Kto nie lubi spontanicznych wycieczek, ot tak. Jedzie się w jedno miejsce a po drodze zagląda się w miejsca, które przypadkowo się mija. Stą...

piątek, 16 grudnia 2022

Wincenty Pol został upamiętniony przez Sejm

Sejm upamiętnił Wincentego Pola w 150. rocznicę jego śmierci. Sejm RP "wyraża uznanie dla postawy oraz dorobku naukowego i poetyckiego wybitnego Polaka Wincentego Pola" - podkreślono w uchwale przyjętej w czwartek.


Wincenty Pol, portret autorstwa Juliusza Kossaka z 1874 r./ Domena publiczna

Za uchwałą opowiedziało się w czwartek 444 posłów, nikt nie był przeciw, od głosu wstrzymał się jeden poseł.

W uchwale przypomniano, że "2 grudnia 1872 roku zmarł Wincenty Pol - zasłużony dla naszej Ojczyzny Polak z wyboru, geograf, poeta, kawaler orderu Virtuti Militari".

Wincenty Pol urodził się 20 kwietnia 1807 r. w Lublinie jako Wincenty Ferreriusz Jakub Pohl. "Jego ojciec był Niemcem z Warmii, zaś matka pochodziła ze spolonizowanej rodziny francuskiej. Język polski dobrze poznał dopiero jako nastolatek, oddając się lekturze twórczości romantyków. Podczas studiów na Uniwersytecie Lwowskim odkrył swoją polską tożsamość, związał się też z organizacjami konspiracyjnymi" - czytamy w uchwale.

Po studiach pracował na Uniwersytecie Wileńskim. "Stamtąd wyruszył do Powstania Listopadowego. Ranny w czasie walk z rosyjskim zaborcą, w uznaniu zasług odznaczony orderem Virtuti Militari. Po upadku powstania został internowany wraz z blisko 20-tysięczną armią. Organizował pomoc dla powstańców udających się na emigrację, angażował się w ruch patriotyczny" - zaznaczono.

Pol wiele podróżował, co zaowocowało pracą naukową o charakterze geograficznym. "Nawet jego najbardziej znany utwór poetycki noszący tytuł +Pieśń o ziemi naszej+ nazywany jest wierszowaną geografią Polski" - napisano. W uchwale wskazano także, że "w trakcie rabacji galicyjskiej został ranny i utracił dotychczasowy dorobek piśmienniczy, w tym liczące kilkanaście tomów opracowanie +Geografia i etnografia Polski+, które przedstawiało przyrodę i człowieka ziem Rzeczypospolitej".

W 1849 r. Wincenty Pol został mianowany profesorem geografii powszechnej, fizycznej i porównawczej na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie utworzył drugą na świecie katedrę geografii. Opublikował wiele ważnych prac, w tym - stanowiący podstawę geografii fizycznej i geomorfologii - "Rzut oka na północne stoki Karpat". "W +Historycznym obszarze Polski+ spróbował, jako pierwszy z polskich geografów, wyznaczyć zasięg ziem Polski historycznej. Zainicjował także nową formę działalności dydaktycznej, jaką były wycieczki terenowe" - czytamy w uchwale.

W 1853 r., m.in. na skutek donosów składanych do zaborcy austriackiego przez jednego z profesorów, Pol został usunięty z uniwersytetu i wydalony z miasta, a samą katedrę zlikwidowano. "W tym krótkim czasie zdołał jednak stworzyć podstawy nowoczesnego nauczania geografii" - zaznaczono w uchwale.

Wincenty Pol powrócił do Krakowa w 1867 r. "Mimo choroby, wskutek której oślepł, uczestniczył w życiu naukowym. Podczas prelekcji dowodził, że Polska jest zwartym regionem i może stanowić samodzielny byt polityczny. Na krótko przed śmiercią został członkiem Akademii Umiejętności" - wskazano. Sarkofag Wincentego Pola znajduje się w Krypcie Zasłużonych na Skałce.

"Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla postawy oraz dorobku naukowego i poetyckiego wybitnego Polaka Wincentego Pola w 150. rocznicę jego śmierci" - podkreślono w uchwale.


Artykuł pochodzi z serwisu Naukawpolsce.pl

poniedziałek, 7 listopada 2022

Dawać w szyję czyli krótka historia gestu mówiącego o spożyciu mocnego alkoholu

W ostatnim czasie w Polsce falę nie tyle oburzenia co dowcipkowania wywołały słowa prezesa o "dawaniu sobie w szyję" przez kobiety do 25. roku życia w kontekście przyczyn małego przyrostu naturalnego. Mam wrażenie, że nie każdy zna gest dawania sobie w szyję. Chcę go tu nieco przybliżyć.



Car Rosji, Piotr I (1672-1725), jak na władcę przystało, nie wylewał za kołnierz. Gdy jeden z zatrudnianych przez niego złotników zamiast zwykłego wynagrodzenia za pracę poprosił o możliwość spożywania alkoholu na jego koszt w całym imperium, przystał na ten pomysł. Złotnik otrzymał odpowiedni dokument i upijał się w każdym możliwym zajeździe czy karczmie.

Niestety ów dokument albo często ulegał zagubieniu lub zniszczeniu. Wobec tego wytatuowano mu na szyi symbol cara. Odtąd złotnik ilekroć przekraczał próg jakieś karczmy, gestem dłoni wskazywał na szyję i mógł pić bez przeszkód.

Gest ten rozpowszechnił się w w Europie Środkowo-wschodniej i do dziś oznacza zaproszenie do spożywania alkoholu lub wskazania, że ktoś jest "podcięty".


poniedziałek, 31 października 2022

Z biblioteki archeolożki: A. Krzemińska - "Grody, garnki i uczeni"

Myśląc o prawdziwych sensacjach archeologicznych, w pierwszej kolejności wymienimy te z obszaru śródziemnomorskiego lub z egzotycznych dżungli. Agnieszka Krzemińska udowadnia jednak, że na naszym terenie nie brakuje równie ciekawych archeologicznych zagadek i spektakularnych odkryć.

Agnieszka Krzemińska jest absolwentką archeologii na Uniwersytecie Warszawskim. Wskazana przez Ryszarda Kapuścińskiego do stypendium Alfred Toepfer Stiftung, ukończyła w jego ramach berliński Freie Universität. Jest dziennikarką w dziale naukowym „Polityki”. Publikowała też teksty dla „Świata Nauki”, „Wiedzy i Życia” a także pełniła funkcję zastępcy redaktora naczelnego „Archeologii Żywej”. Przede wszystkim jest popularyzatorem archeologii i historii a jej prace Miłość w starożytnym Egipcie i Dawniej ludzie żyli w brudzie cieszą się uznaniem. Za Grody, garnki... otrzymała Złotą Różę, nagrodę przyznawaną za najlepszą książkę popularno-naukową.

Agnieszka Krzemińska, Grody, garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022, liczba stron 360


Grody, garnki... jest pracą o charakterze popularno-naukowym, adresowaną raczej do laików. Nie jest przeładowana naukowym językiem chociaż obfituje w odwołania do wypowiedzi czy opracowań innych badaczy. Ponadto wszystkie poruszane kwestie opisuje w sposób przystępny z niewielką odrobiną humoru już od pierwszych stron. 

Treść książki wyraźnie można podzielić na dwie części. Pierwsze sześć rozdziałów można traktować jako bardzo krótki zarys pradziejów ziem polskich. Każdy z nich poprzedzony jest tablicą chronologiczną i wyjaśnieniem trudniejszych pojęć. Opisane są w nich zwłaszcza te odkrycia, które były najciekawsze. Jednocześnie autorka nie ogranicza się wyłącznie do terenu Polski nakreślając szerszy kontekst odkryć, dzięki czemu czytelnik niezaznajomiony z tą epoką lepiej rozumie omawiane zagadnienia.

Kolejne sześć rozdziałów porusza tematykę w kontekście metodologii badań w archeologii czy specyfiki badanych stanowisk. Jednocześnie autorka wskazuje na nowe możliwości badania znanych stanowisk wraz z rozwojem techniki. Każdy, kto wyobraża sobie terenową pracę archeologa jako wyłączne kopanie w ziemi, zmieni zdanie.

Jeżeli chodzi o stronę techniczną, to książka jest ładnie wydana. Okładka przyciąga wzrok. Jednak materiał ilustracyjny mógł zostać lepiej dobrany. Schematyczne zarysy omawianych zabytków zdecydowanie nie oddawały ich rzeczywistego wyglądu.

Nie trudno zauważyć, że tytuł pracy nawiązuje do słynnej książki W. Cerama Bogowie, groby i uczeni. Na tym podobieństwo się kończy, czytelnik nie znajdzie tu pasjonujących życiorysów badaczy czy opowieści o odkryciach znanych na całym świecie. Mimo, że prezentują się one o wiele skromniej, to są niemniej ciekawe i w wielu przypadkach czekają na dokładniejsze zbadanie.

Warto, aby każdy zapoznał się z pracą wprowadzającą w ciekawy świat polskiej archeologii. My również mamy megality, święte jeziora, wampiry i nie rozwiązane zagadki.

piątek, 21 października 2022

Z biblioteki historyczki: "Rowerem przez II RP" - B. Newman

Jedni uważają go za podróżnika, inni za szpiega. Mimo że ta druga opcja jest dosyć dyskusyjna, z pewnością pozostawił po sobie znakomite reportaże ze świata, który już nie istnieje. Rowerem przez II RP... jest jednymi z nich.

Bernard Newman (1897-1968) był znanym podróżnikiem I poł. XX w. Napisał ok. 140 książek o różnej tematyce: od powieści dla dzieci, kryminały, science-fiction po reportaże z podróży, które zwykle odbywał rowerem. Jeżeli zaś chodzi o jego działalność szpiegowską, to wiadomym jest, iż w czasie I wojny światowej działał we francuskim kontrwywiadzie. Podczas swych podróży w dwudziestoleciu międzywojennym wysyłał niekiedy raporty do rządu Wielkiej Brytanii np. o ruchach wojsk czy sytuacji na granicach. Najwięcej kontrowersji w kontekście jego szpiegowskiej działalności wzbudziła napisana przez niego w 1935 r. powieść Szpieg, której główny bohater nazywał się... Bernard Newman.

Bernard Newman, Rowerem przez II RP. Niezwykła podróż po kraju, którego już nie ma. Reportaż z 1934 roku, Wydawnicwo Znak Horyzont, Kraków 2022 (wyd. 2), liczba stron 445, oprawa miękka ze skrzydełkami

Rowerem przez II RP jest lekkim reportażem z podróży po Polsce, odbytej przez człowieka z zewnątrz, nie znającego polskiej kultury i nie do końca rozumiejącego niektóre jej cechy. Niemniej nie wpływa to znacząco na treść książki, a nawet w moim odczuciu dodaje jej pewnego uroku, zwłaszcza dzięki obecności angielskiego humoru. Dzięki temu współczesny czytelnik może niejako przenieść się w czasie do roku 1934 i razem z Newmanem odbyć naprawdę interesującą podróż po kraju, który już nie istnieje.

W reportażu nie brak opisów podróżniczo-turystycznych. Wyraźnie z nich widać, iż autor uchwycił bardzo dobrze widoczne w tamtym czasie różnice pomiędzy poszczególnymi częściami Polski będące pozostałością po zaborach, zwłaszcza w odniesieniu do stanu dróg i obszarów wiejskich (najlepsze drogi i domostwa były oczywiście na terenie byłego zaboru pruskiego, najgorsze - rosyjskiego). Tym ostatnim poświęcał też opisy etnograficzne - zwracał uwagę przede wszystkim na stroje. Jeżeli chodzi o gwary (przez które niekiedy nie mógł dogadać się z nikim w żadnym znanym sobie języku, nawet w polskim), to mnie osobiście naszła refleksja, że powojenne przesiedlenia przyczyniły się w dużej mierze do ich zniszczenia i tylko niektóre regiony Polski mogą szczycić się obecnie własną gwarą.

Czytelnika często może rozbawić lub wzruszyć nie tyle jego przyjacielska relacja z rowerem Georgem ile jego przygody, od uniknięcia mandatu już pierwszego dnia podróży, poprzez występ w cyrku, po walkę z wszami w rzece. Ale były też momenty, gdy na kartach swej książki uwiecznił postaci, które w inny sposób nie byłyby raczej znane potomności, jak chociażby pewien włóczęga, którego nazwał Jeff Peters lub właścicielka pensjonatu w Łowiczu, która odmówiła mu noclegu z powodu noszonych przez niego krótkich spodni. Nie brakowało przy tym wielu anegdot. Mnie osobiście bardzo zabawnym wydało się to, iż w Toruniu nikt nie potrafił powiedzieć mu, kim był Mikołaj Kopernik. Ale z najwyższym uznaniem pisał o czystych warszawskich ulicach i porównywał je do zaśmieconych ulic Londynu, "czołowego miasta świata" jak go określił. Autor poświęcał też wiele miejsca na wyjaśnianie angielskiemu czytelnikowi sytuacji politycznej odwiedzanych przez siebie miejsc lub zwyczajnie opowiadał o ich historii. Nie uniknął przy tym drobnych błędów.

Od strony technicznej książka została ładnie wydana. Front okładki prezentuje mapę II RP z zaznaczoną trasą wycieczki autora. Główne miasta opatrzono ich najcharakterystyczniejszym symbolem, ale Zamek Królewski z Kolumną Zygmunta przedstawiono we współczesnym ułożeniu. Takie małe niedopatrzenie. Tekst okraszono fotografiami wykonanymi przez autora oraz przypisami, które mimo wszystko pomocne są polskiemu czytelnikowi w rozumieniu niektórych kwestii.

Czy warto polecić tę podróżniczą książkę? Sądzę, ze tak. Jest bez wątpienia znakomitą inspiracją do zaplanowania podobnej wycieczki, choć dla takiej śladami Newmana potrzebny byłby dzisiaj paszport. I dwumiesięczny urlop 😅 Cieszy mnie też, że mogłam w tej książce przeczytać o miejscowościach, z którymi osobiście jestem związana 😊 I jestem pewna, że nie jeden czytelnik byłby podobnie miło zaskoczony jak ja. A że przy okazji książka może być źródłem historycznym lub etnograficznym to już całkiem inny temat.


wtorek, 11 października 2022

W Sławkowie odkryto fundamenty kościoła opisywanego przez Długosza

Fundamenty średniowiecznego kościoła pod wezwaniem Jana Chrzciciela odkryto podczas prowadzonych prac konserwatorskich przy Kaplicy św. Jakuba w Sławkowie. O kościele tym wspominał kronikarz Jan Długosz.

"To wielka radość, czekaliśmy na to 50 lat, bo wiedzieliśmy mniej więcej, gdzie znajdował się ten kościół. Podczas prac budowlanych natrafiono na szeroki mur zbudowany na zaprawie wapiennej. Po nitce do kłębka odkryliśmy cały rzut tego kościoła" – przekazał archeolog dr Jacek Pierzak.

Kościół ufundował biskup krakowski Jan Muskata (ok. 1250–1320) na przełomie XIII i XIV w. Obiekt służył wiernym do 1455 r. "Wtedy to oddziały zaciężne, walczące podczas wojny trzynastoletniej u boku Kazimierza Jagiellończyka z Krzyżakami nie otrzymały żołdu. Wracając do domu żołdacy pod dowództwem Jana Świeborowskiego +rekompensowali+ to sobie grabiąc i niszcząc tereny, przez które przejeżdżali. Spalili wówczas Czeladź, zniszczyli kościół w Sławkowie, ukradli 100 koni z kopalni olkuskich, które napędzały kieraty – urządzenia służące do odprowadzania wody z kopalń" – powiedział Jacek Pierzak.

O sławkowskim kościele wspomina w swoich kronikach Jan Długosz (1415-1480), pisząc o ufundowaniu przez ówczesnego biskupa krakowskiego tego obiektu oraz szpitala i klasztoru w tej okolicy.

Jak mówił dr Jacek Pierzak, rozpoczęto właśnie rozmowy z gospodarzem terenu i konserwatorem zabytków na temat ewentualnego wyeksponowania i udostępnienia znaleziska zwiedzającym.(PAP)


Źródło: naukawpolsce.pap.pl

czwartek, 8 września 2022

W Żelechowie natrafiono na kafle w stylistyce znanej z zamku wawelskiego

Atrakcyjne renesansowe kafle piecowe o jakości i stylistyce wykonania dorównującej tej z zamku królewskiego na Wawelu w Krakowie odkryli naukowcy w czasie badań pozostałości po warowni w Żelechowie (woj. mazowieckie).

Badania przeprowadzili w sierpniu archeolodzy i historycy z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN oraz Instytutu Historii PAN. Podczas tego sezonu prac skupili się na eksploracji pozostałości XVI-wiecznego dworu oraz znajdujących się wcześniej na jego miejscu zabudowań ze schyłku średniowiecza. Konstrukcje były częścią drewnianego zamku.

Jak przekazał Nauce w Polsce szef badań Wojciech Bis z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, dzięki wykopaliskom ustalono, że drewniany budynek użytkowany w XVI w. zniszczył pożar. Archeolodzy odkopali spalone belki oraz warstwy przepalonej gliny, która mogła pokrywać ściany i podłogę konstrukcji.

Jednak najbardziej spektakularnym znaleziskiem - zdaniem badaczy - okazały się pozostałości pieca kaflowego, który ogrzewał zapewne reprezentacyjną izbę dworu.

„Wśród jego szczątków odnaleźliśmy liczne, pięknie zdobione kafle – z bogatymi wzorami geometrycznymi, roślinnymi i zwierzęcymi. Znalazły się tam również wizerunki fantastycznych zwierząt, np. gryfów, przedstawienia postaci ludzkich oraz herbów” - wskazał Bis.

Zachowało się kilkaset fragmentów kafli. W większości były pokryte różnobarwnym szkliwem: zielonym, żółtym, białym i niebieskim. Według badaczy zapewne wchodziły w skład jednego pieca, po którym zachowała się także jego gliniana podstawa.

Skąd sprowadzono je do Żelechowa i w jakim warsztacie zostały wyprodukowane? Na tym etapie naukowcy nie są w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

Zaskakująca jest jednak klasa odkrytych zabytków. W ocenie badaczy piece z podobnych kafli ozdabiały renesansowe wnętrza królewskiego zamku na Wawelu. Niektóre z nich – zwłaszcza ozdobne zwieńczenia czy kafle z motywami rozet stylistycznie są niemalże identyczne jak wawelskie.


„Świadczy to o tym, że budynek ten służył przedstawicielom elity ówczesnego społeczeństwa Rzeczypospolitej” - dodał uczestnik badań, historyk Maciej Radomski z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN.

Oprócz renesansowych kafli naukowcy znaleźli fragmenty naczyń ceramicznych. Wśród nich cienkościenne wyroby stołowe przeznaczone do serwowania posiłków oraz naczynia kuchenne - do przygotowywania potraw. Wśród nich są garnki i patelnie na trzech nóżkach. Ponadto znaleziono liczne pokonsumpcyjne kości zwierzęce ze śladami cięcia i rąbania, pochodzące głównie od świń i wołów. To świadectwa obfitych uczt wydawanych na zamku.

Archeolodzy natknęli sie też na monety. Najstarsza z nich to srebrny grosz praski Wacława IV (1378-1419), a także kilka nowożytnych miedzianych szelągów, bitych za panowania Jana Kazimierza, tzw. boratynki. Ponadto ciekawymi - w punktu widzenia badaczy - znaleziskami były dwie ostrogi odkryte w pobliżu XVI-wiecznego budynku dworskiego, zapewne zgubione w grząskim otoczeniu zabudowań.

To właśnie podmokły, bagienny teren sprzyja zachowaniu wielu zabytków, w tym konstrukcji z drewna. Wiele z nich przetrwało do obecnych czasów, co nie jest powszechnym zjawiskiem wśród pozostałości zabudowań sprzed setek lat– podkreślają naukowcy.

Poszukiwania zamku w Żelechowie trwały kilka lat. O tym, że w średniowieczu w tej miejscowości istniała warownia, historycy wiedzieli z nielicznych wzmianek. Kilka lat temu udało się jego relikty namierzyć, dzięki zastosowaniu lotniczego skanowania laserowego i innych metod, które nie wymagają nawet wbicia łopaty w ziemię. Znajduje się ona na północny zachód od rynku żelechowskiego, w rejonie stawów rybnych. Wykopaliska ruszyły w 2017 r. W kolejnych sezonach prac wykopaliskowych badaczom udało się odsłonić świetnie zachowanie drewniane fragmenty średniowiecznego zamku. Naukowcy uważali wcześniej, że pod ziemią znajdują się masywne ceglane lub kamienne pozostałości fundamentów obiektu.

Zamek nie miał szczęścia. Powstał zapewne tuż po połowie XV w., ale został najprawdopodobniej opuszczony przez ród Ciołków na początku wieku XVI. Zdaniem naukowców przyczyniły się do tego niesnaski między możnowładcami. Siedzibę rodu Ciołków przejął na pewien czas Feliks z Zielanki. Prawdopodobnie przed poł. XVI wieku powrócił w ręce poprzednich właścicieli, lecz w niedługim czasie znaczną część zabudowań strawił pożar. W jakiejś formie funkcjonował jeszcze do połowy XVII wieku, o czym świadczą m.in. nowożytne monety odkrywane w czasie wykopalisk – uważają badacze.

W tegoroczne badania zaangażowani byli liczni wolontariusze, członkowie Towarzystwa Historycznego Żelechów, Zakład Gospodarki Komunalnej w Żelechowie oraz Ochotnicza Straż Pożarna w Żelechowie. Realizację badań wspierała finansowo i organizacyjnie Gmina Żelechów. Prace wykopaliskowe były prowadzone dzięki uprzejmości właściciela działki, Stanisława Kawki.


Źródło: naukawpolsce.pap.pl

niedziela, 19 czerwca 2022

Zabytki zagrożone zniszczeniem przez budowę CPK, KDP, AOW

W mediach, zwłaszcza tych których wydawcą jest Grupa Polska Press, wychwalane są plany budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego: mega lotniska i linii Kolei Dużych Prędkości (tzw. szprych) promieniście do niego prowadzących. Pod tą otoczką wspaniałości inwestycji kryją się zagrożenia dla zabytków.

Kwestia zagrożenia zabytków w związku z budową lotniska w Baranowie oraz KDP nie jest dla wszystkich oczywista. Niewiele osób, których ta kwestia nie dotyczy bezpośrednio, zwraca na to uwagę. Jedynie lokalne społeczności cieszące się nowo zrewitalizowanymi zabytkami przy pomocy m. in. środków pozyskanych z UE, walczą o odsunięcie planowanych tras kolejowych od siebie lub wybór wariantu najmniej ingerującego w integralność ich miejscowości. Poniżej podam kilka przykładów.

O KDP można powiedzieć tyle, że od kilku lat trwają konsultacje społeczne w sprawie jej przebiegu. Wytyczono na mapie linie wg chciało by się powiedzieć "widzimisię", skoro poprowadzono je bezpośrednio przez obiekty zabytkowe. Stopniowo zmieniano ustawy tak, by w chwili rozpoczęcia budowy wszelkie przeszkody były łatwiejsze do pokonania. Na szczęście w ustawie o opiece nad zabytkami z 2003 r. nie wprowadzono jak dotąd przepisów pozwalających na burzenie zabytków czy ingerencję w parki kulturowe. Na końcu przytaczam jej wybrane fragmenty - jest w nich jasno powiedziane, że zabytek powinien zostać zachowany i inwestycje celu publicznego, np. budowa lotniska czy kolei, nie mogą go naruszać wraz z jego otoczeniem, jeżeli oczywiście ono też znajduje się w rejestrze. Być może właśnie ten zapis wpłynął na rezygnację z wariantu kolei przebiegającej nieomal pod oknami Pałacu w Nieborowie, który był brany po uwagę od 2013 r. i budził sprzeciw nie tylko lokalnych mieszkańców i władz.

Łódź

Tunele drążone pod miastem w związku z budową nowych odcinków KDP będą negatywnie wpływać na zabytki znajdujące się na powierzchni poprzez generowane drgania. Niektórym z zabytkowych kamienic już teraz grozi zawalenie. Problem jest znany chociażby w Warszawie. Po kilku latach od rozpoczęcia użytkowania metra długotrwałe drgania spowodowały jak na razie drobne pękania ścian. Mimo stosowania technologii minimalizujacej wpływ drgań na otoczenie. Pociągi w metrze jeżdżą z dużo niższą prędkością niż ta przewidywana dla KDP, czyli 250-350 km/h.
Wśród zabytków jakie znajdą się w oddziaływaniu KDP, są m. in. Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Wojskowej Akademii Medycznej, Ośrodek Szpitalny im. M. Madurowicza czy fundamenty Wielkiej Synagogi w Łodzi-Śródmieście albo słynna łódzka Manufaktura. Warto odnotować, iż pod koniec kwietnia zapadł się przy niej fragment parkingu.

Łódzka Manufaktura - centrum handlowo-rozrywkowe w miejscu dawnego kompleksu fabrycznego Izraela Poznańskiego z końca XIX w./ fot. Michał Oziębło/ CC BY 2.5

Krasnystaw

Jeden w wariantów planowanej kolei może przebiegać przez pomnik upamiętniający Mikołaja Nieczaja (1818-1863) w miejscu jego egzekucji (okolice obecnego skrzyżowania ul. Nieczaja i Rejowieckiej). Był on dowódcą 400-osobowego oddziału walczącego w powstaniu styczniowym. Został rozstrzelany przez Rosjan w Krasnymstawie w okolicy obecnej ul. Rejowieckiej, a miejsce dodatkowo rozjechano armatami by zatrzeć ślady. Pomnik, ustawiony w setną rocznicę śmierci Nieczaja, znajduje się w Gminnym Rejestrze Zabytków Miasta Krasnystaw.

Innym ważnym miejscem jest jeziorko przy ul. Lwowskiej na wzgórzu Św. Jana. Najprawdopodobniej kryje ono pozostałości wczesnośredniowiecznego osadnictwa z IX w. i średniowiecznego grodziska Szczekarzew istniejącego tu w okresie XIII - poł. XIV w. Zmiana lokalizacji osadnictwa była podyktowana zmianami klimatycznymi i budową zamku w nowym miejscu przez Kazimierza Wielkiego. Od XV w. nazwa miasta zmieniona została na Krasnystaw. Badania archeologiczne jak dotąd nie były na wzgórzu św. Jana przeprowadzone, a szkoda, gdyż przyniosłyby wiele nowych informacji o historii miasta, zwłaszcza te związane z legendami o zatopionych kościele i mieście. Oby nie było potrzeby przeprowadzania badań ratowniczych w związku z budową kolei. Lepsza byłaby opcja utworzenia parku kulturowego lub skansenu archeologicznego i rozłożone w czasie systematyczne badania.

O tym, że samo jezioro jest zimowym azylem dla gatunków ptaków zagrożonych wyginięciem też warto wspomnieć. 

Mazowiecki Park Krajobrazowy

Budowa autostradowej obwodnicy Warszawy (AOW), śladem wariantu "czerwonego" bez uwzględnienia DK 50, która od lat pełni tę rolę, niesie ze sobą zniszczenie terenów o wybitnych walorach przyrodniczych, zwłaszcza Obszaru Natura 2000 Ostoja Bagno Całowanie. Poza tym, iż na jego terenie rosną rzadkie rośliny i żyją zwierzęta wpisane m. in. do Polskiej Czerwonej Księgi, to na tym obszarze znajdują się cenne w skali europejskiej stanowiska archeologiczne. Na jednej z wydm  - Pękatce zlokalizowanej ok. 1300 m na zachód od Podbieli - odkryto ślady obozowiska łowców reniferów z epoki lodowcowej, sprzed 13 tys. lat. Jest ono najstarszym śladem osadniczym na Mazowszu w ogóle.

Wydma Pękatka, na której w l. 60 ub. w. odkryto ślady bytności ludzi sprzed 13 tys. lat/ fot. Piotr Bogucki/  CC-BY-SA-3.0

Planowany wariant czerwony AOW może przebiegać też w bliskim sąsiedztwie Skansenu Dąbrowiecka Góra między Otwockiem a Celestynowem. Założono go w miejscu umocnień niemieckich wybudowanych w 1940 r. i stanowi on obecnie część Szlaku Fortyfikacji "Przedmoście Warszawa". Nie jest jeszcze przesądzone, jak nowa droga wpłynie na całość kompleksu, czy będzie poprowadzona od strony Celestynowa czy Karczewa.

Jura Krakowsko-Częstochowska

Kiedy w marcu 2020 r. ogłoszono plany poprowadzenia KDP przez parki krajobrazowe w tym regionie, wszyscy byli zaskoczeni i nie kryli swego niezadowolenia. Wariant zielony przebiegałby przez gminę Ogrodzieniec, pomarańczowy przez gminę Kroczyce. Co to oznacza dla zabytków?  Wybranie wariantu zielonego zniszczy stanowiska archeologiczne, będzie stanowić znaczną ingerencję w "Park Krajobrazowy "Orlich Gniazd". Bez wątpienia jej bliskość odbije się na strażnicy jurajskiej z poł. XIV w. w Ryczowie, wybudowanej przez Kazimierza Wielkiego. Usytuowana jest na trudno dostępnym ostańcu skalnym przy ul. Basztowej. Przez wieki ulegała zniszczeniom, w tym celowym wysadzeniom w celu pozyskania materiału budulcowego. Dopiero od lat 60. ub. w. objęto ją ochroną konserwatorską.

Święta Katarzyna k/Wrocławia

Poprowadzenie na mapie propozycji wariantu 52 KDP przez zabytkową, nowo odrestaurowaną 130-letnią karczmę w Świętej Katarzynie i rejon zrewitalizowanej XIX-wiecznej stacji kolejowej (jednej z najstarszych w Polsce) z pewnością nie należy do najlepszych pomysłów. I chociaż wydaje się to niedorzeczne - ale konieczność pozyskania terenu pod nową kolej wymusi wyburzenie dworca. Wymienione inwestycje (podobnie jak nowe drogi w tym rejonie) wykonano ze środków pochodzących z UE, budżetu Państwa, jednostek samorządu terytorialnego i z tego tytułu gmina zobowiązana jest do ich trwałego utrzymania. W przeciwnym razie razem z  PKP będzie musiała zwrócić pozyskane środki wraz z odsetkami. Jak można przeczytać na stronie CPK, inwestycje z nim związane będą unikać kolizji z takimi miejscami, których nawet odtworzenie w innej lokalizacji nie byłoby możliwe.

Międzyborów

Przy stacji kolejowej jest drewniany, malowniczy dworzec z lat 1911-13. Jego wyburzenie będzie być może konieczne, jeżeli dojdą do skutku plany poszerzania obecnego torowiska. Chyba że plany nowych torów po prostu go ominą. Jednak jedno jest pewne: zniszczenie wydm międzyborowskich. Właśnie ze względu na ten unikatowy krajobraz Międzyborów stał się miejscowością o walorach wypoczynkowych u progu XX w.

Przystanek kolejowy w Międzyborowie wybudowany w latach 1911-13, stan na 2016 r. niedługo po renowacji/fot. Andrzej Błaszczak/ CC-BY-SA-4.0


Nieborów

Od 2013 r. istniał wariant poprowadzenia KDP nieomal tuż pod oknami pałacu w Nieborowie. Zniszczeniu uległyby zabytkowe stawy i kanały z poł. XVIII w. 7 czerwca br. ogłoszono wariant inwestorski omijający teren parku - w tej okolicy KDP poprowadzona będzie wzdłuż autostrady A2.

Sokule

Podobnie jak pałac w Nieborowie, również nad dworkiem z I poł. XVIII w. i otaczającym go parkiem we wsi Sokule w gminie Wiskitki nie wisi już widmo bezpośredniego sąsiedztwa z KDP. Jego urocze otoczenie zostanie w całości zachowane.
Dworek jest znany szerokiemu gronu fanów "Rancza", w którym mieszkali główni bohaterowie, Lucy i Kusy.

Jaktorów

Miejscowość ta niemal zniknie dosłownie pod planowanym węzłem komunikacyjnym. Poprzecinana nowymi liniami kolejowymi (w tym jedną planowaną już 50 lat temu) wpłynie na kształt całej okolicy. W oddziaływaniu planowanego węzła kolejowego znajdą się: budynek dworca kolejowego i kościół pw. Świętej Rodziny erygowany w 1932 r., remiza strażacka z lat 20. i Grób Nieznanego żołnierza wraz z tablicą poświęconą poległym i zamordowanym w czasie II wojny światowej na cmentarzu parafialnym w Jaktorowie (znajduje się od strony zabytkowego ogrodzenia z bramą). Podobnie jak w przypadku dworca w Międzyborowie, również tu nie jest ostatecznie przesądzony los dworca. Z pewnością jednak kościół i straż pożarna znajdą się w granicach strefy buforowej KDP,  wspomniana część cmentarza zniknie pod nową linią kolejową. Za to planowane drogi ominą stanowisko archeologiczne "Jaktorów 2" - osadę z epoki żelaza.

Edit: Dworzec poddany jest aktualnie pracom remontowym. Być może rozbudowa obecnej linii kolejowej nie wpłynie negatywnie na wspomniane wyżej zabytki.

Nawet jeśli zabytki ocaleją, to ich otoczenie może znacznie się zmienić. Te ciche i urokliwe znajdą się w zasięgu ciągłego hałasu (kto mieszka przy autostradzie wie, o czym mowa) tracąc przynajmniej swe walory rekreacyjne. Bo turystyczne niekoniecznie - na pewno będzie łatwiej i szybciej dojechać z każdego miejsca w Polsce, przejeżdżając przy okazji przez nowoczesne lotnisko w Baranowie. Oczywiście o ile dojdzie do skutku i nie podzieli losu elektrowni w Ostrołęce.


Bibliografia:

Autostrada przetnie wsie i park krajobrazowy?, "Linia Otwocka" z dnia 24 lutego 2020 r., https://linia.com.pl/2022/06/13/protest-przeciwko-autostradzie/ (dostęp 18 czerwca 2022 r.)

Barczyk A., Strażnica rycerska w Ryczowie, "Ryczow.pev.pl", (dostęp: 16 czerwca 2022 r.)

Centralny Port Komunikacyjny, strona internetowa cpk.pl (dostęp 18 czerwca 2022 r.)

Dudych J., KDP a rozwój technologii projektowania. Inwentaryzuj teraz lub płać w przyszłości, "Transport-publiczny.pl" z dnia 4 sierpnia 2021 r., https://www.transport-publiczny.pl/mobile/koleje-duzych-predkosci-a-rozwoj-technologii-projektowania-inwentaryzuj-teraz-lub-plac-w-przyszlosci-69828.html (dostęp: 16 czerwca 2022 r.)

Jankowski B., Budowa metra testem dla łódzkich kamienic. Czy wszystkie przetrwają najbliższe miesiące?, "TuŁódź.pl" z dnia 15 stycznia 2022 r., https://tulodz.pl/wiadomosci-lodz/budowa-metra-testem-dla-lodzkich-kamienic-czy-wszystkie-przetrwaja-najblizsze-miesiace/X8x1njXq7ZZ5YMj3nz3q (dostęp 18 czerwca 2022 r.)

Obozowiska z epoki kamienia na Bagnie Całowanie, "Zabytek.pl", https://zabytek.pl/pl/obiekty/podbiel-obozowiska-z-epoki-kamienia-na-bagnie-calowanie (dostęp: 16 czerwca 2022 r.)

Petycja Mieszkańców Ryczowa Gmina Ogrodzieniec dotycząca sprzeciwu wobec proponowanych Przez Centralny Port Komunikacyjny wariantów przebiegu Kolei Dużych Prędkości Ciąg nr 7 linia 111 i 113 "Nie dla Kolei Dużych Prędkości na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej" z dnia 16 marca 2020 r. www.gov.pl (dostęp 16 czerwca 2022r.)

Szynka A., Problemy na budowie tunelu średnicowego. Runęła część parkingu przy Manufakturze [zdjęcia], "TuŁódź.pl" z dnia 25 kwietnia 2022 r., https://tulodz.pl/wiadomosci-lodz/problemy-na-budowie-tunelu-srednicowego-czesc-parkingu-przy-manufakturze-runela-w-dol-zdjecia/VI5RMWLLPMDobQgXJFuJ (dostęp: 18 czerwca 2022 r.)

Tunel średnicowy pod Łodzią. Odsłonięto fundamenty Wielkiej Synagogi, "Łódź.pl" z dnia 17 stycznia 2022 r., https://uml.lodz.pl/aktualnosci-lodzpl/artykul-lodzpl/tunel-srednicowy-pod-lodzia-odslonieto-fundamenty-wielkiej-synagogi-id46859/2022/1/17/ (dostęp 18 czerwca 2022 r.)


W materiałach prasowych są podane linki do artykułów na podobne tematy.

sobota, 11 czerwca 2022

Najstarsza kopalnia-kamieniołom ochry w obu Amerykach liczy 13 tys. lat

Kopalnia znajduje się na stanowisku Powars II w Sunrise w hrabstwie Powars w stanie Wyoming u podnóża Gór Skalistych, badanym od 1986 r. Wysunięta przed kilku laty hipoteza, iż może to być najstarsza kopalnia w obu Amerykach została teraz potwierdzona.


Badania nad Powers II prowadził w latach 1986-2020 Georg Frison, a po jego śmierci kontynuowane są przez Spencera Peltona, który zresztą od 2016 r. należał do zespołu badawczego.

W latach 2017-2020 analizowano nowo odkrywane i liczone w tysiącach artefakty wykonane ze zwierzęcych kości i rogów a służące do wydobycia ochry. Już wcześniej natrafiano tu na groty strzał z różnych rejonów Ameryki. Teraz wiadomo, iż kopalnia ta była prężnie rozwijającym się ośrodkiem, a ochra znajdowana w miejscach pochodzenia grotów (np. Teksasu) była wydobyta właśnie tu.

Ustalono, iż kopalnia rozwijała się w dwóch fazach. Pierwsza z nich trwała od ok. 12 840 do ok. 12 505 lat temu i była powiązana z kulturami Clovis i Plainview. Z tego okresu pochodzą różnorodne artefakty wskazujące na wydobycie ochry oraz produkcję i naprawę broni. Kolejna faza powiązana była z Hell Gap i trwała od ok. 11 600 tys. lat temu. Wówczas skupiano się wyłącznie na wydobyciu ochry i porzucaniu zużytych przedmiotów w opuszczonym kamieniołomie.

Powers II jest wyjątkowym stanowiskiem, jednym z pięciu w Nowym Świecie i jedynym na północ od Mezoameryki. Na m2 znajdowane jest tu 30 krzemiennych narzędzi oraz jedne z najstarszych szczątków psowatych i unikatowe artefak tuty. Stanowi to jedno z największych i zróżnicowanych pozostałości po Paleoindianach.


Ochra wykorzystywana była powszechnie jako barwnik na całym świecie głównie w celach kultowych i pogrzebowych.

 


Bibliografia:

S. R. Pelton, L. Becerra-Valdivia (i in.), In situ evidence for Paleoindian hematite quarrying at the Powars II site (48PL330), Wyoming, https://www.pnas.org/doi/full/10.1073/pnas.2201005119 (dostęp 27 maja 2022 r.)

niedziela, 29 maja 2022

II Rajd szlakiem wojny minowej nad Rawką - relacja

Rajd został zorganizowany z inicjatywy Stowarzyszenia "Inicjatywa Ziemi Bolimowskiej". Łączy formę pieszych wycieczek z żywą lekcją historii.


Rajd odbył się w dniu 28 maja w miejscowości Joachimów-Mogiły k/Bolimowa. Każdy z uczestników otrzymywał pamiątkową przypinkę oraz pocztówki z reprodukcjami zdjęć wykonanych przez walczących żołnierzy na istniejącym tu ponad 100 lat temu froncie. Istniała też możliwość zakupu na DVD filmu "Obłoki śmierci", ukazującego pierwszo-wojenne walki w tej okolicy. Ze względu na pogodę wzięło w nim udział ok. 40 osób, nie licząc oczywiście rekonstruktorów. Na uczestników czekały na ok. 10-kilometrowej trasie mini-inscenizacje. Przewodnikiem był Piotr Moskwa - wiceprezes stowarzyszenia.



Piotr Moskwa, członek Stowarzyszenia"Inicjatywa Ziemi Bolimowskiej" barwnie opowiadał o pierwszo-wojennych walkach

Marsz rozpoczął się przy wiacie leśnej nieopodal Pomnika Powstańców Styczniowych. W niewielkiej odległości od tego miejsca znajduje się lej po wybuchu bomby minowej. Przewodnik zwrócił uwagę, iż przed planowanymi nowymi nasadzeniami nie wykonano tu badań archeologicznych a podczas orki uwidaczniały się fragmenty ludzkich kości. Bezimiennych mogił w rejonie nie brakuje. Uzmysławia to w tym momencie potrzebę objęcia ochroną, czy to konserwatorską czy archeologiczną terenu pierwszo-wojennego frontu. Jak dotąd nie wszędzie badania archeologiczne wykonano, a pracę związane z gospodarką leśną niszczą nieodwracalnie relikty wielkiej wojny.

Lej po wybuchu bomby minowej, nieco na wschód od Pomnika Powstańców Styczniowych. Obecnie przypomina sadzawkę


Zarysy ziemianek na zapleczu frontu

Następny przystanek był ukryty przy jednej z bocznych dróżek. Pierwsza mini-inscenizacja miała na celu ukazać przemieszczającą się chmurę gazu oraz maski przeciwgazowe, na pierwszy rzut oka przypominające te noszone przez nas niedawno podczas pandemii.

Chmura ze "sztucznym" gazem. Pod Bolimowem tej broni użyto trzykrotnie w 1915 r.

Ponad 2 kilometry dalej można było zobaczyć szpital polowy. Podczas mini-inscenizacji trafił do niego żołnierz z objawami zatrucia chlorem. Niestety zmarł na skutek poparzenia płuc. Widowisko bardzo działało na wyobraźnię obecnych dzieci.




Znane w okolicy Mauzoleum żołnierzy niemieckich było kolejnym przystankiem. Wszyscy schronili się przed deszczem pod rozłożystymi konarami rosnących tam dębów i innych drzew.

Właśnie wtedy przewodnik zwrócił uwagę, iż z powodu pewnego zaniedbania przy wejściu na teren mauzoleum nie umieszczono w jego kracie dat 1914-1915 a jedynie 1939-1945. Rzeczywiście jest to bardzo mylące dla turystów nie do końca znających historię okolicy. Daty drugo-wojenne wzięły się stąd, iż w latach 90. ub. wieku umieszczono tu szczątki żołnierzy niemieckich pochowanych pierwotnie na warszawskich Powązkach.



W latach 70. pamięć o tego typu cmentarzach nie miała się najlepiej. Taka niestety była polityka wczesnych władz. Przewodnik przypomniał postać nieżyjącego już pana Andrzeja Lewandowskiego, który umieszczał na nich drewniane tabliczki z informacją, iż w tym miejscu znajduje się cmentarz wojenny. Mauzoleum w Joachimowie-Mogiłach było jednym z nich. Obecnie znajduje się przy parkingu dobrze opracowana tablica informacyjna z serii "Przydrożne Lekcje Historii".

Mauzoleum jest tylko niewielką częścią całego cmentarza. Od zachodu zajmuje on jeszcze kilkadziesiąt metrów terenu. W latach 2015-2018 wykonano tu usypane z ziemi Ossuarium, w którym spoczęło 50 młodziutkich żołnierzy obu walczących stron. Ich szczątki odkryto w ramach badań "Archeologiczne przywracanie pamięci o wielkiej wojnie" pod kierunkiem prof. Anny Zalewskiej z PAN-u. Formą nawiązuje ono do pierwszych tworzonych cmentarzy. Aktualnie ustawione są na nim brzozowe krzyże, z daleka przyciągające uwagę swą bielą. Jednak w planach jest umieszczenie na ich miejscu bardziej trwałych, dębowych, a przygotowywane drewno już się suszy od dwóch lat.

Cały cmentarz jest jednym z tysięcy punktów na samochodowym szlaku "Wschodnioeuropejskiego frontu I wojny światowej", przebiegającym przez osiem województw.

Przed uczestnikami był do odwiedzenia jeszcze jeden ciekawy punkt: dwa sąsiadujące ze sobą kratery po bombach minowych. Noszą nazwę Jägernasser wziętą od pułku, który na tym odcinku frontu brał udział w walce. Znajdują się na prywatnym terenie i raczej nie są dostępne bez zgody właścicieli.

Krater Jägernasser wygląda od drogi na niepozorne zarośla


Rekonstruktorzy przygotowali mały pokaz przedstawiający atak ładunkiem minowym. Może był mało efektowny, ale nie o to przecież chodziło.

Przewodnik dużo opowiadał o przebiegu walk w tym konkretnym miejscu i dlaczego akurat są dwa leje. Otóż zakładanie ładunków minowych na ziemi niczyjej, jak najbliżej okopów wroga było jednym z elementów jego zaskoczenia i zdezorientowania przed planowanym natarciem. Na głębokości ok. 6 metrów drążono w ziemi tunel na wysokość 1,80 m, bliżej jego końca wysokość zmniejszano do 90 cm by ostatecznie w obszernej niszy założyć ładunki wybuchowe. W zależności od warunków glebowych szalunków umieszczano mniej lub więcej (w terenie bardziej gliniastym szalunki nie były aż tak potrzebne). Umieszczane w niszy dodatkowe elementy, np. drewno, miało wylecieć w powietrze wysoko w celu zaskoczenia przeciwnika.


Niestety zdjęcia nie oddają rzeczywistego wyglądu kraterów, głębokich na ok. 6 m i szerokich na ok. 15 m

Formą obrony drugiej strony przed takimi działaniami było wykonywanie własnych tuneli i nasłuchiwanie stetoskopem odgłosów skrobania. Jeżeli stwierdzono, że wróg przygotowuje minę, starano się w pobliżu tego miejsca umieścić własną i oczywiście wysadzić ją wcześniej. O ile detonacja tych min niewiele dała walczącym, to powstałe leje stały się idealnym miejscem do obrony na niczyjej ziemi. Widoczne są jeszcze specjalne umocnienia. Szacuje się, że do tego miejsca prowadziło 10 tuneli.




Po wojnie teren ten ponownie zagospodarowano i rozpoczęto uprawę zbóż. Ustnie przekazywane są historie związane z tym miejscem, iż podczas orki zarwała się pod koniem ziemia i nieszczęsne zwierzę wpadło w pozostałości takiego tunelu. Konia wydostano, jednak po kilku dniach padł. Druga historia też dotyczy innego konia, który pasł się na polu i przyszedł w to miejsce napić się wody. Zarwała się pod nim ziemia i również padł po kilku dniach. Osoba jadąca ciągnikiem też miała kołem wpaść w spory dołek. Wniosek - przydałyby się badania archeologiczne. Takich miejsc niewiele się zachowało, a w Europie Zachodniej nie ma ich już wcale.

Teraz już bez przystanków wszyscy wrócili do punktu początkowego. Tam czekała już wojskowa grochówka przygotowana przez panie z bolimowskiego koła gospodyń wiejskich. Była pyszna :) Potem rozpadało się już na dobre.

Szkoda, że nie odwiedziliśmy największego krateru, ale mam nadzieję, iż w przyszłym roku będzie taka możliwość.

Szukając inspiracji na ciekawe spędzenie weekendu, warto śledzić planowane wydarzenia z bliższych i nieco dalszych okolic. Można lepiej poznać lokalne historie dzięki różnym pasjonatom.


Jeszcze na zakończenie dodam film, na którym doskonale widać zygzakowatą linię okopów. Ten kształt uważano za wytrzymalszy od linii prostej na fale uderzeniowe pochodzące od wybuchów i zabezpieczającą przed przerwaniem łączności pomiędzy jego częściami.



wtorek, 3 maja 2022

W Hiszpanii znaleziono obozowisko Neandertalczyków sprzed ok. 120 tys. lat

Na wschodzie Hiszpanii archeolodzy natrafili na pozostałości obozowiska neandertalczyków. Według wstępnych szacunków dzisiejszą prowincję Alicante nasi wymarli krewni zamieszkiwali przed ponad 120 tysiącami lat.

Stanowisko archeologiczne, na którym natrafiono na ślady aktywności neandertalczyków, znajduje się w gminie Aspe na terenie parku przyrody Los Aljezares.

Było to obozowisko, które funkcjonowało na otwartej przestrzeni. Badania tego miejsca na terenie dzisiejszego w Los Ajezares trwają od lipca 2021 r. - poinformował zespół archeologów z Uniwersytetu w Walencji. W badaniach uczestniczyli też eksperci z uniwersytetów w Alicante i francuskim Montpellier, a także pracownicy Muzeum Archeologicznego w Bilbao.

Pierwsza rekonstrukcja Neandertalczyka autorstwa Hermanna Schaaffhaesena

Kierujący pracami prof. Aleix Eixea podkreśla znaczenie odkrycia. Jak mówi, większość badań dotyczących życia neandertalczyków opierało się dotąd głównie o znaleziska w jaskiniach.

Badacz podkreślił, że odkrycie to jest jednym z niewielu na terenie Półwyspu Iberyjskiego oraz jedynym we wspólnocie autonomicznej Walencji, w ramach których znaleziono dobrze datowane w czasie "materiały litologiczne, faunistyczne, archeologiczne i botaniczne" dotyczące neandertalczyków.

W obrębie stanowiska znaleziono m.in. narzędzia kamienne, takie jak groty do włóczni, a także kości zwierząt, np. jeleni i koni. Według autorów badania obecni tam kiedyś neandertalczycy mogli też używać narzędzi drewnianych (choć tak stare obiekty drewniane bezpośrednio nie zachowują się).

Według Eixei obóz pełnił ważną rolę na szlaku przemieszczania się neandertalczyków, żyjących pomiędzy wschodnim wybrzeżem Półwyspu Iberyjskiego a jego środkową częścią. Uważa on, że sieć takich obozowisk była rozległa i służyła m.in. wymianie doświadczeń dotyczących przygotowania narzędzi.

Tekst pochodzi z Naukawpolsce.pap.pl

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Pies znalazł skarb średniowiecznych monet

Średniowieczne brakteaty - jednostronne monety - przechowywane w glinianym garnku odnaleziono w okolicach Wałbrzycha na Dolnym Śląsku. Według archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska, nie było od co najmniej stu lat.

Zgłoszenie o znalezisku wpłynęło do wałbrzyskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu 7 kwietnia. Następnego dnia starszy inspektor ds. zabytków archeologicznych, Marek Kowalski, wraz z ekipą archeologów z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego dokonali oględzin zgłoszonych przedmiotów oraz miejsca znalezienia.

Na trop cennych zabytków archeologicznych miał trafić pies o imieniu Kajtuś podczas spaceru ze swoim właścicielem.

„Okazało się, że znalezione przedmioty to średniowieczne brakteaty, które były przechowywane w zniszczonym glinianym garnku. Wstępne oględziny pozwalają określić chronologię znaleziska na pierwszą połowę XIII wieku. Znalezisko jest homogeniczne, jeżeli chodzi o naczynie i monety. Sugeruje to okres, w którym przedmioty zostały ukryte. Wstępna identyfikacja mennic wskazuje na warsztaty Brandenburgii, Saksonii oraz Śląska” – poinformował we wtorkowym komunikacie Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków wskazując, że według wstępnej oceny archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska, nie było od co najmniej stu lat.

Brakteaty ze skarbu kotowickiego przechowywane w Muzeum Archeologicznym we Wrocławiu/ fot. Pnapora/ CC BY S.A 3.0


Jak podano brakteaty wykonane z cienkiej blaszki funkcjonowały jako środki płatnicze w okresie średniowiecza. „Użytkowanie poszczególnych serii menniczych było stosunkowo krótkie. Z danych historycznych wiadomo, że wymiana środka płatniczego w tym okresie następowała nawet 2-3 razy w roku. Ze względu na powyższe, zachowanych monet z tego okresu jest niewiele, ponieważ były one na bieżąco przetapiane i tłoczono w nowe serie. Znalezienie znacznej ilości monet z tego okresu jest więc wyjątkową okolicznością” – podkreślają konserwatorzy.

Nazwa monety wywodzi się z języka łacińskiego od słowa "bractea" - blaszka. Monety te – ze względu na grubość blaszki - mogły być tłoczone tylko jednostronnie na miękkiej podkładce. Stempel odciskano w sposób wypukły na awersie, natomiast rewers był wklęsły jako negatyw. „Sama idea tłoczenia monet z cienkiej blaszki spowodowana była małą dostępnością kruszcu – srebra lub rzadziej złota oraz zasobami mennicy. Monety w tym czasie mogli bić królowie, książęta, biskupi. Ten stan trwał do odkrycia znacznych złóż srebra pod czeską Pragą, gdy zaczęto bić +euro średniowiecznej Europy+ w postaci groszy praskich, które powoli wyparły brakteaty” – wyjaśniono.

Konserwatorzy wskazują, że same brakteaty są wdzięcznym materiałem do studiów mediewistycznych. Dominują na nich przedstawienia antropogeniczne, zoomorficzne, fantastyczne oraz elementy architektury. "+Nasze+ znalezisko jest w zadziwiająco dobrym stanie. Odciski w większości są wyraźne, a same monety mało zniszczone. Z naszej wiedzy wynika, że do tej pory największe zbiory brakteatów znajdują się w Krakowie i Warszawie. Mając na uwadze ilość obecnie znalezionych monet możemy przypuszczać, że mekką mediewistów będzie teraz Wrocław” – zauważa Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków.

Monety czeka teraz opracowanie naukowe, konserwacja i publikacja, co - jak zaznaczono - wymaga pozyskania dotacji w formie grantów naukowych. Dla szerszej publiczności będą więc dostępne dopiero za jakiś czas.

W komunikacie podkreślono, że znalezisko posiada rangę zabytku archeologicznego i jako takie jest własnością Skarbu Państwa – monety nie trafią więc na rynek numizmatyczny, ale będą udostępnione zwiedzającym w muzeum. (PAP)

Tekst pochodzi z serwisu naukawpolsce.pap.pl

środa, 20 kwietnia 2022

Niszczejące zabytkowe kamienice na zapleczu warszawskiego Nowego Światu

Bez wątpienia Nowy Świat jest jedną z najbardziej reprezentacyjnych ulic Warszawy. Od jej wschodniego zaplecza znajdują się dwie kamienice popadające od lat w ruinę i wymagające pilnego remontu.


 Obie oficyny znajdują się przy obecnej ul. Gałczyńskiego 8 i 10. Nie posiadają wartości artystycznej, będąc zwykłą prosta miejska zabudowa, i nie są związane z żadnym wydarzeniem historycznym. A jednak warto by było je zachować dla następnych pokoleń.

Przed 1949 r. stanowiły część zaplecza Nowego Światu, odpowiednio pod numerami 44 i 46. Są unikatowym reliktem dawnej podwórzowej zabudowy posesji, zamkniętych kamienicami frontowymi Nowego Światu. Przypominały one wlot wewnętrznej uliczki obudowanej oficynami mieszkalnymi i obiektami gospodarczymi. Oficyna przy Gałczyńskiego 8 zamykała trójdzielne podwórze przy Nowym Świecie 44 i miała ten sam adres, natomiast oficyna pod 10 zamykała posesję przy Nowym Świecie 46.

Trójpiętrowa oficyna Rydzykowskich przy ul. Gałczyńskiego 8 wybudowana została w końcu XIX w. Zachował się jej oryginalny grzyms koronujący. Nie wiadomo jednak, czy w jej wnętrzu na drewnianej klatce schodowej nadal jest żeliwna balustrata. Albowiem złodzieje-złomiarze wyrwali z muru budynku żeliwną obudowę zdroju.

Czteropiętrowa oficyna Winiarskich przy Gałczyńskiego 10 pochodzi z II-poł. XIX w. Uwagę przykuwają liczne pęknięcia na jej fasadzie.

Oficyny pozostają wyłączone z użytkowania i wyróżniają się na tle zadbanej okolicy. Nie wpisano ich jak dotąd do miejskiego rejestru zabytków, dzięki czemu stołeczny konserwator mógłby podjąć działania zapobiegające ich całkowitemu zniszczeniu.


Opracowano na podstawie:

Sudecki J., Na zapleczu Nowego Światu, "Gazeta Polska codziennie. Dodatek mazowiecki" nr 76(3163) z dnia 20 kwietnia 2022 r., s. 2-3


Fotografię kamienic dodam, jak będę przejazdem w Warszawie.


wtorek, 12 kwietnia 2022

Oficerowie, duchowni i cywile, mężczyźni, kobiety i małoletni - ofiary Zbrodni Katyńskiej

W powszechnej świadomości Zbrodnia Katyńska funkcjonuje jako mord na oficerach Wojska Polskiego dokonanego przez Sowietów na jeńcach wojennych więzionych w Ostaszkowie, Kozielsku, Starobielsku oraz we Lwowie, Równym, Łucku, Tarnopolu, Drohobyczu i Stanisławowie. W ramach tej zbrodni zamordowano również kilka tysięcy cywili, nie oszczędzono kobiet. Jedną nawet aresztowano z 2-letnim synkiem.


Sowieci po ataku na Polskę 17 września 1939 r. przystąpili do systematycznych aresztowań nie tylko wziętych do niewoli jeńców, ale również cywili. W tym drugim przypadku byli doskonale przygotowani - wiedzieli których obywateli uwięzić. Łącznie w rękach Sowietów znalazło się wówczas ok. 250 tys. obywateli państwa polskiego.

Osobne obozy, więzienia i decyzja o eksterminacji

Już 19 września zdecydowano o powołaniu Zarządu do Spraw Jeńców Wojennych i Internowanych przy NKWD i podległej mu sieci obozów i więzień rozlokowanych w obwodach zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi, w których łącznie przebywało 18 tys. wojskowych i 11 tys. cywili. Ludzi, których Sowieci uznali za największych wrogów.

Wobec jeńców i więźniów podejmowano próby indoktrynacji ideologią komunistyczną by zmienić ich orientację na prosowiecką. Leszek Szymowski działania te określił jako przygotowania do "złamania kręgosłupa narodu".1 Chodziło o swoiste unieszkodliwienie (a później wręcz wyeliminowanie) elity państwa, jednostek wybitnych, wykształconych, społeczników o patriotycznych zapatrywaniach, które z pewnością działałyby przeciw nowej narzuconej władzy komunistycznej. Na tym jednak się nie skończyło: więźniom celowo pozwolono na pisanie listów do rodzin - dzięki temu Sowieci uzyskali bazę adresową, będącą podstawą do deportowań 60 tys. osób w głąb ZSRR, jakie przeprowadzano w lutym 1940 r. Wszystko po to, aby możliwie jak najskuteczniej zniszczyć kwiat polskiej inteligencji. 

Prowadzona agitacja wśród więźniów przynosiła wymierne efekty: Sowieci pozyskali tylko niewielką garstkę mundurowych gotowych budować nową sowiecką polskojęzyczną kolonię. Jednocześnie przeprowadzano przesłuchania i rozpatrywano sprawy poszczególnych osób, przykładowo te po 60 roku życia i szeregowych żołnierzy zwalniano do domów, innych skazywano na roboty na Syberii.

Z niewiadomego powodu, a może widząc bezcelowość dotychczasowych działań, Ławrientij Beria 5 marca 1940 r. przedłożył Józefowi Stalinowi dokument, który w swej treści ma wiele niejasności i nieścisłości w kwestii liczb i kategorii więźniów.2 Opisywał w nim, że w obozach dla jeńców wojennych i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi przetrzymywani są polscy oficerowie, członkowie kontrrewolucyjnych partii politycznych, organizacji konspiracyjnych i in., którzy nie poddają się agitacji i oczekują jedynie na zwolnienie, by móc stanąć do walki przeciw ZSRR. Dlatego proponował w trybie przyspieszonym rozpatrywać sprawy 14,7 tys. jeńców i 11 tys. więźniów i zastosować wobec nich najwyższy wymiar kary - rozstrzelanie (czyli bez wzywania oskarżonych, przedstawiania im zarzutów i decyzji o zakończeniu śledztwa).3 Jeszcze tego samego dnia Biuro Polityczne KC WKP(b) przyjęło dokument bez zastrzeżeń. Miesiąc później odbyły się pierwsze transporty jeńców i więźniów, i egzekucje w miejscach kaźni: Katyniu, Charkowie, Kalininie (ob. Twer), Chersoniu, Kijowie, Mińsku...

Oficerowie Wojska Polskiego i funkcjonariusze służb mundurowych

Pierwszą najliczniejszą kategorią więźniów-jeńców, ofiar Zbrodni Katyńskiej, byli oficerowie Wojska Polskiego, również ci z rezerwy powołani do wojska z chwilą ataku Niemiec na Polskę. Dla nich zorganizowano osobne "obozy oficerskie": w Kozielsku i Starobielsku dla ok. 8 tys. wyższych i niższych stopniem żołnierzy Wojska Polskiego i Korpusu Ochrony Pogranicza, w Ostaszkowie zaś umieszczono głównie ok. 6 tys. funkcjonariuszy Policji Państwowej, Straży Granicznej, służby więziennej oraz KOPu. Wojskowi i funkcjonariusze nie osadzeni w obozach przebywali w innych więzieniach wraz z cywilami, pojedyncze osoby przetrzymywano też w więzieniach na terenie ZSRR. Niektóre z nich, uznane za przydatne władzy, ominął los kolegów.

Wszyscy oprócz tego byli ludźmi różnych zawodów: profesorami, adwokatami, pisarzami, lekarzami, przedsiębiorcami, właścicielami ziemskimi. Jednak tylko to, iż nosili polski mundur i nie chcieli pójść na współpracę, przesądzał o ich losie.

Oprócz żołnierzy Wojska Polskiego jeńcami wojennymi byli także policjanci, funkcjonariusze Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza. Przetrzymywano ich głównie w Ostaszkowie.

Zdjęcie wykonane podczas prac ekshumacyjnych w Katyniu w 1943 r. przez delegację Polskiego Czerwonego Krzyża. W historii nie ma drugiej takiej zbrodni, która objęłaby tak duży odsetek kadry oficerskiej jednego państwa.


Cywile

Aresztowania osób cywilnych przez NKWD trwały na terenach zajętych przez Armię Czerwoną do końca 1939 r. Przetrzymywano je w więzieniach we Lwowie, Równym, Łucku, Tarnopolu, Drohobyczu i Stanisławowie.

Dane 3435 ofiar cywilnych znajdują się na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej, pozostałych 3870 mogą znajdować się na jak dotąd nieodnalezionej białoruskiej liście.4 W obu przypadkach nazwy wskazują jedynie na teren popełniania zbrodni jak również mógł łączyć je podobny profil ofiar. Specyfika obu list w porównaniu do list ofiar z Katynia, Chersonia i Kaliningradu wynikała z tego, iż zawierały w głównej mierze dane osób pochodzących bezpośrednio z tych terenów. Nie wszystkie miejsca pochówków są znane.

Chociaż wśród cywili byli lekarze, prawnicy, posłowie, poeci, właściciele ziemscy, sportowcy, kamienicznicy, urzędnicy państwowi i samorządowi o różnej narodowości (polskiej, ukraińskiej, żydowskiej, ormiańskiej czy rosyjskiej), to dla NKWD najważniejszym kryterium, jakim kierowało się przy aresztowaniach, była prowadzona działalność społeczna, przynależność do organizacji paramilitarnych, politycznych tudzież około pierwszo-wojenna działalność niepodległościowa.

Dane osób z ukraińskiej listy katyńskiej nie są w pełni ustalone. Jest to utrudnione tym, że po agresji ZSRR na Polskę do więzień trafiły też osoby pochodzące z centralnej Polski (uciekały przed wojną z Niemcami) jako podejrzane o dywersję czy szpiegostwo a i NKWD nie zawsze precyzyjnie odnotowywało dane aresztowanych osób. 

Kobiety i dzieci

Łącznie w Zbrodni Katyńskiej zamordowano 55 kobiet, jedną w samym Katyniu, 53 w Bykowni, miejsce pochówku 1 pozostaje nieznane, ponieważ nie odkryto wszystkich miejsc zbiorowych mogił.5

W Katyniu, podczas ekshumacji w 1943 r. odkryto szczątki jednej tylko kobiety. Nie ujawniono tego faktu, ale prof. Gerhard Buhtz wywiózł jej czaszkę do Wrocławia do Zakładu Medycyny Sądowej. Po 1945 r. trafiła w ręce prof. Bolesława Piaseckiego, który ukrywał ją przed komunistycznymi służbami. W 2005 r. oficjalnie została zidentyfikowano za pomocą tzw. metody superprojekcji. W ten sposób potwierdzono oficjalnie pobyt kobiety-pilota w obozach w Ostaszkowie a następnie w Kozielsku, o której zachowały się wzmianki w zapiskach ofiar oraz we wspomnieniach nielicznych ocalałych. 

Kobietą tą była Janina Lewandowska, podporucznik pilot, córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego. Do niewoli sowieckiej trafiła jako cywil, być może w okolicach Husiatynia. Nie zdołała ukryć swej prawdziwej tożsamości i trafiła do obozu jenieckiego. Jej los był przesądzony.

Ppor. Janina Lewandowska w stroju pilota

Nazwiska pozostałych 54 kobiet znajdują się na ukraińskiej liście katyńskiej. Zostały aresztowane, ponieważ one również były przed wojną aktywne w życiu społecznym i politycznym. Były urzędniczkami, nauczycielkami, policjantkami, pracownicami służby więziennej, właścicielkami ziemskimi wreszcie żonami oficerów Wojska Polskiego. Inne aresztowano za współpracę z polskimi służbami śledczymi, wywiadem wojskowym czy konspiratorskim ZWZ. Najstarsze z nich reprezentowały rocznik 1881, najmłodsza miała w chwili zatrzymania 17 lat.

Alejka polskiego cmentarza wojennego w Kijowie-Bykowni. W masowych grobach spoczęło tu 3435 polskich obywateli: wojskowych, cywili, w tym 53 kobiety

O jednej z kobiet wiadomo nawet, iż została aresztowana 20 września 1939 r. razem z 2-letnim synkiem. Dziadkom chłopca udało się wydostać go z rąk NKWD. Inne dzieci nie miały tyle szczęścia. 6-letni chłopiec przebywający razem z ojcem w Starobielsku, został wywieziony w maju 1940 r. w nieznanym kierunku.

To nie były odosobnione przypadki.6 Wiele dzieci w wieku nastoletnim podążało śladem ojców, by na miarę swoich możliwości walczyć z wrogiem. Trafiały do niewoli wraz z rozbitymi oddziałami, dlatego że nie istniały odgórne wytyczne co do postępowania w przypadku dzieci.

Z ustalonej grupy 65 dzieci w wieku od 8 do 17 roku życia większość została zwolniona. Mogły zostać odesłane do domów dziecka, jak np. ośmioletni Feliks Mastalerz do domu dziecka w Ostaszkowie. Mimo to los większości z nich pozostaje nieznany.

Warto dodać, iż najmłodszą zidentyfikowaną ofiarą w Miednoje był 18-letni Stanisław Ozimek. Po latach jego kat wspominał jego chłopięcy, młodzieńczy uśmiech.

Duchowni

Osoby stanu duchownego różnych wyznań trafiły po 17 września 1939 r. do NKWD-owskich więzień i obozów dlatego, iż były związane z Wojskiem Polskim od czasu wojny polsko-bolszewickiej. Po zakończeniu działań wojennych pozostali w wojsku pełniąc posługę w parafiach czy szpitalach wojskowych, Policji Państwowej, Straży Granicznej, KOP-ie. Obok nich znaleźli się również ochotnicy i duchowni rezerwy.

Baruh Steinberg jako młody rabin w 1917 r. wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej i pełnił posługę wśród polskich żołnierzy żydowskich. Od 1936 r. był Naczelnym Rabinem Wojska Polskiego. Zamordowany 12 kwietnia 1940 r. w Katyniu

Dla więźniów obecność duchownych była poniekąd pocieszająca - wspólne nabożeństwa i udział w nich bez względu na wyznawaną wiarę podnosił wszystkich na duchu. Odbywały się one w zatłoczonych barakach, w bardzo skromnych warunkach. Duchowni zmuszeni byli prowadzić codzienną posługę na ogół w skrytości. Byli to nie tylko księża rzymskokatoliccy ale również duchowni ewangeliccy, prawosławni, rabini (w tym naczelny rabin WP) i kapłani muzułmańscy.

Spośród 34 wziętych do niewoli duchownych, ocalało tylko dwóch.

***

Wszystkie ofiary łączył podobny życiorys: przynależność do Związku Walki Czynnej, Związku Młodzieży Polskiej "Zet", służba w Legionach Polskich, Legionie Puławskim, walki w obronie Lwowa, powstaniach śląskich i w wielkopolskim; posiadane odznaczenia Krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych; wreszcie najważniejsza: działalność społeczna i polityczna.

Zbrodnia Katyńska stanowi dla narodu polskiego bolesne doświadczenie, o którym przez 50 lat nie wolno było mówić. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego przekazano Polsce dokumenty dotyczące tej zbrodni. Był to początek odkrywania okrutnej prawdy. Katyń stał się, obok Piaśnicy, Auschwitz i Palmir, symbolem zagłady polskich elit niepodległościowych.


Przypisy i bibliografia:

1. L. Szymowski, Wielka czystka: sowieckie deportacje w 1939 roku, "Rzeczpospolita" z dnia 12 września 2019 r., https://www.rp.pl/historia/art1134551-wielka-czystka-sowieckie-deportacje-w-1939-roku (dostęp kwietnia 2022 r.).

2 Problematykę tę omówił w artykule S. Kalbarczyk, Mord na więźniach – mniej znana strona Zbrodni Katyńskiej, "Przystanekhistoria.pl" z dnia 22 marca 2020 r., https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/zbrodnia-katynska/64347,Mord-na-wiezniach-mniej-znana-strona-Zbrodni-Katynskiej.html (dostęp 9 kwietnia 2022 r.).

3 Ostatecznie zamordowano łącznie prawie 22 tys. osób.

4 Obie listy omówił W. Wasilewski, Profil ofiar zbrodni katyńskiej, "Przystanekhistoria.pl" z dnia 6 kwietnia 2021 r., https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/wrzesien-1939/80279,Profil-ofiar-zbrodni-katynskiej.html (dostęp 10 kwietnia 2022 r.).

5 R. Piątek, D. Siemińska, Polki – ofiary represji komunistycznych na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej w świetle źródeł archiwalnych i archeologicznych, „Biuletyn Fundacji generał Elżbiety Zawadzkiej”, 27(65)/2015, s. 3-27, https://zawacka.pl/uploads/dokumenty/Biuletyn_2015_Do_Net.pdf (dostęp: 11 kwietnia 2022 r.).

6 E. Kowalska, W cieniu Katynia. Garść refleksji o małoletnich i kobietach ofiarach zbrodni katyńskiej, "Przystanekhistoria.pl z dnia 5 marca 2020 r., https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/63729,W-cieniu-Katynia-Garsc-refleksji-o-maloletnich-i-kobietach-ofiarach-zbrodni-katy.html (dostęp 11 kwietnia 2022 r.); Ich już nie ma, https://katyn.ipn.gov.pl/kat/ludzie/ofiary/12144,Ich-juz-nie-ma.html (dostęp 11 kwietnia 2022 r.).


W tekście wykorzystano zdjęcia z domeny publicznej.


środa, 6 kwietnia 2022

Zaginione notatniki Darwina podrzucono do biblioteki Uniwersytetu Cambridge

W listopadzie 2000 r. dwa notatniki Karola Darwina udostępniono do sfotografowania w tymczasowym studiu fotograficznym znajdującym się w piwnicy biblioteki. W lutym 2001 r. zauważono ich zaginięcie.

Po ponad 20 latach anonimowa osoba podrzuciła je do biblioteki w różowej torbie prezentowej z karteczką "Wesołej Wielkanocy dla bibliotekarzy", oczywiście w miejscu nieobjętym monitoringiem. Chyba komuś było wstyd za tak długie ich przetrzymywanie a i strach przed konsekwencjami też nie był z pewnością nie bez znaczenia.

Fragment notatnika z drzewem życia/ Domena Publiczna

Słynne notatniki Darwin sporządził podczas swej podróży na Galapagos w 1837 r. Zawierały pierwszą, mniej rozbudowaną wersję drzewa życia znaną z jego dzieła O powstawaniu gatunków z 1859 r.

Notatniki będzie można oglądać od lipca na wystawie poświęconej Darwinowi.




wtorek, 5 kwietnia 2022

W pobliżu starożytnego Uruk znaleziono łódź sprzed 4 tys. lat

Niemieccy archeolodzy natrafili na wyjątkowe znalezisko podczas prac wykopaliskowych. Łódź datowana na 2 tys. lat p. n. e. znajdowała się przy dawnym brzegu Eufratu nieopodal starożytnego Uruk.

Uruk było jednym z najstarszych miast w tej części Bliskiego Wschodu. Założony przez Sumerów, był później ważnym miastem państwa babilońskiego. Ciągłość osadnictwa trwała w tym miejscu do ok. VII w. n. e., do mniej więcej podbojów arabskich.

Rekonstrukcja starożytnej łodzi i przystani w sumeryjskim Eridu/ Domena publiczna

Łódź odkryli już w 2018 r. archeolodzy z Niemieckiego Instytutu Archeologicznego. Udokumentowano ją wówczas fotogrametrycznie. Obecnie, wobec konieczności przeprowadzenia wykopalisk ratunkowych, jej szczątki ponownie ujrzały światło dzienne.

Mierząca 7 m długości i 1,4 m szerokości łódź została zbudowana z drewna, trzciny, liści palmowych i uszczelniona bituminem. Zatonęła przy brzegu Eufratu. Dalsze badania i konserwacja zostanie przeprowadzona w Muzeum Iraku w Bagdadzie.


Bibliografia:

4000-year-old boat excavated near the ancient city of Uruk, "Heritagedaily.com" z dnia 4 kwietnia 2022 r., https://www.heritagedaily.com/2022/04/4000-year-old-boat-excavated-near-the-ancient-city-of-uruk/143307?amp (dostęp: 5 kwietnia 2022 r.)