Żyrardowska apteka przy ul. 1 Maja 50 funkcjonuje nieprzerwanie w jednym miejscu od 140 lat. Meble, pozostające na jej wyposażeniu od 1886 r...

niedziela, 30 stycznia 2022

Mistrz Twardowski - fakty i mity o nadwornym czarnoksiężniku ostatniego Jagiellona

O Mistrzu Twardowskim napisano już wiele. Legendy narosłe wokół jego postaci są niezwykle baśniowe. Jednak nie brak głosów, że jego zmyślone przygody mogły mieć źródło w prawdziwych wydarzeniach. Czy zatem słynny czarnoksiężnik istniał naprawdę?

Mistrz Twardowski znany jest znakomicie każdemu ze słynnej ballady Adama Mickiewicza Pani Twardowska, przezabawnie ukazującej jego spryt w wymiganiu się od spełnienia niewygodnego dla siebie warunku cyrografu. Na ogół historycy są zgodni, że postać ta jest na poły legendarna, a jej życiorys może stanowić zlepek żywotów kilku innych postaci, zarówno legendarnych jak i historycznych.

Franciszek Brodniewicz jako Pan Twardowski i Maria Bogda jako Pani Twardowska, kadr z filmu Pan Twardowski z 1936 r. w reżyserii Henryka Szaro/ Domena Publiczna

Twardowski jako legendarny polski szlachcic

Nie istnieje jedna wersja legendy o Mistrzu Twardowskim. Główną osnową jego biografii jest mniej lub bardziej świadome zawarcie paktu z diabłem oraz doprowadzenie do zerwania tej niewygodnej umowy i to te dwa wydarzenia najprawdopodobniej stanowią oryginalne podanie ludowe lub zanotowaną tradycję. Cała reszta to tylko fikcja literacka kreująca czarnoksiężnika na nieomal polskiego bohatera narodowego, który przechytrzył i to nie byle kogo.

Wnętrze sali głównej w Jaskini Twardowskiego, znajdującej się w Krzemionkach Podgórskich w dzielnicy Dębniki w Krakowie. W tym miejscu, według legendy, miała znajdować się pracownia alchemiczna czarnoksiężnika/ fot. Jerzy Opioła/ CC BY-SA 4.0

Według różnych źródeł, Twardowski był bogatym panem z Krakowa, który zawarł pakt z diabłem po nieudanych zabiegach stworzenia kamienia filozoficznego. Do warunków umowy należało: wykonywanie przez diabła wszelkich poleceń wydawanych przez czarnoksiężnika1 oraz podarowanie mu mocy dokonywania niewiarygodnych czynów i, co najważniejsze, możliwość zabrania jego duszy tylko i wyłącznie po uprzednim przybyciu przez zeń do Rzymu2.

Zadania wymyślane dla diabła przez Twardowskiego były za każdym razem coraz trudniejsze. W końcu bies upomniał się o spełnienie przez niego warunku umowy, czyli udania się do Rzymu, a wobec odmowy, w przypływie gniewu, połamał Twardowskiemu nogi uderzając go wyrwaną sosną.

Maczuga Herkulesa w Pieskowej Skale
Według legendy diabeł na polecenie Twardowskiego ustawił tę skałę grubszym końcem ku górze/
fot. Janmad/ CC BY-SA 2.5

Starzejący się Mistrz pewnego razu znalazł księgę z przepisem na odmłodzenie się. Skorzystał w tej kwestii z pomocy wiernego sobie ucznia. Cały proces trwał 7 dni, 7 nocy i 7 godzin. Jego ponowne narodziny stały się początkiem jego jeszcze bardziej hulaszczego życia, chociaż nawet się ożenił. A ucznia, by nie zdradził przypadkiem jego tajemnicy, zamienił w pająka.

Sława Twardowskiego dotarła w końcu na dwór królewski, na który zaproszono wszystkich obeznanych z magią czarnoksięską. Albowiem król, Zygmunt II August, coraz bardziej tęsknił za zmarłą małżonką, Barbarą Radziwiłłówną, i w celu pocieszenia go chciano wywołać jej ducha. Oczywiście jako jedyny podjął się tego zadania Twardowski.

Diabeł będąc już naprawdę zniecierpliwiony poczynaniami Twardowskiego (przecież w nieskończoność mógł się odmładzać), użył podstępu by sprowadzić go do Rzymu. Niemogąc nakłonić go otwarcie do dalekiej podróży, użył podstępu i wykorzystał jego częste roztargnienie. Pod pozorem prośby o pomoc dla zmożonego chorobą szlachcica, zwabił go do karczmy o nazwie nie innej jak... Rzym. Twardowski zgodnie z oczekiwaniami biesa, nie zauważył szyldu. Dzięki temu diabeł mógł porwać go ze sobą. Twardowski popadł w rozpacz i zaczął śpiewać godzinki na cześć Maryi. Wiadomo, jak trwoga, to do Boga. Diabeł nie mogąc znieść dłużej pobożnego śpiewu, zostawił go na księżycu. Ze wściekłości podarł też cyrograf i powiedział, że będzie tak trwać aż do dnia Sądu Ostatecznego.

Michał Kluczewski, Twardowski śpiewający Godzinki, drzeworyt na podstawie rysunku Wojciecha Grabowskiego z 1876 r./ Domena Publiczna

W swej niedoli czarnoksiężnik nie był sam. Towarzyszył mu jego uczeń-pająk, który opuszczał się na pajęczynie na ziemię, a dokładnie do pałacu "Pod Krzysztofory" by później zebrane wieści opowiadać swemu panu. Według jednej z legend właśnie w jej piwnicach miał pracownię alchemiczną, w której dzięki kamieniowi filozoficznemu uzyskiwał ogromne ilości złota.

Twardowski jako postać historyczna

Legendy legendami, pora na odsianie zawartych w nich "ziarenek prawdy". Do nich z pewnoscią nie należy pobyt Twardowskiego na księżycu – gdyby tak było, Polacy mogliby się szczycić tym, ze to oni pierwsi, a nie Amerykanie, postawili tam swą stopę i to w epoce, w której nawet nie śniono o lotach na Księżyc. Takim ziarenkiem była przykładowo pracownia alchemiczna we wspomnianym pałacu "Pod Krzysztofory", ale należąca w rzeczywistości do Włocha Antoniego de Stezy. Czy w jej wielkich piwnicach ukrył złoto? Nie wiadomo, albowiem kilka tuneli zamurowano i jak dotąd nie przeprowadzono odpowiednich badań archeologicznych, które wyjaśniłyby tę kwestię. Ale to już całkiem inna historia.

Niemniej jednak z legend wynika, iż Twardowski był bardzo barwną, odważną i dowcipną postacią. Powiązanie go z dworem Zygmunta II Augusta dodawało wiarygodności jego osobie, chociaż ten epizod wyraźnie nie pasuje do całej reszty jego fantastycznych przygód. Stanowiło to przyczynę sporów, czy czarnoksiężnik istniał w rzeczywistości czy był tylko postacią fikcyjną. Zwłaszcza że jego nazwisko zostało wymienione po raz pierwszy w wydanym drukiem w 1566 r. Dworzaninie polskim Łukasza Górnickiego, będącego osobą daleką od pisania o nieprawdziwych i zmyślonych wydarzeniach3.

Zdaniem Romana Bugaja Twardowski był jak najbardziej postacią historyczną i wcale nie był polskim szlachcicem. Historyk ten swą tezę postawił i udowodnił w 1976 r. w pracy Nauki tajemne w Polsce w dobie Odrodzenia.

Wedle jego ustaleń Twardowski urodził się w 1515 r. w Norymberdze i w rzeczywistości nazywał się Lorenz Dhur (Laurentius Duranovius, z łac. durus – twardy, stąd wzięła się spolszczona, bardziej swojsko brzmiąca wersja nazwiska, wymyślona zresztą przez Górnickiego). W młodości, od 1532 r., studiował w Wittenberdze medycynę i interesował się naukami tajemnymi (tam miał poznać Franciszka Krasińskiego, późniejszego biskupa krakowskiego). Studia kontynuował jeszcze w Padwie lub Rzymie. W tym czasie zaprzyjaźnił się z polskimi studentami, za namową których w 1549 r. przybył do Polski. W międzyczasie pełnił ponoć funkcję nadwornego lekarza u Albrehta Hohenzollerna w Królewcu, skąd przeszedł na służbę do Mikołaja Radziwiłła zwanego "Czarnym". Za namową i stawiennictwem dawnego przyjaciela, Krasińskiego, został jednym z dworzan na Wawelu. Choć ta droga jego kariery w Polsce nie do końca jest pewna.

W służbie u króla

Bardziej pewniejsze jest to, iż Twardowski od razu przybył do Krakowa na zaproszenie Krasińskiego. Z Wittenbergi miał przywieźć ze sobą słynne metalowe zwierciadło, które przed śmiercią mu zapisał.

Krasiński szybko znalazł mu możnych protektorów – Mniszchów – dzięki którym związał się też pośrednio z dworem królewskim, wykonując różne zlecenia na jego rzecz (jego nazwisko albo samo tylko imię, różnie zapisywane, pojawiało się w rachunkach dworu), ale dopiero od 1565 r. bezpośrednio był na nim zatrudniony w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, jako nadworny mag, astronom a nawet podkoniuszy4 króla. Dlaczego akurat podkoniuszy? Twardowski posiadał pewne umiejętności w obchodzeniu się z końmi, to po pierwsze, a po drugie – w oficjalnych rachunkach dworu nie mogła się pojawić informacja, że Twardowski był wynagradzany za praktyki magiczne. Tym przeciwny był przecież Kościół i należało wszystko zachowywać w tajemnicy. Krasiński też zresztą nie obnosił się ze swymi zainteresowaniami.

Twardowski nie był oczywiście jedynym nadwornym magiem ostatniego Jagiellona – w tym samym czasie na dworze Zygmunta II Augusta działały też zarówno czarownice jak i inni magowie i astrolodzy, m. in. Niemiec Leonard Thurneysser i Belg Wilhelm Misocacus. Nauki tajemne były w modzie, nawet można było podjąć w tamtym czasie na Uniwersytecie Krakowskim studia w tym zakresie, albo na innym zagranicznym uniwersytecie, wedle uznania.

Wywoływanie ducha Barbary Radziwiłłówny skandalem wagi państwowej

Po śmierci króla sprawa praktyk magicznych nabrała większego rozgłosu za sprawą ujawnienia oszustwa polegającego na wywoływaniu ducha zmarłej Barbary Radziwiłłówny. Kamaryla dworska z Michałem i Jerzym Mniszchami i księdzem Krasińskim na czele wykorzystała w tym celu Twardowskiego oraz czarownicę z Błonia, która leczyła monarchę na podagrę i chiragrę (bóle artretyczne). Wizja pokaźnych materialnych korzyści nie była tu bez znaczenia.

Rzecz działa się zimą przełomu 1568/1569 r. Starzejący się schorowany król coraz częściej wracał wspomnieniami do swej wielkiej miłości, Barbary Radziwiłłówny. Od 16 lat pozostawał w związku małżeńskim z Katarzyną Habsburżanką, do której zaczął odczuwać wstręt. Choroba żony i brak upragnionego następcy tronu (którego mogła dać mu Barbara, gdyby nie poroniła) oddaliły małżonków od siebie. Zresztą w 1565 r. Katarzyna wyjechała do Wiednia a król rzucał się w wir romansów. Aktualnie zaś przebywał w Warszawie.

Wspomniani wyżej dworzanie ułożyli misterny plan, wykorzystując zainteresowania króla, w którym niemałą rolę przeznaczyli dla znalezionej przez nich (chociaż nie wiadomo jak) Barbary Giżanki, przebywającej stale w klasztorze bernardynek(5) gdzieś poza Warszawą.

Zwierciadło Twardowskiego. Lustro to należeć miało do Czarnoksiężnika, który przy jego pomocy miał dokonywać różnych magicznych sztuczek. Dopiero w XIX w. powiązano je z wywoływaniem ducha zmarłej Barbary Radziwiłłówny. Obecnie przechowywane jest w kościele parafialnym w Węgrowie, gdzie trafiło na początku XVIII w. jako darowizna rodziny Krasińskich.

Mikołaj Mniszech miał przekonać króla, iż istnieje sposób na wywoływanie duchów zmarłych. Przekupiony przez niego dworski astrolog, Piotr Proboszczowicz, nie wiedząc o przygotowywanym spisku, przekonywał króla, że rzeczywiście można dokonywać takich rzeczy i bynajmniej nie naruszają one spokoju zmarłych. Wspomnianej czarownicy z Błonia przypadła podobna rola, miała nawet nauczyć króla kilku zaklęć wywołujących duchy, koniecznie wypowiadanych o północy w komnacie oświetlonej jedną tylko świecą.

Król zdecydował się dokonać inwokacji, a termin wyznaczył na noc z 7 na 8 stycznia 1569 r. Równocześnie Mikołaj poczynił przygotowania, przede wszystkim w tajemnicy kazał szyć suknie takie same, jakie nosiła zmarła. Nasmarowano zawiasy od drzwi i przygotowano otwór w ścianie, przez który miała zostać strącona świeca, gdyby król próbował dotknąć "zjawy". Wszyscy nieliczni wtajemniczeni byli dokładnie poinformowani o całym scenariuszu wydarzenia. Zwłaszcza Giżanka, mająca odegrać rolę ducha.

Tamtego wieczoru już od godziny 20 król przebywał samotnie w komnacie. Jeszcze o godzinie 22 przybyła do niego w największej tajemnicy, sprowadzona przez pokojowca Lubowieckiego, czarownica, która udzieliła królowi ostatnich wskazówek. Wychodząc z komnaty, zostawiła niedomknięte drzwi. Wszyscy wtajemniczeni czatowali w napięciu w sąsiednich komnatach. W decydującym momencie Mikołaj Mniszech wepchnął Giżankę do komnaty. W chwilę po radosnym okrzyku króla dworzanin Wypczyński strącił zapaloną świecę kijem a Giżanka bez przeszkód szybko uciekła. Natomiast dworzanie, zaniepokojeni stanem króla, pilnie wzywali do niego medyka...

Wojciech Gerson, Pan Twardowski wzywa ducha Barbary Radziwiłłówny (1886). Obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu

Na tym jednak spiskujący dworzanie nie poprzestali. Po pewnym czasie Michał Mniszech przedstawił królowi pannę, którą miał spotkać całkiem przypadkowo, a będącą niezwykle podobną do zjawy, która mu się ukazała. Była nią oczywiście Barbara Giżanka. Niebawem Zygmunt II August podczas pobytu na zamku w Wiźnie, z racji urodzenia mu córki Barbary, nadał jej przywilej, na mocy którego otrzymała szlachecki tytuł. Zapewnił jej też odpowiednie uposażenie.

Jeżeli chodzi o Twardowskiego i jego udział w, jakby nie było, przedstawieniu, Roman Bugaj zaznacza, że w obawie przed gniewem ośmieszonego króla wszyscy wtajemniczeni zachowali dyskrecję, największą zaś zapewnił sobie Twardowski. Znane źródła dotyczące tego wydarzenia, zwyczajnie milczą o jego bezpośrednim udziale. Być może otrzymał hojne wynagrodzenie i wyjechał z Warszawy. Rok później pojawił się bowiem w Bydgoszczy.

Śmierć Twardowskiego

Nie są znane dalsze losy czarnoksiężnika. Najprawdopodobniej został zamordowany ok. 1573 r. na polecenie Mniszchów. Reminiscencją tego wydarzenia może być znane z legendy porwanie go przez diabły z karczmy "Rzym".

Kilka miejscowości uważa się za miejsce, gdzie istniała ta sławna karczma. Podlaskie Mystki-Rzym mogły otrzymać nazwę w związku z tym wydarzeniem, gdyż lokalna legenda o tym mówiła. Z drugiej strony historycznie jest poświadczone, że powstały z połączenia dwu wsi, Mystek i Rim w XV w. Z czasem o tym zapomniano i skojarzono nazwę z legendą o czarnoksiężniku. Zatem nie jest dziś możliwe dokładne ustalenie jej lokalizacji. Być może znajdowała się w jednej z miejscowości w pobliżu Krakowa, bo do jej posiadania pretendują Kościelniki-Pobiedniki oraz Pychowice.

***

Po śmierci króla skandal wybuchł skandal. Dworzanie zeznali, że nie znają przyczyn śmierci monarchy. Przeprowadzone śledztwo ujawniło spisek – król miał umrzeć od napojów i czarów, jakim poddawała go Giżanka wraz ze swą matką. Najważniejszy świadek, Twardowski, został zamordowany, by nie można było wskazać konkretnych winnych. Jednak ważniejsze sprawy – przede wszystkim bezkrólewie i kradzieże złota oraz długi zaciągnięte przez urzędników i dworzan na konto państwa – były bardziej palące i w końcu tej sprawy ostatecznie nie wyjaśniono, jakkolwiek zaczęła żyć własnym życiem jako legenda, przerobiona przez jezuitów w XVIII w. na moralizatorską bajkę.



Bibliografia:

1. Bugaj R., Jeszcze o Twardowskim, "Przegląd Historyczny" 2(71)/1980, s. 333-342

2. Bugaj R., Nauki tajemne w Polsce - Mistrz Twardowski,

3. Widacka H., Legendy i fakty o Mistrzu Twardowskim, "Wilanow-palac.pl", wilanow.palac.pl/legendy_i_fakty_o_mistrzu_twardowskim.html (dostęp 30 stycznia 2022 r.)

4. Wójcicki K. W., Pan Twardowski Czarnoksiężnik. Historja z Podań Ludowych, Lublin 1889

5. Zinkow J., Krakowskie podania, legendy i zwyczaje, Kraków 2007



1 Przykładowo z jego polecenia diabeł zasypał całe srebro z terenu Polski w Olkuszu oraz ustawił wielką skałę w Piaskowej Skale grubszym końcem do góry.

2 W innych wersjach Twardowski pakt ten zawarł nieświadomie, w czym przypominają one legendę-bajkę o Madejowym łożu, znaną ogólnie w średniowiecznej Europie. Wracając do Krakowa z kilkumiesięcznej podróży, Twardowski został napadnięty przez zbójców. Na pomoc wezwał samego diabła. Jeździec, który natychmiast pojawił się, przepędził napastników a zapytany przez Twardowskiego co chciałby otrzymać w zamian za pomoc, ten odparł mu, iż to o czym nie wie, a co zastanie po powrocie do domu. Stosowną umowę spisano i przypieczętowano oczywiście krwią. Twardowski zastał w domu swego nowonarodzonego, pierworodnego syna, czego absolutnie się nie spodziewał. Według różnych wersji, jego syn w wieku 7 lub 25 lat wyprawił się do piekła po cyrograf, by go z powodzeniem zniszczyć. Na tym legendy się nie kończą: diabeł szuka sposobności by móc zabrać obiecaną mu duszę, w czym przypominają one ogólnie znane przygody Mistrza Twardowskiego.

3 Roman Bugaj uważa, iż wzmianka o Twardowskim była pamfletem wymierzonym przeciwko praktykom magicznym uprawianym na dworze. Pisaniu Dworzanina przyświecał cel dydaktyczny, a nie mogąc otwarcie krytykować króla któremu zawdzięczał pokaźne honoraria, i innych wpływowych magów z jego otoczenia, w tym Dhura, świadomie swą facecję zaszyfrował (przenosząc ją zresztą na czasy Zygmunta I Starego), uzyskując efekt humorystyczny.

4 Podkoniuszy- urzędnik nadworny będący zastępcą koniuszego, nadzorujący stajnie.

5 Roman Bugaj twierdził, iż Giżanka przebywała w klasztorze bernardynek, istniejącym niegdyś obok Zamku Królewskiego. Jednak jest to pewna nieścisłość - ten nieistniejący obecnie klasztor wraz z kościołem wybudowano dopiero na przełomie XVI i XVII w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz