, nr 13-14, 1933



Wspomniany opis wózka -łóżeczka (M.M. R. 4, nr 11 1930)


Przedwojennych ubranek dziecięcych czar - cz. 2: lato i zima

Przedwojenna moda ma swój niepowtarzalny urok. Zwłaszcza ta z lat 30. Jej ponadczasowa klasyka jest inspiracją dla projektantów po dziś dzień. Nie inaczej jest z dziecięcymi ubrankami.


Poniżej znaleźć można garść fotografii z ubrankami dziecięcymi noszonymi w porze letniej i zimowej. Część pierwsza wpisu dotyczyła ubranek wiosenno-jesiennych i innych dodatków. Można zapoznać się z nim tu.


Lato




Przykłady projektów na ozdobne wyszywanie ubranek



Chłopiec niby w lekkim ubranku, ale ubrany w ciepłe rajstopy. Współcześnie bywają one obowiązkowym elementem garderoby na chłodniejsze dni, niezależnie od pory roku

Jak i matka tak i córka. Moda na wkładanie identycznych strojów na specjalne okazje przez matkę i córkę trwa niezmiennie do dziś. A małej, widać po minie, suknia chyba nie odpowiada


Stroje kąpielowe


Zima

Na fotografiach widać, iż niezbędne były o tej porze roku ciepłe buty i płaszcze, czapki, szaliki i rękawiczki.



Futrzane kołnierze dobrze chroniły przed zimnym wiatrem

Dziewczynka z lalką.
Uwagę przyciąga piękny biały kożuszek z czapką wykonaną z tego samego materiału



Źródła:


"Młoda Matka. Dwutygodnik poświęcony zdrowiu i wychowaniu dziecka do lat 7-miu" wybrane numery czasopism z lat 1927-38


Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego