Kto nie lubi spontanicznych wycieczek, ot tak. Jedzie się w jedno miejsce a po drodze zagląda się w miejsca, które przypadkowo się mija. Stą...

środa, 4 grudnia 2019

Z biblioteczki archeolożki: A. Wójcik - "Fantazmat Wielkiej Lechii"

Chyba niewiele jest osób, które nie spotkały się z terminami "Wielka Lechia", "Imperium Lechickie" czy po prostu "Lechia". Temat zyskuje na coraz większej popularności, gdyż lansowany jest jako wiedza, której nie tyle nie uczą w szkołach co wręcz zatajają ją przed społeczeństwem. Czy słusznie?

Autorem książki jest Artur Wójcik - historyk uważający, że nie przejdzie do historii, a jego głównym zadaniem jest demaskowanie historycznych bzdur (a do takowych bez wątpienia "Wielka Lechia" należy). Poza tym prowadzi popularnego bloga "Sigillum Authenticum".



Praca A. Wójcika jest drugim głosem rozprawiającym się w turbolechitami. Rok wcześniej zrobił to Roman Żuchowicz w książce Wielka Lechia. Źródła i przyczyny popularności.. Świadczy to dobitnie o tym, że na polskiej historiografii powstała narośl, którą trzeba zwalczać. Jej zwolennikami są osoby, które prawdopodobnie nie mają zbyt wielkiego pojęcia o historii i nie bardzo potrafią zweryfikować wiedzę podsuwaną im przez turbolechitów. Dlatego Fantazmat... można traktować jako swoisty poradnik w fachowym podchodzeniu do niepewnych informacji oraz ogólnie jako przewodnik po teorii "Wielkiej Lechii".

W ośmiu rozdziałach autor krok po kroku rozprawia się z turbolechitami (nie mylić z turbosłowianami). Każdy z nich opatrzony jest mottem oddającym trafnie jego treść. Rozdział pierwszy jest oczywiście wprowadzeniem do tematu dla bardziej niezorientowanych w nim. Opisuje, czym była "Wielka Lechia" według jej zwolenników oraz czemu nią nie była. W kolejnym szuka genezy zjawiska, dokonuje charakterystyki jej zwolenników i ich "obszarów badawczych" oraz głównych założeń teorii łącznie z tą, że wszyscy kłamią. Przedstawia też głównych mentorów turbolechitów z Janem Bieszkiem na czele - autorem trzech, dobrze sprzedających się prac poświęconych "Wielkiej Lechii". Trzeci rozdział traktuje o urojonych przeciwnikach "Wielkiej Lechii", do których zalicza się oczywiście Kościół odpowiedzialny za zniszczenie wszelkich dowodów na istnienie Imperium... Faktyczni polemiści związani są raczej z ośrodkami akademickimi, zwłaszcza z UJ. Nie zabrakło też krótkiej charakterystyki prowadzenia polemik z turbolechitami... ten fragment można traktować jako dobrą radę, żeby nie wszczynać dyskusji, bo nic ona nie da...

Rozdział czwarty traktuje o warsztacie historyka. Krok po kroku autor wyjaśnia w przejrzysty sposób, jak należy sprawdzać wiarygodność różnych informacji występujących w źródłach. Dokonuje także krótkiej charakterystyki głównych źródeł teorii "Wielkiej Lechii"., począwszy od Kroniki słowiańsko-sarmackiej Prokosza na Biblii kończąc (zaznacza przy tym, że wszystkie te źródła są łatwo dostępne w internecie i leżą w kręgu zainteresowań zawodowych historyków). Nie pomija przy tym "ustaleń światowej nauki", demaskuje fałszerstwa tworzone jako rzekome dowody na istnienie Imperium. Wykazuje błędy w interpretowaniu źródeł na czele z przekazaniem kolumbarium - rodzaju grobu, w jakim chowały swych zmarłych uboższe warstwy społeczeństwa -.królowi (!), Awille Leszkowi. Takie fragmenty książki siłą rzeczy budzą uśmiech na twarzy i pytanie, czemu jeszcze prace poświęcone "Wielkiej Lechii" nie są umieszczane w księgarniach w dziale "fantastyka"?
Historię początków państwowości polskiej autor zaprezentował w rozdziale piątym. Omówił pokrótce źródła archeologiczne i pisane; szczególnie wiele miejsca poświęcił słynnemu Dagome iudex.

Dwa kolejne rozdziały omawiają ważne kwestie w teorii "Wielkiej Lechii". Przede wszystkim koncepcję turbolechicką koronowania Bolesława Chrobrego na cesarza Lechitów. Stanowi ona wymowny przykład wypaczonej interpretacji źródeł. Poza tym autor przybliżył szerzej Kronikę Prokosza - historię jej powstania jako zwykłego żartu, i jej krytykę w historiografii.
Ostatni rozdział stanowi doszukiwanie się teorii spiskowych w lansowaniu turbolechityzmu. Cóż, w innych państwach funkcjonują analogiczne teorie i nasze podwórko nie jest pod tym względem wyjątkowe.

Podsumowując: Praca Wójcika jest potrzebna - zwraca uwagę na konieczność walki z omawianym fantazmatem, zanim rozpowszechni się na dobre. Dokonuje ważnego rozróżnienia na turbosłowian i turbolechitów (również w końcowej bibliografii osobno wydzielił ich prace, co stanowi miłe zaskoczenie). Pisze jasno a zarazem dowcipnie - więc każdy może sięgnąć po tę książkę.
Z pracy wynika pewien wniosek - nie trzeba dobudowywać mitów o wielkości swego narodu i państwa, by być z niego dumnym. Osobiście takich mitów nie potrzebuję, że Polacy pochodzą bezpośrednio od Noego i wynaleźli koło.

Gorrąco polecam!

P.S.
Chociaż autor na kartach swej pracy ubolewa, że teoria "Imperium Lechickiego" zyskuje na coraz większej popularności, to powiem na pocieszenie, że pytałam swoich znajomych o nie; odpowiedź brzmiała "nie wiem", "nie słyszałam" itp. Nie jest zatem tak źle ;)

poniedziałek, 18 listopada 2019

Wystawa "Pompeje. Życie i śmierć w cieniu Wezuwiusza" - fotorelacja

Od 5 października 2019 r. do 8 marca 2020 r. można zwiedzać w Muzeum Archeologicznym w Krakowie wystawę "Pompeje. Życie i śmierć w cieniu Wezuwiusza".

Eksponaty prezentowane na wystawie przybyły prosto z Neapolu. Prezentują życie codzienne mieszkańców od rozrywek, przez domowe zacisze po codzienne zajęcia. Szczególnie wyeksponowano elementy domów publicznych. Oryginalnym eksponatom towarzyszyły multimedialne prezentacje, przejrzyste w odbiorze. Interesująco wśród nich prezentował się przewodnik po mieście. Cyfrowa plansza przedstawiająca plan miasta z zaznaczonymi ciekawymi punktami. Po kliknięciu wyświetlało się zdjęcie ze współczesnym widokiem miejsca i zwięzły opis.

Osobną salę przeznaczono na zaprezentowanie ostatnich chwil mieszkańców, już w czasie katastrofy w 79 r. n. e. Fotografie z wykopalisk przedstawiające zwęglone ciała mieszkańców oraz ich współczesne odlewy gipsowe stanowią wymowny obraz ich ostatnich chwil życia.


Amor z delfinem 

Przedmioty codziennego użytku. Na pierwszym planie widły. Widoczne też ceramiczne ciężarki do sieci rybackich. 




To, co niezbędne gospodyni w kuchni: patelnia, sitko, forma do ciasta, waga oraz ceramiczny pojemnik na żar.
Poniżej zbliżenia.


 




To, co niezbędne w pracy kupców, czyli pieczęć ze znakiem jakości.
Wygodna w użyciu, można nosić na palcu.

Stołeczek, metalowy.

Bogato zdobiony stół, z mozaiką wykonaną w stylu tessera.

Hasło wyborcze.

Maska teatralna. 
Narzędzia lekarskie.



Przyrząd ginekologiczny.

Strigilis z brązu, używany po ćwiczeniach fizycznych do usuwania potu z ciała lub nadmiaru olejków.

Portret kobiety z Herkulanum z uczesaniem naśladującym fryzurę noszoną przez cesarzową Agrypinę, wykonaną ok. 41-54 r. n. e. Uwagę zwracają resztki farby, którą pokryto włosy.  


Kopia odlewu gipsowego mężczyzny - mieszkańca miasta.



W katastrofie ginęły również zwierzęta. Na zdjęciu odlew gipsowy psa.

Jeden z najwcześniejszych odlewów gipsowych, wykonanych w 1876 r. Przedstawia ciało młodej, ciężarnej kobiety, którą znaleziono w ulicznym zaułku. Na zdjęciu poniżej zdjęcie znaleziska in situ.


Brązowa figurka piekarza.

sobota, 9 listopada 2019

Pułapki pradziejowych myśliwych pełne mamucich kości

Archeolodzy z Narodowego Instytutu Antropologii i Historii (INAH) w Meksyku poinformowali o swoich wynikach 10-letnich badań nad odkrytymi pułapkami na mamuty w miejscowości Tultepec.

Wiek obu odkrytych pułapek szacuje się na 15 tys. lat. Miały głębokość 170 cm i średnicę 25 m i pionowe ściany uniemożliwiające ucieczkę. Znajdowały się w nich szczątki należące do co najmniej 14 mamutów.
Archeolodzy sądzą, że umieszczone blisko siebie pułapki pozwalały na większe prawdopodobieństwo zagonienia w nie zwierzęcia przez grupy myśliwych liczące od 20 do 30 osób. W trakcie polowania wykorzystywano pochodnie by płoszyć lub bronić się przed zwierzętami, które bały się ognia. Gdy zwierzę wpadało w pułapkę było zabijane i ćwiartowane, a specjalne urządzenia znajdujące się w pobliżu ułatwiały transport mięsa do obozowiska.
Z badań wynika też, prehistoryczni ludzie otaczali szacunkiem zwierzęta, na które polowali. Wnioskować można o tym z ułożenia kości jednego z mamutów. Znajdowały się na nim zagojone ślady po doznanych ranach, co oznacza, że ten konkretny osobnik był wielokrotnym celem myśliwych. Gdy wreszcie nie zdołał ujść przed myśliwymi, jego kości zostały później uroczyście złożone. Ćwiartowaniu zwierzyny towarzyszyły poza tym rytuały, o czym mogą świadczyć oznaczone prawe łopatki.
Planowane są dalsze badania w okolicy w celu odkrycia innych pułapek a także domniemanego obozowiska myśliwych.

Istnienie takich pułapek nasuwa podobieństwa do urwisk używanych jeszcze w XIX w. przez Indian w Ameryce Północnej, a polujących na bizony. Najsłynniejsze z nich nosi nazwę "Bizonia skocznia zmiażdżonej głowy" na terenie Kanady u stóp Gór Skalistych.


Bibliografia:

M. Błoński, Archeolodzy znaleźli pułapki pełne kości mamutów, "KopalniaWiedzy.pl" z dnia 7 listopada 2019 r.), https://kopalniawiedzy.pl/Meksyk-pulapka-mamut-kosc,30992?fbclid=IwAR0kf2XXgsiWLY6Tq4P6gwdg206tBgNSMD62TJ_otYawbsfTVym8lC1NIgo (dostęp 10 listopada 2019 r.).

Czy gatunek ludzki narodził się w Europie?

Być może będzie trzeba pisać na nowo podręczniki do antropologii fizycznej. Odkrycia paleontologów z ostatnich lat burzą utarty obraz koncepcji afrykańskiej prakolebki ludzkości oraz ewolucji dwunożnego poruszania się.

Niedawno świat obiegła informacja o odkryciu  skamieniałych szczątków człekokształtnej małpy sprzed 1 1,6 mln lat na terenie południowych Niemczech, w Bawarii. Należała do gatunku nazwanego Danuvius guggenmosi i charakteryzowała się długimi kończynami górnymi jak u małp oraz wyprostowanymi dolnymi kończynami jak u współczesnych ludzi. Byłby to zatem najstarszy znany przedstawiciel małp człekokształtnych, który mógł poruszać na dwóch kończynach, pochodzący w dodatku z Europy a nie z Afryki (na której zresztą 300 tys. lat temu pojawili się pierwsi homo sapiens).

Dotychczas uważano, iż ta dwunożność pojawiła się u hominidów żyjących w Afryce 6 mln lat temu, a wiązano ją z występującym wówczas na obszarze współczesnej Kenii gatunkiem Orrorin tugenensis (jego szczątki odkryto w 2001 r.). Nie jest wykluczone, iż dwunożność mogła zostać osiągnięta niezależnie od siebie przez różne grupy małp w toku ewolucji. Co więcej przodkowie współczesnego człowieka mogli przybyć do Afryki z Europy.

Tezę o europejskiej prakolebce ludzkości może potwierdzać znalezisko tropów hominidów z 2002 r. dokonane przez polskiego paleontologa dr Gerarda Gierlińskiego.  w 2017 r. ogłosił wyniki swoich 6-letnich badań: tropy odkryte na Krecie w Trachilos należą do dwunożnych hominidów żyjących ok. 5,7 mln. lat temu. jedne ich gatunki wymarły, inne w prostej linii prowadzą do współczesnego homo sapiens sapiens.


Odciski stóp jednego z hominidów z Trachilos na Krecie. Badacze uważają, że ślady te mają więcej cech „ludzkich” niż „małpich” (źródło: http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S001678781730113X)

Danuvius wielkością mógł przypominać szympansy - ważył ok. 30 kg (samice zapewne mniej, ok. 20 kg) i mierzył 1 m wysokości.

Bibliografia:

1. Gierliński G., Boczarowski A., Nasz pierwszy krok, „Pgi.gov.pl” z dnia 5 września 2017 r., http://www.pgi.gov.pl/aktualnosci/display/10166-nasz-pierwszy-krok.html (dostęp: 10 listopada 2019 r.).
2. Odkrycie: Przodek człowieka nauczył się chodzić w Niemczech?, "Rp.pl" z dnia 7 listopada 2019 r., https://www.rp.pl/Cywilizacja/191109572-Odkrycie-Przodek-czlowieka-nauczyl-sie-chodzic-w-Niemczech.html (dostęp 10 listopada 2019 r.).
Orrorin tugenensis, "Humanorigins.si.edu", http://humanorigins.si.edu/evidence/human-fossils/species/orrorin-tugenensis (dostęp 10 listopada 2019 r.).


sobota, 7 września 2019

500-letnie piwo z wraku z dna Bałtyku

U wybrzeży Szwecji archeolodzy natrafili na wrak wojennego okrętu z XV w. Na jego pokładzie zachowały się doskonale beczki, zawierające najprawdopodobniej piwo.

Znaleziony okręt nazywał się "Gribshunden" lub "Griffen" i należał do floty wojennej duńskiego króla Jana Oldenburga (1481-1513). Okręt zatonął ok. 1495 r. u wybrzeży Ronneby, a zmierzał do Kalmar celem negocjacji wojennych.

Interesujące beczki oznaczono literą "A". W pokrywach umieszczono dwa otwory służące do nalewania trunków.

Bibliografia:
Beczki z piwem sprzed 500 lat odnalezione we wraku okrętu wojennego, "Skandynawiainfo.pl" z dnia 2 września 2019 r.

poniedziałek, 2 września 2019

Polscy archeolodzy odkryli największy znany komleks ceremonialny w Peru

W sierpniu polscy i peruwiańscy archeolodzy odkryli na południowym stoku wulkanu Coropuna inkaski kompleks ceremonialny, który jest największym ze znanych tego typu kompleksów, położonym 4800 m. n. p. m.

Il. 1. Masyw wulkaniczny Coropuna /fot. Edubucher / CC BY-SA-3.0

Wulkan Coropuna był jedną z 5 najważniejszych świętych gór Inków. Odkryty kompleks składa się z 20 budowli i 5 placów; badacze szacują, że może zajmować powierzchnię 7 ha. Dr Maciej Sobczyk z UW uważa, że rozmiar inwestycji wiele mówi o popularności sanktuarium i o licznie przybywających doń pielgrzymów. Zauważa również, że miejscowi mieszkańcy znali ruiny wcześniej i dzięki ich informacjom oraz zdjęciom satelitarnym udało się namierzyć ruiny.

Budowle o pow. 5-15 m2 wzniesione zostały z kamieni a ich zadaszenie najprawdopodobniej z trawy. Brak śladów stałego osadnictwa wskazuje, że okresowo Inkowie przybywali do kompleksu, by złożyć ofiary na szczycie wulkanu.

Bibliografia:

Zdziebłowski S., Archeolodzy odkryli olbrzymi, inkaski kompleks ceremonialny w Peru, "Nauka w Polsce" z 24 sierpnia 2019 r., https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C78322%2Carcheolodzy-odkryli-olbrzymi-inkaski-kompleks-ceremonialny-w-peru.html (dostęp 2 września 2019 r.)

środa, 21 sierpnia 2019

"Trzeci wymiar archeologii" - wystawa polskich archeologów pracujących na Wyspie Wielkanocnej

Do 9 listopada w państwowym muzeum MAPSE na Wyspie Wielkanocnej można zwiedzać wystawę przygotowaną przez polskich archeologów "Trzeci wymiar archeologii". Jest ona prezentacją wyników prac prowadzonych na Wyspie, od 2001 r. przez światowej sławy speleologa Andrzeja Ciszewskiego i od 2009 r. dr. Macieja Sobczyka z Ośrodka Badań Prekolumbijskich UW.

Il. 1 Posągi z Wyspy Wielkanocnej (fot. Aurbina / domena publiczna)

Poza nielicznymi wyjątkami, wystawa ma charakter multimedialny i interaktywny. Prezentuje nowoczesne, nieinwazyjne metody badań archeologicznych: trójwymiarowe skanowanie, lotnicze skanowanie laserowe. Największą atrakcją jest możliwość wirtualnego spaceru po jaskini Ana Kai Tangata, w której znajdują się malowidła naskalne. Jaskinia ta jest zamknięta dla zwiedzających ze względu na ryzyko jej zawalenia. To jednocześnie uświadamia, w jak niebezpiecznych warunkach muszą niekiedy pracować naukowcy. Na wystawie znalazło się siedem kopii eksponatów wydrukowanych techniką 3D, które można wziąć do ręki, oraz kilka oryginalnych artefaktów.

Kto wie, może ta czasowa wystawa zawita również w Polsce?

Bibliografia:

Zdziebłowski S., Polscy archeolodzy pracujący na Wyspie /wielkanocnej prezentują swoje osiągnięcia, "Dzieje.pl" z 21 sierpnia 2019 r., https://dzieje.pl/edukacja/polscy-archeolodzy-pracujacy-na-wyspie-wielkanocnej-prezentuja-swoje-osiagniecia (dostęp 21 sierpnia 2019 r.)

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

"Skarb wróżki" z Pompejów

Podczas wykopalisk prowadzonych w słynnych Pompejach archeolodzy natrafili na ciekawe znalezisko - resztki szkatułki pełnej amuletów.


Amulety nie były wykonane z drogich materiałów, i raczej ich zastosowanie wiązało się ze sferą szczęścia, płodności i ochroną przez złem. Kształty były różnorodne: fallusy, czaszki, Harpokrates, zamknięte pięści. Ze szkatuły najlepiej zachowały się jej metalowe zawiasy. Archeolodzy przypuszczają, iż mogła należeć do niewolnicy, która mogła pełnić rolę wróżki. Znalezisko to wyróżnia się na tle innych odkrytych przedmiotów w rejonie tzw. Domu w Ogrodzie: luster, biżuterii. W atrium domu natrafiono na szkielety 10 osób, które mają zostać poddane badaniom DNA.

niedziela, 4 sierpnia 2019

Tzw. "rondel" z Jeziora Sowica

Już kilka lat temu archeolodzy na obiekt zlokalizowany na wyspie na Jeziorze Sowica (woj. pomorskie) dzięki lotniczemu skanowaniu laserowemu (ALS). Wstępnie określono, że mogą to być pozostałości po średniowiecznym grodzisku.
Po dokładniejszych badaniach metodą geofizyczną oraz analizie zdjęć wykonanych z drona ruszyły prace wykopaliskowe, które niedawno się zakończyły. Pierwotnie budowlę składającą się z trzech koncentrycznych fos i dwóch wałów wzniesiono na planie spłaszczonego owalu 90x70 m.
Badania archeologiczne prowadzone pod kierunkiem Kamila Rabiegi z IA UKSW wykazały, iż budowla pochodziła z V w. p. n. e. i została wzniesiona przez społeczność kultury łużyckiej. Wewnątrz jednej z fos natrafiono na pozostałości drewnianej konstrukcji wzniesionej na drewnianych palach.
File:Museum Quintana - Unternberg 1.jpg
Il. 1.Rekonstrukcja drewnianego neolitycznego wału z ok. 4840-4590 p. n. e. z Künzing-Unternberg / fot. Wolfgang Sauber / CC BY SA 3.0.2.5.2.0.1.0. / Wikimedia Commons
Budowla na wyspie z Jeziora Sowica nie jest unikatem. W ostatnich latach na terenie Warmii i Mazur odkryto 10 jej podobnych. Wszystkie miały zbliżone wymiary i zostały wzniesione na podmokłym terenie. Analogiczne budowle wznoszono już we wczesnej epoce żelaza na terenie Europy Zachodniej (w tym na obszarze zachodniej Polski). Określa się je mianem "rondel". Jest wielce prawdopodobne, że pełniły funkcje kultowe. Te z terenu Warmii i Mazur mogą być ich dalekim echem.

Bibliografia:
Zdziebłowski S., Co tak naprawdę odkryto na wyspie jeziora Sowica?, "Nauka w Polsce" z 2 sierpnia 2019 r., http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C78123%2Cpomorskie-przebadalno-duza-budowle-sprzed-25-tys-lat-na-wyspie-jeziora (dostęp 4 sierpnia 2019 r.)


sobota, 3 sierpnia 2019

Warszawski Dworzec Centralny wpisany do rejestru zabytków

Wybudowany w latach 70. ub. wieku modernistyczny Dworzec Centralny wpisano do rejestru zabytków. Zapowiadany remont ma przywrócić jego wystrój z lat 70.

Il. 1 Dworzec Warszawa Centralna w latach 70. /
CC BY-SA 2.0

Budynek został zaprojektowany przez Arseniusza Romanowicza i Piotra Szymaniaka. Zbudowany nieopodal Pałacu Kultury i Nauki stanowił jedną ze sztandarowych peerelowskich inwestycji. Oddany do użytku 5 grudnia 1975 r. cieszył podróżnych wieloma nowartorskimi nowinkami, zwłaszcza ruchomymi schodami i automatycznymi drzwiami. Obecnie jest symbolem Warszawy.

Il. 2 Dworzec w roku 1975 / fot. KAW Pulishing /
Domena publiczna 

Prace remontowe mają ruszyć jeszcze w tym roku i potrwać do 2021. Poza przywróceniem modernistycznego wnętrza ma zostać uporządkowana w nim przestrzeń reklamowa oraz mają być wprowadzone udogodnienia dla osób niepełnosprawnych.

Bibliografia:

Lande J., Dworzec Centralnyw Warszawie zabytkiem. Teraz PKP przywróci wystrój lat 70., "Historia.org.pl" z dnia 3 sierpnia 2019 r., https://historia.org.pl/2019/08/03/dworzec-centralny-w-warszawie-zabytkiem-teraz-pkp-przywroci-wystroj-lat-70-tych/ (dostęp 3 sierpnia 2019 r.)

wtorek, 30 lipca 2019

Paleontolodzy znaleźli ząb małpy sprzed 18 mln lat, która była wielkości chomika

Do odkrycia doszło w Peru na brzegu rzeki Rio Alto Madre de Dios. Badacze pobierając osady, czyścili je za pomocą sit. Znajdowało się w nich setki fragmentów skamieniałości różnych zwierząt. Interesujący tu ząb małpy to trzonowiec dwukrotnie większy od łepka szpilki i z tego powodu mógł umknąć badaczom przelatując przez oczka sita. Zakwalifikowano go jako szczątki przedstawiciela nieznanego wcześniej gatunku, o wielkości podobnej do chomika. Wiek znaleziska określono na 18 mln lat.

Ząb ten wypełnia lukę w kopalnym zapisie ewolucji małp, gdyż dla Ameryki Południowej istnieje zaledwie kilka fragmentów skamieniałości z okresu 31-13 mln lat temu.

Przypuszcza się, iż małpy przybyły na teren Ameryki Południowej z Afryki ok. 40 mln lat temu. Szybko się zróżnicował, obecnie w Ameryce żyje 150 gatunków małp.

Bibliografia:

Nowak T., Paleontolodzy znaleźli ząb małpy, która była wielkości chomika, "Rzeczpospolita" z dnia 30 lipca 2019 r., https://www.rp.pl/Archeologia/190729372-Paleontolodzy-znalezli-zab-malpy-ktora-byla-wielkosci-chomika.html?fbclid=IwAR1jqTNqDwEjiROobmdNFh1FhdLa5EZzIkXbDNxxRcZmzTGL4rrz1CYhB-Q (dostęp: 30 lipca 2019 r.)

W Tatrach po raz pierwszy znaleziono ślady działalności człowieka sprzed 15-14 tys. lat

Pracujący w Jaskini nad Huczawą w Tatrach Bielskich polsko-słowacki zespół archeologów odkrył pradziejowe ślady działalności człowieka. Dotąd podejmowane wcześniej próby w tym kierunku nie przynosiły rezultatów. Dlatego jest to przełomowe odkrycie.

File:Jaskinia nad Huczawa.jpg
Il. 1 Jaskinia nad Huczawą / fot. Rafik k / CC-BY-SA-4.0.3.0.2.5.2.0.1.0

W jaskini znajdowało się obozowisko lub miejsce obrzędowe, należące do przedstawicieli paleolitycznej kultury magdaleńskiej. Ta znana jest głównie z naskalnych malowideł, z których najsłynniejsze znajdują się w jaskini Lascaux we Francji. Surowce, z których wykonano narzędzia znalezione w jaskini, pochodzą z różnych części Europy, np. krzemień jurajski z okolic Krakowa, minerały z Moraw i środkowej Słowacji.
Poza tym znaleziono fragmenty naczyń z XV-XVI w. oraz monety w okresu II wojny światowej.

Pobrane próbki geologiczne i faunistyczne pozwolą na poznanie ówczesnego środowiska.

Badania przeprowadzono pod kierunkiem prof. Pawła Valde-Nowaka z Uniwersytyetu Jagiellońskiego i Mariana Sojaka z ze Słowackiej Akademii Nauk, w ramach projektu "Paleolityczne miejsce obrzędowe w Jaskini w Obłazowej" finansowanego z grantu Narodowego Centrum Nauki.

Bibliografia:

Bafia S., Archeolodzy odkryli ślady osadnictwa prehistorycznego w Tatrach, "Polska Agencja Prasowa" z dnia 26 lipca 2019 r., https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C489013%2Carcheolodzy-odkryli-slady-osadnictwa-prehistorycznego-w-tatrach.html (dostęp 30 lipca 2019 r.)

czwartek, 25 lipca 2019

Polscy archeolodzy odkryli antyczną mozaikę w egipskiej Aleksandrii

Mozaikę sprzed blisko 2 tys. lat odkryli polscy archeolodzy w Aleksandrii w Egipcie. Znalezisko świadczy nie tylko o zamożności ówczesnych mieszkańców badanych domów mieszkalnych, ale też o popularności sztuki mozaikarskiej - poinformowali PAP odkrywcy.
Starożytny dom, wewnątrz którego dokonano odkrycia, położony jest na w sercu antycznego miasta - Aleksandrii. To stanowisko archeologiczne, określane jako Kom el-Dikka, badane jest od 1960 r. przez ekipę badaczy z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej (CAŚ) Uniwersytetu Warszawskiego, we współpracy z Ministerstwem Starożytności Egiptu.
W ostatnich latach prace wykopaliskowe koncentrują się na badaniach architektury mieszkalnej z I–III wieku, czyli czasów, w których Egipt znalazł się pod władaniem Rzymu.
"Skądinąd wiadomo, że budynki z tego okresu mogą być bogato zdobione, co znalazło potwierdzenie w naszych tegorocznych okryciach. W jednym z domów mieszkalnych odkryliśmy piękną mozaikową posadzkę" – opowiada szef wykopalisk, dr Grzegorz Majcherek cytowany w komunikacie przesłanym do PAP przez CAŚ UW.
Mozaika podłogowa zdobiła podłogę jadalni bogatego domu. Główne pole tej wielobarwnej posadzki, która mierzy 2,6 x 2,6 m, składa się z sześciu heksagonalnych paneli zdobionych kwiatami lotosu i obramowanych wijącymi się ornamentami. W pozostałych polach umieszczono pąki lotosu.
Zdaniem odkrywców taka kompozycja z użyciem koła wpisanego w kwadrat, była niezwykle popularna w rzymskim Egipcie. Uważana jest za element charakterystyczny dla stylu aleksandryjskiego.
Polski zespół odkrywał mozaiki na Kom el-Dikka już w poprzednich latach. Dla zwiedzających udostępnione są te eksponowane w tzw. Willi Ptaków z I-II w. Ruiny budowli określono w ten sposób właśnie ze względu na motywy widoczne na mozaice - przedstawia gołębie, pawie, przepiórkę i papugę.
To nie pierwsze ważne znalezisko polskich archeologów na Kom el-Dikka. W 2004 roku kierujący wykopaliskami dr Grzegorz Majcherek ogłosił odkrycie dużego kompleksu świetnie zachowanych sal wykładowych z czasów późnego antyku (V-VII w. n.e.). To jedyne znane z obszaru śródziemnomorskiego materialne pozostałości po starożytnej uczelni. Można je teraz zwiedzać w Parku Archeologicznym, utworzonym we współpracy z polskimi archeologami i konserwatorami.
Tekst pochodzi z serwisu naukawpolsce.pap.pl

środa, 24 lipca 2019

Pozostałości lodowni odkryto przed dworcem PKP w Inowrocławiu

Około dwa tygodnie temu rozpoczęto prace modernizacyjne przed dworcem PKP w Inowrocławiu. Jezdnia w tym miejscu od lat się zapadała.




Podczas prac budowlańcy natrafili na dziwną ceglaną konstrukcję, co bezzwłocznie zostało zgłoszone do konserwatora zabytków. Przeprowadzone w tym miejscu prace archeologiczne potwierdziły wcześniejsze przypuszczenia, że konstrukcja jest pozostałością fundamentów lodowni, która służyła do przechowywania żywności w transporcie kolejowym. Funkcjonowała w latach 1892-1945. Konserwator wyraził zgodę na rozbiórkę konstrukcji.

Bibliografia:

Fijałkowski D., Niezwykłe odkrycie przed dworcem PKP w Inowrocławiu. To przez to wciąż zapadała się jezdnia!, "Gazeta Pomorska" z dnia 24 lipca 2019 r., https://pomorska.pl/niezwykle-odkrycie-przed-dworcem-pkp-w-inowroclawiu-to-przez-to-wciaz-zapadala-sie-jezdnia/ar/c1-14294677?fbclid=IwAR29N4kWzpPmdG_Sl_8RMnQ8XRRi3S7_CwQ5TiTlrow_9S5Nz0JqW8f1Xyk (dostęp 24 lipca 2019 r.).

środa, 17 lipca 2019

Złoty "skarb z Kuźnicy Głogowskiej"



Skarb odkryto w kwietniu, ale dopiero teraz podano tę informację do publicznej wiadomości w obawie przed zniszczeniem stanowiska archeologicznego przez poszukiwaczy-amatorów. Podczas wykopalisk nic więcej nie znaleziono.


Il. 1 Jedna z bransolet ze Skarbu z Krobowa w pow. grójeckim odkrytym w 1970 r.
(fot. Maciej Szczepańczyk / CCBY-SA 3.0)
Skarb znaleziono przypadkowo, a osoba która tego dokonała powiadomiła Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Zielonej Górze. W dowód uznania WUOZ wystąpił do MKiDN o przyznanie znalazcy nagrody 

Na skarb składają się dwie złote bransolety wykonane z podwójnego drutu o grubości 1 mm i przekroju okrągłym lub owalnym. Z jednej strony drut skręcono i ułożono w siedem pętelek. To sprawia, skarb nie ma żadnych analogii, choć znane są podobne złote znaleziska przypisywane kulturze łużyckiej: z Eberswalde w Niemczech Wsch. datowane na IX w. p. n. e. oraz mniejszych rozmiarów bransolety datowane na okres halsztacki znalezione w Wicinie w Lubuskiem.

Bibliografia:
Rynkiewicz M., Lubuskie/ Odnaleziono złoty skarb z okresu kultury łużyckiej, "Nauka w Polsce" z dnia 12 lipca 2019 r., http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C77867%2Clubuskie-odnaleziono-zloty-skarb-z-okresy-kultury-luzyckiej.html (dostęp 17 lipca 2019 r.)

sobota, 29 czerwca 2019

Odkryto nowe pochówki przy najstarszej piramidzie świata

Kilkadziesiąt mumii sprzed ok. 2 tys. lat odkryli polscy archeolodzy w czasie wykopalisk w sąsiedztwie najstarszej piramidy świata na nekropolii w Sakkarze w północnym Egipcie. Najwięcej mumii złożono bezpośrednio w piasku - poinformowali naukowcy.
Wykopaliska na terenie rozleglej nekropoli w Sakkarze prowadzone są przez polski zespół od ponad dwudziestu lat.ale
"Większość z odkrytych przez nas w ostatnim sezonie mumii była bardzo skromna. Poddano je jedynie podstawowym zabiegom balsamierskim, po czym owinięto w bandaże i złożono bezpośrednio w zagłębieniach wykopanych w piasku" - opowiada PAP kierownik wykopalisk, dr hab. Kamil O. Kuraszkiewicz z Zakładu Egiptologii Wydziału Orientalistycznego UW.
Podczas ostatnich badań, które odbyły się we wrześniu 2018 r., wysiłki badaczy skupiły się m.in. na odsłanianiu obszaru między terenem przylegającym do piramidy Dżesera (najstarszej piramidy na świecie) a zachodnim odcinkiem tzw. Suchej Fosy. Ta ostatnia to wykuty w skale rów o głębokości 20 m i szerokości ok. 40 m, który otacza święty okręg najstarszej egipskiej piramidy.
Il. 1 Piramida w Sakkarze (fot. Charles J. Sharp/ źró: Wikipedia/ CC BY-SA 3.0)



Kuraszkiewicz opowiada, że większość pochówków była bardzo źle zachowana. Wszystkie materiały organiczne, w tym drewniane trumny, uległy rozkładowi w przypadku pochówków umiejscowionych w obrębie "Suchej Fosy".
Uwagę badaczy przykuła dekoracja na jednej z drewnianych trumien, w której znajdowała się mumia. W okolicy szyi widoczne jest przedstawienie wielobarwnego naszyjnika, a wzdłuż wieka namalowano imitację inskrypcji hieroglificznej.
"Rzemieślnik, który ją namalował, najwyraźniej nie umiał czytać i być może próbował odtworzyć coś, co gdzieś wcześniej widział. W każdym razie niektóre z namalowanych znaków nie są znakami pisma hieroglificznego, a całość nie tworzy zrozumiałego tekstu" - zwraca uwagę egiptolog.
Kuraszkiewicz wskazuje też na nietypowe przedstawienie w części trumny mieszczącej stopy. "Umieszczono tu uroczo nieporadne wizerunki dwóch Anubisów w postaci leżących szakali o zupełnie niezwykłym błękitnym kolorze" - dodaje.
Anubis był egipskim bogiem śmierci ukazywanym albo w postaci szakala, albo człowieka z głową tego zwierzęcia. Łączono go z mumifikacją i opieką nad zmarłymi osobami. Przedstawiony jako szakal, był zwykle czarny. Być może tak niecodzienny kolor – niebieski - jest nawiązaniem do tego, że według egipskich wierzeń włosy bogów (a w tym przypadku sierść boskiego szakala) były ze szlachetnego niebieskiego kamienia – uważa Kuraszkiewicz.
Niestety, dekorowana trumna już w starożytności padła ofiarą złodziei, którzy ukradli jej rzeźbioną maskę, przedstawiającą zmarłą osobę.
Wykopaliska na zachód od piramidy w Sakkarze zapoczątkował prof. Karol Myśliwiec ponad 20 lat temu w ramach koncesji przyznanej Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW. Do tej pory archeologom udało się ustalić, że na zachód od kompleksu grobowego piramidy schodkowej Dżesera znajdowały się dwie nekropole - pierwsza należy do wielmożów z VI dynastii (2345-2118 lat p.n.e.) i składa z kaplic grobowych wykonanych z cegieł mułowych oraz grobowców wykutych w skale.
Powyżej starszej nekropolii archeolodzy natknęli się na obszerny cmentarz ze schyłkowej fazy historii faraońskiego Egiptu – Okresu Późnego, Ptolemejskiego i Rzymskiego (VI w. p.n.e. – I w. n.e.). W sumie polscy archeolodzy odkryli tam ponad pół tysiąca prostych pochówków. Według egiptologów była to nekropola, na której chowano zwykłych ludzi - nie była to ówczesna elita społeczeństwa. Kilkadziesiąt odkrytych pochówków w ostatnim sezonie badawczym znajdowało się właśnie w tej części starożytnego cmentarza.
W czasach, w których istniała opisywana nekropola Egipt utracił niezależność i znalazł się najpierw pod rządami Persów. Potem państwo faraonów podbił Aleksander Wielki. Jego następcy zapoczątkowali najdłużej panującą dynastię w Egipcie - ptolemejską - pośród innych, powstałych w królestwach hellenistycznych. Najsłynniejszą jej przedstawicielką była owiana legendą Kleopatra VIII.(PAP)

Tekst pochodzi z serwisu naukawpolsce.pap.pl

sobota, 22 czerwca 2019

Kości i łańcuchy egzekucyjne ze Wzgórza Szubienicznego w Żaganiu k/ Zielonej Góry

Dwa łańcuchy egzekucyjne sprzed kilkuset lat znaleźli archeolodzy w czasie wykopalisk w obrębie szubienicy w Żaganiu (Lubuskie). Zdaniem odkrywców tego typu zabytki są bardzo rzadko odkrywane na terenie Polski. Badacze wydobyli też kilka tysięcy fragmentów kości.
Szubienica funkcjonowała w Żaganiu od XVI do XVIII w. Naukowcy szacują, że w sumie pozbawiono tam życia kilkadziesiąt osób. Skazańców wieszano lub ścinano. W tym roku w czasie wykopalisk uwagę archeologów przykuło znalezisko w postaci dwóch łańcuchów egzekucyjnych.
"Z jednego z nich zachowało się zaledwie pojedyncze ogniwo, ale drugi składający się z już czterech jest najprawdopodobniej kompletny. Łańcuchy egzekucyjne należą do niezwykle rzadkich znalezisk, dotychczas z terenu Polski znane są jedynie dwa kompletne tego typu przedmioty" - opowiada PAP kierownik projektu badawczego, dr Daniel Wojtucki z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Do czego służyły łańcuchy? Stosowano je zamiast sznura w czasie egzekucji. Po jej wykonaniu skazańców nie zdejmowano z szubienicy od razu - wisieli na szubienicy ku przestrodze gawiedzi. Część badaczy uważa, że ponieważ powrozy nie były zbyt wytrzymałe i dość szybko zwłoki spadały na ziemię, zaczęto stosować bardziej trwałe łańcuchy.
Według innych - na przykład Magdaleny Majorek, która kieruje wykopaliskami w Żaganiu wspólnie z Bartoszem Świątkowskim, archeologiem z Uniwersytetu Gdańskiego - stosowano je głównie w przypadku osób, które dopuściły się poważniejszych przestępstw.
"Łańcuchy tego typu uciskały krtań, dlatego sposób zadania śmierci był bardzo dotkliwy" - dodaje badaczka.
Jak ustalili naukowcy, jeden z łańcuchów wykorzystano w czasie wykonywania kary śmierci przez powieszenie wydanego we wrześniu 1716 r. przez Praską Izbę Apelacyjną. Dr Wojtucki szacuje, że egzekucja miała miejsce na przełomie 1716 i 1717 r.
Podczas majowych wykopalisk wydobyto też w obrębie szubienicy kilka tysięcy kości, które zostaną wkrótce przebadane przez antropologów - wszystko w ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki, którego szefem jest dr Daniel Wojtucki z Uniwersytetu Wrocławskiego. Archeolodzy natrafili również na kilkanaście żelaznych skobli, służących do mocowania do belek szubienicznych powrozów lub łańcuchów.
Archeolodzy odkopali w tym roku także jednego z pochowanych skazańców, którego na mocy wyroku ścięto. Jego głowę umieszczono na wysokości stóp.
Tuż obok szubienicy chowano nie tylko przestępców, ale - jak udało się ustalić naukowcom - również samobójców. Dla nich nie było miejsca na przykościelnym cmentarzu. W tym roku odkryto dwa pochówki tego typu. Zmarłych pochowano tam w równoległych rzędach i z zachowaniem odpowiednich odstępów - takiego porządku nie było w przypadku sąsiadującej kwatery skazańców.

Tekst pochodzi z serwisu naukawpolsce.pap.pl

środa, 5 czerwca 2019

Na Podlasiu zidentyfikowano 50 cmentarzysk stelowych, należących nie tylko do Jaćwingów


Nie siedem a nawet 50 cmentarzysk stelowych, czyli takich, w których pochówki zaznaczano pojedynczym, wysokim głazem zidentyfikował na terenie Podlasia archeolog Hubert Lepionka z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.

Do tej pory w obiegowej opinii przeważał pogląd, że cmentarzyska stelowe na Podlasiu były miejscami ostatecznego spoczynku Jaćwingów. Była to wojownicza społeczność, blisko spokrewniona z Prusami i Litwinami. Została podbita m.in. przez Zakon Krzyżacki. Według innych opinii - były to cmentarze epidemiczne, gdzie masowo chowano zmarłych po plagach „morowego powietrza”, które kilkakrotnie od czasów nowożytnych miało gnębić Podlasie.

Il. 1. Obszar Podlasia w latach 1574–1795 na tle współczesnego podziału administracyjnego Polski (żródło: Wikipedia/ CC BY-SA 3.0)
"Dziś te hipotezy ulegają zmianie - mówi PAP archeolog Hubert Lepionka z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, który prowadzi badania i poszukiwania tych nekropolii. - Po pierwsze okazało się, że cmentarzysk stelowych było kilkakrotnie więcej, niż do tej pory sądzono - nie 7 a nawet ok. 50. Po drugie, nie należy ich raczej wiązać z Jaćwingami czy epidemiami" - dodaje.
Kamienie - stele, markowały miejsce położenia grobu. Wykonywano je z różnej maści głazów narzutowych, poprzez odłupywanie i szlifowanie ich fragmentów.
"Ich kształt jest zawsze niepowtarzalny, a większość z nich pozbawiona jest jakichkolwiek symboli. Na niektórych możemy jednak odnaleźć krzyże łacińskie, greckie, prawosławne, rzadziej daty lub np. serca" - opowiada naukowiec.
Według Lepionki cmentarzyska stelowe to głównie zwykłe wiejskie cmentarze nowożytne (czyli mające maksymalnie kilkaset lat), na których chowano włościan z pobliskich wiosek. Kim oni byli i jakiego byli wyznania? Archeolodzy i historycy nie znają ich genezy, ani momentu, w którym po raz pierwszy pojawiły się w tym rejonie.


"To nadal pozostaje do wyjaśnienia. Na ten moment trudno wskazać wyznanie czy etnos pochowanych tam zmarłych, gdyż Podlasie stanowiło w tym czasie swoistą mozaikę różnych narodowości: osadników mazowieckich, ruskich oraz pojaćwieskiech" - mówi.
Jak opowiada Lepionka, z tekstów historycznych wynika, że nekropole tego typu mogły powstawać ze względu na... oszczędności.
"Okres nowożytny cechował się dużymi kosztami pochówków, których włościanie nie byli zawsze w stanie pokryć. Choć synody zakazywały pobierania przez kapłanów opłat za pogrzeb, w praktyce pieniądze od żałobników były wymagane. Koszty te potrafiły rujnować na długi czas całą rodzinę. Prawdopodobnie by +obejść+ opłatę za pogrzeb, zmarłych chowano na półlegalnych cmentarzach - takich, które są przedmiotem moich badań" - opowiada naukowiec.
Lepionka mówi, że Kościół starał się zwalczyć tę „chłopską praktykę”. Wydawał ordynacje, zakazujące „chowania się włościan po polach i lasach”. W praktyce zwyczaj trwał nadal nawet do połowy XIX wieku.
Cmentarzyska ze stelami kamiennymi znajdują się najczęściej przy osadach, które powstały od XV do połowy XVII wieku. Nekropolie umiejscawiano zazwyczaj na pobliskim osadom pagórkach, które były w zasięgu wzroku, ich powierzchnia nie przekraczała zazwyczaj 2 hektarów. Same cmentarzyska otaczano wałem ziemnym - okrągłym lub czworobocznym. Jak opowiada Lepionka, niewiele z nich przetrwało do dziś z powodu działalności rolniczej lub wydobywania żwiru.
Wnioski dotyczące pochówków i ich wieku potwierdzają - zdaniem badacza - wykopaliska przeprowadzone m.in. w Jagintach. Odkryto tam trzy szkielety, z czego dwa złożono w drewnianych trumnach. Zmarłymi okazała się kobieta w wieku ok. 55 lat i dzieci mające ok. 5 i 12 lat. Na kościach nie znaleziono żadnych śladów po chorobach epidemiologicznych. Zdaniem badaczy cmentarzysko było użytkowane od 2. połowy XVII wieku do początków XVIII wieku.
Badacz przyznaje, że nie zamierza prowadzić wykopalisk w obrębie wszystkich nekropolii stelowych. Czasem jednak ciekawych informacji na ich temat dostarczają dane etnograficzne, uzyskane w czasie rozmów z miejscową ludnością.
"Najciekawsze są powtarzające się nawet od okresu poprzedzającego II wojnę światową informacje, że to, czy inne cmentarzysko jest miejscem pochowania dwóch różnych wesel, które spotkawszy się, w bijatyce wymordowały się wzajemnie" - opowiada.
Inna opowieść zapisana w 1976 r. przez etnologów dotyczy nekropolii stelowej we wsi Halickie. Jeden z mieszkańców miejscowości opowiedział historię usłyszaną od swojego dziadka o kobiecie, która popełniła samobójstwo. Z tego względu postanowiono ją pochować na starej, stelowej nekropolii, a nie przywioskowym cmentarzu.
"Ale nie skończyło się na tym, wracała zmarła Stolarycha do wioski, otwierała swoim chlewy, żywinę wypuszczała (...), święcili miejsce i nic nie pomagało. Aż ktoś doradził, żeby jej grudziznę (okolice gardła i barków - PAP) przebić kołkiem osikowym. I tak też zrobili, odkopali, przebili kołkiem. I od tej pory przestała już przychodzić" - czytamy w zapiskach etnologów przytoczonych przez naukowca.
Badania dotyczące stelowych nekropoli były możliwe dzięki dofinansowaniu Muzeum Podlaskiego i Fundacji Badawczej nad Ekosystemem Człowieka. Projekt ma za zadanie inwentaryzację, dokumentację stanu zachowania cmentarzysk.

Tekst pochodzi z serwisu naukawpolsce.pap.pl

niedziela, 2 czerwca 2019

Gigantyczna powódź rodem z opisu biblijnego potopu ukształtowała współczesny krajobraz ziemi suwalskiej

To była jedna z pięciu znanych megapowodzi, jakie miały miejsce w historii świata. Jej przyczyną było ocieplanie się klimatu pod koniec jednej z epok lodowcowych w Europie, ok. 15-17 tys. lat temu. Jej ślady są widoczne do dziś w okolicach Suwałk.




Lądolód pokrywający wówczas rozległe rejony północnej Polski mógł liczyć grubość 2-3 km. Woda z topniejącego lodu gromadziła się tuż pod jego powierzchnią lub na niej. Tworzyły się gigantyczne jeziora. Do omawianej powodzi doszło wtedy, gdy w dnie takiego jeziora, mogącego mieć nawet 30 km2, powstała szczelina. Woda uchodziła z niego z prędkością ok. 55 km/h. Powódź niosła ze sobą ok 2 mln3 wody na sekundę. To 10 razy więcej niż przepływ Amazonki.

Odkrycia dokonali badacze z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podczas analizy lidarowej mapy terenu Suwałk. Widoczne formy w terenie przypominały olbrzymie riplemarki, które często tworzą się na dnie rzek. Odkrycie, że ta powódź miała miejsce, wyjaśnia pochodzenie pradolin w Europie: Warszawsko-Belińskiej, Toruńsko-Eberswaldzkiej, które powstały własnie poprzez przepływ ogromnych ilości wody.

Bibliografia:

Tomala L., Odkrycie badaczy z UMK: Unikalny krajobraz w rejonie Suwałk powstał przez gigantyczną powódź, "Pap.pl" z dnia 29 maja 2019 r., https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C460910%2Codkrycie-badaczy-z-umk-unikalny-krajobraz-w-rejonie-suwalk-powstal-przez (dostęp 2 czerwca 2019 r.)